Marek Gajdziński
Lata 1956-1970
W Poszukiwaniu Nadziei
Krytyka systemu stalinowskiego dokonana na początku 1956 roku w Moskwie przez
Komunistyczną Partię Związku Radzieckiego (KPZR), daje sygnał do demontażu tego
systemu we wszystkich państwach imperium sowieckiego. Zmiany zachodzą nie tylko w
Polsce, ale ich zakres jest ściśle reglamentowany. Doświadczenie krwawo stłumionego
powstania węgierskiego dla reszty społeczeństw i rządów państw bloku wschodniego
wytycza granice możliwego do strawienia przez Rosję kompromisu w sprawach
społecznych i politycznych. Pozostaje niewielkie pole manewru. Przede wszystkim
zmiany nie mogą w żaden sposób zagrozić władzy komunistów, a sami komuniści nie
mają prawa myśleć o jakichkolwiek planach uniezależnienia się od Moskwy. Ponieważ
Polacy zdają sobie sprawę z tych ograniczeń i wiedzą, że nie ma mowy o powstaniu
jakiegokolwiek ośrodka politycznego konkurencyjnego wobec PZPR, koncentrują swoją
aktywność na różnych formach działalności społecznej, kulturalnej i edukacyjnej po to,
aby przygotować odpowiedni grunt do zmian w przyszłości, gdyby okazało się to
możliwe. Odradzają się wcześniej rozwiązane i powstają nowe stowarzyszenia
społeczne. Pączkują najprzeróżniejsze studenckie kabarety i inne inicjatywy kulturalne.
Odradza się harcerstwo. Nowe władze partyjno–rządowe zezwalają na tak poważne
ożywienie życia społecznego i kulturalnego, pragnąc w ten sposób utrwalić duży stopień
sympatii i zaufania społecznego, jakim po raz pierwszy w historii cieszy się ich
przywódca. Spodziewają się, że uzyskany w ten sposób kapitał polityczny ułatwi im w
przyszłości rządzenie Polską. W ramach tej wykalkulowanej na zimno liberalizacji,
zwanej powszechnie „Odwilżą Październikową'', zachodzą też inne ważne zmiany.
Przede wszystkim pustoszeją wiezienia. Niedawni więźniowie polityczni uzyskują
możliwość powrotu do normalnego życia, do pracy i do aktywności społecznej.
Następują pośmiertne rehabilitacje ludzi straconych w wyniku sfingowanych procesów.
Partia potępia stalinowskich oprawców. Doradcy radzieccy w aparacie bezpieczeństwa i
dowodzący oddziałami Wojska Polskiego oficerowie Armii Czerwonej zostają odesłani
do Rosji. Na tym kończy się jednak katalog zmian zachodzących w Polsce. Osoby
odpowiedzialne w przeszłości za stosowanie terroru są co prawda napiętnowane, ale nie
spotykają ich za to żadne istotne kary. Partia komunistyczna chroni swoich
funkcjonariuszy, bo mogą jej się jeszcze w przyszłości przydać. Ani na jotę nie zmienia
się układ polityczny w kraju. Jedyną partią uprawnioną do sprawowania władzy
pozostaje PZPR. Istniejące inne stronnictwa polityczne pełnią tylko i wyłącznie rolę
fasadową i są całkowicie uzależnione od partii komunistycznej. Również w sferze
gospodarczej nie ma żadnych szans na jakiekolwiek istotne zmiany. Nadal rozwijany jest
system centralnego planowania gospodarczego w oparciu o państwowe formy
własności. Jedyną zmianą jest odejście od przymusowej kolektywizacji rolnictwa i
zezwolenie na rozwój małych „indywidualnych" (żeby nie nazywać ich prywatnymi)
gospodarstw rolnych. Pomimo tych ograniczeń daje się odczuć bardzo wyraźna poprawa
nastrojów społecznych.
Nie na długo.
Sytuacja polityczna w Polsce w wyniku tzw. ''Odwilży Październikowej'' zmienia się
bardzo istotnie. System stalinowski jest publicznie krytykowany nawet przez władze
partii komunistycznej. Postuluje się demontaż wielu instytucji będących składnikiem
krytykowanego systemu. Jedną z takich powszechnie krytykowanych instytucji jest
Organizacja Harcerska Polski Ludowej (OHPL), będąca jeszcze parę miesięcy wcześniej
częścią składową znienawidzonego ZMP. Jej działacze są odpowiedzialni za
zniszczenie polskiego harcerstwa, za wieloletnie upodlenie i indoktrynację młodzieży.
