W sobotę 11 października, wraz z całą drużyną wybraliśmy się na „Rajd Ochoty". Nasz pluton (3) spotkał się pod szkołą, a z pozostałą częścią drużyny spotkaliśmy się na pętli autobusowej na Górczewskiej. Autobusem 719 pojechaliśmy do Leszna gdzie rozpoczął się rajd. Trasę o długość 12km przemierzaliśmy plutonami, a nam trafił się zaszczyt, jakim było towarzystwo dziewczyn z żeńskiej Szesnastki. Trasa rajdu prowadziła przez tereny leśne, jak to w Puszczy Kampinoskiej zwykle bywa.

 

1 Pluton na trasie.

 

3 Pluton w trakcie postoju.

Za rezerwatem o nazwie „Karpaty" całkiem nieoczekiwanie odwiedziliśmy „Zamczysko". Jest to teren leśny, o którym krąży legenda, że była tam twierdza wypełniona złotem, lecz została zasypana. Jest tam także grób poległego nieznanego żołnierza AK.

Przez całą trasę rajdu towarzyszył nam pies, który bardzo interesował się kanapkami dziewczyn. Ostrzegł nas on przed zasadzką, jaka przygotowali nam ludzie z I i II Plutonu po drodze. Między wysokimi skarpami szła droga, na której znajdowała się barykada z patyków. Tam mieli nas zaatakować, ale spostrzegliśmy się wcześniej i okrążyliśmy zamachowców. Zasadzka się nie udała, ale gra, w której rzucaliśmy szyszkami – bardzo! 

 

2 Pluton podczas odpoczynku.

 

Instalowanie zasadzki.

Na końcu trasy czekała na nas pyszna gorąca grochówka, którą spożyliśmy na terenie szkoły w Julinku. Największą atrakcją były tam podkradające wszystko kozy. Po posiłku ruszyliśmy w stronę pętli w Lesznie, gdzie wsiedliśmy do autobusu i wróciliśmy do Warszawy z przesiadką na pętli oś. Górczewska.

Powrót pod naszą szkołę nie minął jednak bez przygód. W autobusie trafiliśmy na eleganckiego pełnego wychowania i kultury mężczyznę, który zapewne wracał z zakrapianej imprezy, podczas której używał napojów o dość intensywnym zapachu. Niestety śmiech do niego nie pasował, więc zwrócił nam głośno uwagę i zapytał, "Gdzie wy jesteście, że się tak zachowujecie (śmiejecie)?" wyzywając nas przy okazji od niewychowanych „wieśniaków" . Druhna drużynowa ze zdziwieniem i niedowierzaniem na pytanie mężczyzny odpowiedziała także pytaniem: „A gdzie Pan się znajduje?". Na to mężczyzna odpowiedział: „No, w Warszawie, a niby gdzie?" Po naszej stronie stanęła starsza pani, która wzięła w obronę młodzież polską. Bohaterka zwróciła uwagę mężczyźnie, ze daje bardzo brzydki przykład, wtedy usiłował obronić się słowami skierowanymi w stronę stronniczki nieletnich: „Ja kiedy byłem młody, to takie stare baby jak pani wyrzucałem przez okno". Reakcja była zaskakująco szybka ze strony pasażerów autobusu, wszyscy wpadli w śmiech, a mężczyzna opuścił środek transportu rzucając bluzgami we wszystkich kierunkach. Dalsza część drogi minęła spokojnie.

Rozstaliśmy się tradycyjnie w kręgu na placu Zawiszy, wspominając kulturalnego „rdzennego warszawiaka".

Jacek Łakomy, zdjęcia: Lech Najbauer