OHPL jest silnie zetatyzowana. Zatrudnia dużą ilość funkcjonariuszy, którzy teraz
obawiają się, że w ramach procesu destalinizacji ich organizacja może zostać
rozwiązana, co będzie równoznaczne z utratą ciepłych i spokojnych posad. Zaczynają
więc poszukiwać sposobu zdjęcia z siebie odium organizacji stalinowskiej i
uwiarygodnienia się w oczach społeczeństwa.
Równocześnie środowiska dawnych instruktorów harcerskich organizują się w
poszukiwaniu możliwości reaktywowania ZHP i podjęcia na nowo przerwanej kilka lat
wcześniej służby.
Zaraz po październikowych zmianach w kierownictwie partii i rządu dochodzi do
wstępnych, nieoficjalnych rozmów na temat przyszłości harcerstwa, w których
uczestniczą z jednej strony działacze OHPL, a z drugiej reprezentanci środowiska
instruktorów harcerskich. Rozmowy nie przynoszą jednak żadnego rezultatu na skutek
całkowicie odmiennych stanowisk obu stron. Komuniści chcą zachować status quo i
ograniczyć się do zmian czysto powierzchownych. Instruktorzy harcerscy żądają
rozwiązania OHPL, reaktywowania ZHP i powierzenia im kierownictwa nad odrodzonym
w ten sposób harcerstwem. Rozmowy zostają zerwane.
Jednak kierownictwo OHPL czuje wyraźnie nasilająca się presję społeczną i musi za
wszelka cenę uwiarygodnić się w oczach społeczeństwa, by uniknąć losu ZMP, które w
ciągu zaledwie kilku tygodni od październikowego przesilenia, uległo całkowitemu
rozpadowi. To samo, choć nieco wolniej, dzieje się ze strukturami ich własnej
organizacji. W tej sytuacji, w trybie pilnym Komenda Główna OHPL zwołuje zjazd
organizacji, który rozpoczyna obrady w Łodzi 8 grudnia 1956 roku. Tego samego dnia,
również w Łodzi, zbiera się grupa starych harcmistrzów z Aleksandrem Kamińskim na
czele, zaś inna duża grupa szaroszeregowych instruktorów spotyka się w Warszawie.
Obie grupy zostają zaproszone na zjazd zorganizowany przez OHPL i po dwóch dniach
ostrych dyskusji we własnym gronie decydują się to zaproszenie przyjąć.
O przyjęciu zaproszenia na zjazd, który jest przecież zjazdem komunistycznej
organizacji i decydować ma wyłącznie o jej przyszłym kształcie, przesądza gorzka
świadomość ograniczonego charakteru dokonujących się w Polsce przemian.
Instruktorzy, którzy trzeźwo oceniają sytuację wiedzą bowiem, że partia komunistyczna,
bez zgody której nie mogą zajść żadne istotne zmiany w tak ważnej kwestii, jak
wychowanie młodzieży, nie zezwoli na odbudowę harcerstwa w pełnym, postulowanym
przez nich kształcie. Udział w obradach zjazdu daje szansę osiągnięcia choćby
częściowego kompromisu, będącego punktem wyjścia do dalszych zmian, o ile
okoliczności na to pozwolą.
Po przybyciu instruktorów zjazd OHPL przekształca się w Krajowy Zjazd Działaczy
Harcerskich. W wyniku burzliwych obrad dochodzi do ważnych ustaleń, które na ponad
trzydzieści lat określą ramy organizacyjne harcerstwa.
OHPL przyjmuje tradycyjną nazwę ''Związek Harcerstwa Polskiego'', przywraca
tradycyjną odznakę – Krzyż Harcerski, mundur, hymn ''Wszystko co nasze...'', stopnie,
sprawności, system zastępowy – czyli zewnętrzne atrybuty harcerstwa i główne
elementy tradycyjnej sprawdzonej metodyki. W wyniku wyborów do władz nowego ZHP
kandydatury większości szaroszeregowych instruktorów zostają odrzucone. Wyjątkiem
jest hm. Aleksander Kamiński, który zostaje wybrany do pełnienia ważnej funkcji
Przewodniczącego Prezydium Naczelnej Rady Harcerskiej.
Przepada większość postulatów formułowanych przez tradycyjne środowiska harcerskie.
Komuniści nie godzą się na reaktywowanie dawnego ZHP. Oznacza to, że Związek jest
prawnym następcą zohydzonego OHZMP i OHPL. Ma to również liczne niekorzystne
konsekwencje statutowe. Deklaracja ideowa podkreśla, że ''...ZHP pracuje pod ideowym
przewodnictwem PZPR, to znaczy wychowuje człowieka w duchu idei socjalizmu''. Nie
udaje się przywrócić dawnego wzorca ideowego wyrażonego w Prawie i Przyrzeczeniu
Harcerskim. Nadal oficjalnie obowiązuje tekst sformułowany parę miesięcy wcześniej w
OHPL, z którego wynika, że harcerz ma być wierny Polsce Ludowej i dążyć do zostania
dobrym zetempowcem. Postulat zmiany tych podstawowych dla harcerstwa tekstów
zostaje zrealizowany dopiero w marcu 1957 roku. Ale przyjęte wtedy sformułowania,
jako efekt wymuszonego kompromisu, dalekie są od oczekiwań instruktorów. Również w
sprawie wychowania religijnego nie udaje się wymóc żadnych ustępstw na komunistach.
ZHP ma być organizacją laicką i nie organizować życia religijnego. Podobny efekt
uzyskano w sprawie koedukacji. Działacze OHPL nie wyrażają zgody na powołanie
dwóch odrębnych organizacji: męskiej i żeńskiej, co było dawniej istotnym elementem i
wyróżnikiem metody i programu harcerskiego wychowania. W myśl ''postępowych'',
socjalistycznych idei pedagogicznych następować ma zacieranie różnic w wychowaniu
dziewcząt i chłopców, czemu ma służyć koedukacja na wszystkich szczeblach
organizacji.
W wyniku zjazdu komuniści osiągają wszystkie założone przez siebie cele. Poprzez
zmianę nazwy, przyjęcie odznak, umundurowania, a przede wszystkim, poprzez
wciągnięcie do pracy instruktorów cieszących się autorytetem społecznym,
uwiarygadniają swoją do niedawna pionierską organizację. Jej oblicze ideowe i cele
wychowawcze pozostają niezmienione i mają dalej służyć interesom partii
komunistycznej. Poza tym, w przeciwieństwie do sytuacji sprzed dziesięciu lat, w
obecnym ZHP istnieje ogromna przewaga ilościowa działaczy nie mających pojęcia o
tradycyjnym harcerstwie i powielających niedawne zetempowskie metody działania. Tym
razem dotyczy to nie tylko proporcji we władzach, ale także w tzw. terenie. Są to
działacze wychowani i przygotowani do pracy w ZMP, a więc z natury rzeczy przekonani
do idei wychowania socjalistycznego, a także w dużej części wykonujący swe funkcje
etatowo, co przekłada się na bardzo wysoki stopień posłuszeństwa wobec zatrudniającej
ich, de facto, partii.
Instruktorzy harcerscy godzą się na tak wiele niekorzystnych dla przyszłości harcerstwa
ustaleń w obawie, że zerwanie zjazdu może oznaczać całkowitą utratę szansy na
odrodzenie harcerstwa, a szansa taka może się prędko nie powtórzyć. Optymistycznie
zakładają, że posiadając choćby częściowy tylko wpływ na kształt nowego ZHP zdołają
doprowadzić do jego korzystnej ewolucji. Liczą na siłę i żywotność odradzającego się
ruchu harcerskiego, który w konfrontacji z biurokratycznym aparatem wywodzącym się z
OHPL powinien okazać się żywiołem silniejszym i zdominować w przyszłości oblicze
organizacji.
Dostrzegając tę szansę, dawni instruktorzy gremialnie meldują się do pracy w nowym
ZHP. W całym kraju zaczynają odradzać się drużyny, które zaprzestały działalności na
przełomie 1949 i 1950 roku. Powstają też nowe. W tradycyjnych ośrodkach harcerskich
udaje się nawet opanować hufce i chorągwie ZHP. Prowadzi się tam niezwykle
intensywne kształcenie młodej kadry instruktorskiej, której bardzo harcerstwu brakuje na
skutek siedmioletniej przerwy w ciągłości pracy. Dzięki ciężkiej i bezinteresownej służbie
byłych trzydziesto- i czterdziestoletnich instruktorów w ośrodkach tych odradza się
autentyczny ruch harcerski. W drużynach, które stopniowo przejmowane są przez młodą
kadrę instruktorską, kwitnie autentyczne, bogate życie harcerskie. Po latach nudy i
sztampy młodzież spragniona jest romantycznej harcerskiej przygody i w drużynach
działających według dawnych sprawdzonych metod przygodę tę znajduje. Poza tym,
przynależność do ''prawdziwej'' drużyny harcerskiej daje możliwość zamanifestowania
swojego sprzeciwu wobec socjalistycznej rzeczywistości, ogarniającej wszystkie
dziedziny życia. W drużynach tych nikt nie przejmuje się oficjalnie obowiązującym
Prawem i Przyrzeczeniem oraz nakazem wychowania laickiego. Przyjmowane jest
dawne Przyrzeczenie i harcerze, zgodnie z przekonaniami wyniesionymi z domu
rodzinnego, uczestniczą w wielu przejawach życia religijnego. Wydaje się, że nadzieje
społeczne na pełne odrodzenie ruchu harcerskiego mają duże szanse powodzenia.
Jest to jednak, niestety, wrażenie mylne, powstające tylko tam, gdzie ze względów
historycznych obecne są silne środowiska dużo wcześniej związane z autentycznym
harcerstwem. W miejscowościach, gdzie większość rodziców nie ma żadnych
harcerskich doświadczeń, gdzie nie ma silnych środowisk instruktorskich, obraz
harcerstwa jest żałosny i obrzydliwy. Tam harcerstwo robione jest przez przebranych w
mundury etatowych aparatczyków wywodzących się z ZMP oraz zupełnie nie znających
się na rzeczy nauczycieli, którzy po prostu chcą dorobić do bardzo niskich pensji. W
ogromnej większości nie mają oni pojęcia o metodzie harcerskiej i nie akceptują
głównego jej postulatu – wychowania poprzez przykład osobisty instruktora. Wobec tego
nie czują się w obowiązku przestrzegania zasad tradycyjnego harcerskiego dekalogu i
jawnie go łamią, kompromitując w swoim środowiskach całą ideę harcerstwa.
Taki jest właśnie obraz ZHP w latach 1957-1958. W wewnętrznie niespójnym i pełnym
sprzeczności Związku toczy się walka o przyszłość ruchu harcerskiego. Każda z dwóch
stron ma jeszcze nadzieje walkę tę wygrać.
Jeszcze w grudniu 1956r. dwie nic o sobie nawzajem nie wiedzące grupy Zawiszaków
postanawiają reaktywować Szesnastkę.
Pierwsi – przedwojenni Zawiszacy w gronie 120 osób, zbierają się wokół Zyga
Wierzbowskiego i radzą, co robić w zmieniającej się sytuacji. Postanawiają działać
ostrożnie, ale zdecydowanie.
Drudzy - harcerze okupacyjni i powojenni nie mają żadnych wątpliwości. Szesnastka
musi zostać reaktywowana.
Obie grupy dowiadują się o sobie, próbując w Komendzie Chorągwi zarezerwować dla
siebie numer 16-ty. Wspólnymi siłami, zaczynając od zastępu zastępowych, udaje się
szybko odtworzyć Szesnastkę. Przedwojenni, bardziej doświadczeni instruktorzy
zajmują się opracowywaniem programów, regulaminów i instrukcji działania. Młodsi,
okupacyjni i powojenni, obejmują funkcje w Drużynie. Szkoła Staszica niestety już nie
istnieje. Szesnastka wznawia działalność w oparciu o chłopców z Liceum im. Kołłątaja
na Ochocie.
Już latem 1957 roku Drużyna złożona z czterech zastępów wyjeżdża na letni obóz.
Szesnastka, inspirowana przez przedwojennych instruktorów i kierowana przez
okupacyjnych i powojennych harcerzy, od początku przybiera dawny tradycyjny styl
pracy. Widomym znakiem powrotu na jej tradycyjny harcerski szlak staje się sztandar
drużyny. Ten dawny z 1925r., zakopany w ostatnich dniach Powstania Warszawskiego,
mimo wielu ponawianych prób, nigdy się już nie odnalazł. Prawdopodobnie tuż po wojnie
został odkopany przez saperów rozminowujących miasto i zniszczony przez „bezpiekę" .
Na szczęście siostry zakonne, które go przed wojną haftowały, zachowały stare sztance.
W 1958 roku te same siostry, na tych samych matrycach, uszyły sztandar nowy, ale
identyczny ze starym, na którym widniał orzeł w koronie. Zawiszacy wręczyli go Drużynie
na obozie latem tego samego roku.
Już w 1957 roku partia komunistyczna rozpoczyna odwrót od reform. Okazuje się, że
tzw. odwilż była tylko manewrem taktycznym, zastosowanym przez jedną z frakcji w
łonie partii komunistycznej w celu zdobycia poparcia społecznego i przejęcia władzy.
Jest to jednak ta sama grupa ludzi, która ponad dziesięć lat wcześniej zaprzedała Polskę
Związkowi Sowieckiemu, a później skwapliwie realizowała jego imperialną politykę,
terroryzując Polaków, mordując patriotów, fałszując wybory i pozbawiając naród
suwerennego państwa. Liberalizacja życia społecznego nie może być przez nich
kontynuowana, ani nawet utrzymywana, gdyż mogłoby to zagrozić ich władzy i
interesom imperium sowieckiego.
PZPR stopniowo, metodami administracyjnymi i policyjnymi, paraliżuje i likwiduje różne
przejawy niezależnego życia społecznego. Komuniści wznawiają ataki na kościół i
duchowieństwo. Ogranicza się nauczanie religii w szkołach. Wszechobecna cenzura na
powrót stara się uniemożliwić wyrażanie niezależnych opinii i wymianę myśli. Zamykane
są popularne gazety powstałe w okresie odwilży. Na szczęście, komuniści nie wracają
już do praktyki powszechnego terroru. Co prawda, w większości dziedzin życia nadal
panuje przymus, to jednak inna jest jego skala i formy wymuszania posłuszeństwa.
Poczucie strachu jest już znacznie mniejsze i ogranicza się do groźby utraty pracy, czy
uniemożliwienia kształcenia dzieci. Bardzo szybko nadzieja, która stała się udziałem
większości społeczeństwa, zastąpiona zostaje przez apatię. Przez kolejne lata w Polsce
panuje marazm i zastój nazywany przewrotnie ''małą stabilizacją''. Brak perspektyw i
niezaspokojone aspiracje powodują rosnące niezadowolenie społeczeństwa.
W marcu 1964 roku przeciwko społecznej i kulturalnej polityce partii protestują ludzie
nauki i twórcy kultury, wystosowując do władz tzw. ''List 34'' – pierwszy przejaw
zbiorowego protestu intelektualistów. Po opublikowaniu listu za granicą zaczynają się
represje i nagonka propagandowa na te środowiska. W efekcie nie dochodzi do żadnej
liberalizacji, a wręcz przeciwnie - działalność cenzury jeszcze bardziej się zaostrza.
Protest intelektualistów nie porusza społeczeństwa na tyle, by wyrwać je z marazmu, w
jakim znajduje się od kilku lat. Odnosi się wrażenie, że ludzie nie są już w stanie
uwierzyć w jakąkolwiek możliwość zmian. Pewien ferment utrzymuje się tylko w
środowiskach akademickich.
W 1965 i 1966 roku Polska przeżywa prymitywną kampanię propagandową skierowana
przeciwko kościołowi katolickiemu. Zostaje ona rozpętana w związku z prowadzonymi
przez duchowieństwo z powszechnym udziałem wiernych przygotowaniami i samą
uroczystością Tysiąclecia Chrztu Polski oraz listem biskupów polskich do biskupów
niemieckich w sprawie pojednania obu narodów. Prowadzone przez blisko dziesięć lat,
bo od 26 sierpnia 1957 roku, działania kościoła związane z Wielką Nowenną Tysiąclecia,
mają zneutralizować intensywną ateistyczną politykę władz i odnoszą zamierzony
skutek. Po dwudziestu latach komunizmu, w odróżnieniu od innych krajów tzw.
''demokracji ludowej'', Polacy nadal są narodem wierzącym. Nie mogą swojej wiary
manifestować w życiu publicznym, w szkole i w pracy, ale w życiu prywatnym nadal są
praktykującymi katolikami i posyłają dzieci na naukę religii prowadzoną w kościołach.
Odwrót od polityki tzw. "odwilży październikowej" bardzo szybko, bo już w 1958 roku,
daje się odczuć również w Związku Harcerstwa Polskiego. Kiedy tylko władze partyjne
postanawiają z powrotem „dokręcić śrubę", funkcjonariusze wywodzący się z OHPL
przechodzą do kontrataku. Zaczyna się od zmiany struktury naczelnych władz ZHP. W
kwietniu 1958 roku likwidacji ulega kierowana przez Aleksandra Kamińskiego Naczelna
Rada Harcerska, a on sam nie widząc dalszych możliwości wpływania na sytuację w
Związku, ustępuje z organizacji. Napór ideologiczny zmusza większość dawnych
instruktorów do opuszczenia swoich funkcji, grzebiąc nadzieje na odnowę trzeciej już w
historii organizacji o nazwie ZHP. Powoli okazuje się, że spontaniczna i pełna dobrych
chęci próba ''październikowej'' restauracji harcerstwa przynosi zatrute owoce. Dzięki
krótkotrwałemu udziałowi przedwojennych instruktorów we władzach nowego ZHP
komunistom udaje się uwiarygodnić swoją organizację młodzieżową. Jej socjalistyczna
ideologia i służące partii komunistycznej cele działania zyskują doskonałą formę
sprzyjającą uzyskaniu w miarę pełnej społecznej aprobaty. Przejmując zewnętrzne
symbole harcerskie, mundur, krzyż, nazewnictwo, komunistom udaje się wykorzystać
legendę ruchu harcerskiego do własnych politycznych celów. W nowym ZHP harcerze
mają „służyć sprawie socjalizmu" a nie, jak dawniej, „Bogu i Polsce".
Duża grupa rodziców nie zdaje sobie z tego sprawy, oceniając organizację po jej
zewnętrznym wizerunku przypominającym miły sercu obraz sprzed lat. Sądzą, że ich
dzieci wstępują do normalnego, przyzwoitego harcerstwa, gdy tymczasem wydają je na
żer partyjnym ideologom. Inni, bardziej wnikliwi, widząc harcerstwo w służbie
komunistycznej indoktrynacji młodzieży, odsuwają się od niego z obrzydzeniem.
Zwołany w 1959 roku Zjazd ZHP potwierdza w pełni socjalistyczny charakter organizacji.
W głosowaniach nad statutem mówiącym o pracy ZHP pod ideowym przywództwem
PZPR, o laickości harcerstwa i w innych ważnych głosowaniach, ujawnia się w pełni
zjawisko zdominowania organizacji przez ludzi wywodzących się z tradycji całkowicie
obcej prawdziwemu harcerstwu. Postanowienia te przyjmowane są przy kilku zaledwie
głosach sprzeciwu.
Podobnie jest w kolejnych latach. W 1963 roku zostaje ponownie zmienione Prawo i
Przyrzeczenie Harcerskie. Wierność sprawie socjalizmu staje się nadrzędnym hasłem
''wychowania'', a właściwie politycznej indoktrynacji młodzieży. Przy czym, w
międzyczasie komunistyczna pedagogika określa nieco inne niż poprzednio cele tzw.
wychowania socjalistycznego. W okresie ZMP jego efektem miał być bierny, pozbawiony
własnej inicjatywy i wyższych ambicji, ale za to w pełni lojalny, obywatel
komunistycznego państwa. Tamta epoka została skrytykowana, a więc i cele
wychowania zostały zmodyfikowane. Teraz komuniści określają je jako dążenie do
ukształtowania, aktywnego członka ich partii - człowieka świadomego zdobyczy rewolucji
i zdolnego do dalszej, twórczej budowy socjalizmu. Komuniści uznają też, że do
osiągnięcia tak sprecyzowanego celu mogą z powodzeniem wykorzystać niektóre
elementy metodyki harcerskiej. Nie rezygnują więc z niej, lecz modyfikują,
przystosowując do własnych celów. Zmieniony zostaje system stopni harcerskich.
Zlikwidowana zostaje odrębność stopni męskich i żeńskich. Zmianie ulegają
szczegółowe wymagania i wydatnie obniżony zostaje ich poziom. Dla podkreślenia tych
zmian dawne tradycyjne nazwy stopni zostają zastąpione nowymi. ZHP kierowane jest
już całkowicie przez byłych działaczy OHPL. Ludzie ci realizują zalecenia PZPR, by
objąć swoim oddziaływaniem jak największą ilość młodzieży. Harcerstwo ma być
masowe. Wszystko jest temu podporządkowane – obniżanie wymagań, zatrudniane
etatowych wychowawców, stosowanie szkolnego przymusu wstępowania do
kierowanych przez nauczycieli drużyn, patrzenie przez palce na zjawisko palenia
papierosów i picia alkoholu przez harcerzy i instruktorów, a nawet koedukacja wabiąca
starszą młodzież swoim damsko – męskim urokiem.
Masowa, licząca ponad milion członków organizacja, z roku na rok coraz bardziej
upodabnia się do swego prawnego i ideowego pierwowzoru, czyli pionierskiej OHPL.
Ale na szczęście nie do końca.
Wśród ogromnej masy pseudoharcerskich drużyn istnieje pewna niewielka liczba
środowisk opierających się demoralizującym trendom. Z reguły są to drużyny harcerskie,
które potrafiły utrzymać ściślejszy kontakt z instruktorami wywodzącymi się z
prawdziwego harcerstwa. Dzięki ich wpływom oraz ideowej i metodycznej opiece, udaje
się tym drużynom zachować wiele elementów tradycyjnego harcerstwa. Częściej są to
pewne tradycyjne, zewnętrzne formy, jak dawne zwyczaje, obrzędowość, nazewnictwo
stopni, dbałość o prezencję i sprężystość. Rzadziej udaje się stosować oficjalnie wyklęty,
tradycyjny ideał wychowawczy, wyrażony w przedwojennym Prawie i Przyrzeczeniu
Harcerskim. To wymaga bowiem zachowania pełnej tajemnicy, co nie jest proste w
pracy z młodzieżą. Ale i takie środowiska funkcjonują w ramach tego samego ZHP.
Wiosną 1958 roku załamują się nadzieje na prawdziwe odrodzenie ZHP. Dawni
instruktorzy harcerscy odchodzą lub zostają usunięci z władz związku. Komuniści
odzyskują pełną kontrolę nad harcerstwem. Zaczyna się stopniowy powrót do
pionierskich celów i metod pracy. Nie ma to jednak, jak na razie, żadnego wpływu na
działalność Szesnastki. Należy ona do tych drużyn, które dzięki stałej i bliskiej łączności
z dawnymi harcerzami i instruktorami rozwijają się opierając swoją pracę na
tradycyjnych wartościach i ideałach harcerskich oraz na sprawdzonej od lat metodyce.
Na jej czele, aż do 1966 roku, stoją instruktorzy przygotowani do pracy w okresie 1945-
1949, przy czym większość z nich ma za sobą wojenną służbę w konspiracyjnej
Szesnastce i AK..
Początkowe trudności organizacyjne, związane z brakiem młodszej kadry, po kilku
latach intensywnej pracy mijają. Rośnie nowa kadra instruktorska złożona z harcerzy,
którzy wstąpili do Drużyny po 1956 roku. Drużyna nabiera impetu. Rozrasta się w
Szczep złożony z czterech drużyn działających prężnie przy czterech szkołach na
Ochocie. Są to wyłącznie drużyny męskie. Szesnastka nie poddaje się bowiem
zethapowskiej tendencji koedukacyjnej, słusznie widząc w niej podstęp zmierzający do
demoralizacji młodzieży i zniszczenia tradycyjnych metod pracy harcerskiej. A te w
Szesnastce są żywo kultywowane. Szczep jaskrawo odróżnia się od swojego
pseudoharcerskiego otoczenia wyglądem, liczebnością, sprawnością organizacyjną,
przywiązaniem do tradycji i atmosferą ideową.
Od początku lat sześćdziesiątych coraz większy wpływ na kształt Szczepu zaczyna
zyskiwać młoda kadra złożona z chłopców urodzonych już w tzw. Polsce Ludowej. Rodzi
to bardzo poważne konsekwencje. Przede wszystkim, ci młodzi ludzie zupełnie nie znają
innego świata niż ten, który zawsze ich otaczał, a który ukształtowany został według
zasad socjalistycznej rewolucji. Nie mając porównania, nie są w stanie dostrzec wielu
negatywnych zjawisk towarzyszących ich życiu. Ponadto, nie byli świadkami samej
rewolucji, bo albo nie było ich wtedy na świecie, albo byli za młodzi, by cokolwiek
pamiętać i rozumieć. Nie znają więc pełnej prawdy o jej zbrodniczym przebiegu.
Komunistyczna propaganda i socjalistyczny system edukacji szkolnej, któremu są od lat
poddawani, ukrywa wszelkiego rodzaju zdradę, zbrodnie i wynaturzenia rewolucji oraz
gloryfikuje absurdy systemu socjalistycznego. Na skutek tego, ludzie ci są bardziej
otwarci na otaczająca ich socjalistyczną rzeczywistość, niż ich starsi przyjaciele, którzy
byli naocznymi świadkami, a nieraz doświadczyli też na własnej skórze zdrady, zbrodni,
złodziejstwa i oszustwa. W dużo większym stopniu są też podatni na zgubne trendy
obowiązujące w ZHP i siłą rzeczy przenikające do Szesnastki, choćby poprzez kursy
instruktorskie i kontakty z innymi drużynami.
Jedną z takich ''mód'', która przenika do Szesnastki, jest lekceważenie nakazu
abstynencji wynikającego z 10-tego punktu Prawa Harcerskiego. Można powiedzieć, że
zawsze, w każdym pokoleniu, papierosy i alkohol pociągają młodzież jako atrybut
dorosłości. W latach sześćdziesiątych nic się pod tym względem nie zmienia. Ale
zmienia się harcerstwo. Dawniej, chcąc ochronić młodzież przed zgubnymi nałogami,
władze ZHP przykładały do tego problemu szczególną wagę, traktując niezwykle
rygorystycznie tradycyjny harcerski nakaz abstynencji. Teraz, rządzący harcerstwem
komuniści podchodzą do abstynencji w dziwnie liberalny sposób. Ciekawa rzecz. Ci
sami komuniści, którzy z taką zaciętością walczą z dawnymi tradycjami harcerskimi i
którym tak bardzo zależy na obniżaniu wszelkich ideowych wymagań stojących na
przeszkodzie masowemu rozwojowi organizacji, akurat ten, tradycyjny nakaz,
wymagający ogromnej siły charakteru, decydują się zachować w sformułowanym po
swojemu, nowym Prawie Harcerskim. I to w sytuacji, gdy przytłaczająca większość ich
własnych, partyjnych i będących na usługach partii instruktorów, publicznie pali
papierosy i zupełnie nie ukrywa pociągu do kieliszka. Jedynym logicznym
wytłumaczeniem tej niekonsekwencji jest zamiar deprecjacji znaczenia tradycji i idei
harcerskiej. Komunistyczni specjaliści od inżynierii społecznej wiedzą bowiem
doskonale, że większość młodzieży harcerskiej na skutek presji środowiskowej, a
zwłaszcza złego przykładu i przyzwolenia płynącego z góry, jest w stałym konflikcie z
tradycyjnym 10-tym punktem prawa. Harcerze, traktując go z przymrużeniem oka,
przyjmują postawę lekceważącą, nie tylko wobec tego wymogu, ale wobec całej ideowej
strony harcerstwa. Podobnie, traktując niewygodny i uwierający sumienie nakaz jako
element tradycji, obracają się przeciwko tradycji w ogóle.
W latach sześćdziesiątych poszczególne drużyny Szesnastki żyją własnym,
niejednokrotnie bardzo bujnym życiem. To prowadzi do częstych i różnorodnych
kontaktów z innymi środowiskami oraz władzami hufca i chorągwi. Trudno uniknąć ich
demoralizującego wpływu na świeżo upieczonych instruktorów i starszych harcerzy. Tym
bardziej, że ich odporność na socjotechniczne zabiegi komunistycznych władz nie
odbiega od ogólnej normy i jest praktycznie równa zeru. Jeżeli na spotkaniach
instruktorskich większość pali, jeżeli w innych drużynach dzieje się to samo, to prędzej
czy później słabsze lub nie pojmujące istoty rzeczy jednostki zaczynają robić to samo.
Kiedy w 1966 roku Szczepowy orientuje się, że problem dotyczy także Szesnastki, wraz
z innymi Zawiszakami próbuje energicznie przeciwdziałać powstałej sytuacji. Jednak jest
już za późno. Na tym tle dochodzi do konfliktu pomiędzy starą i młodą kadrą Szczepu,
który ujawnia głębsze podłoże kryzysu harcerskich wartości. Zaprojektowany przez
komunistów mechanizm demoralizacji zaczyna działać i zbiera swoje żniwo również w
Szesnastce. Okazuje się, że nie chodzi już tylko o abstynencję. Młodzież zaczyna
poddawać w wątpliwość wiele innych aspektów wychowania i metod stosowanych przez
''staruszków''.
W rezultacie ujawnionych różnic w traktowaniu harcerstwa i metod wychowania, starsi
doświadczeni instruktorzy dochodzą do wniosku, że nie są już w stanie przeciwstawić
się żywiołowi młodości i odchodzą ze Szczepu, pozostawiając młodszym swoje funkcje –
z funkcją szczepowego włącznie. Nie oznacza to jednak, że odwracają się od
Szesnastki. Nadal pozostają blisko, starając się oddziaływać na nią tyle, że w inny
sposób, niejako z zewnątrz – spoza ZHP.
Nowa młoda kadra przejmuje ster pracy Szesnastki w swoje ręce. Młodzi instruktorzy nie
mają już tak głębokich dylematów jak starsi. Nieco płycej traktują swoje instruktorskie
powinności i samą ideę harcerską. Dla nich wszystko jest prostsze. Zaczynają stosować
obowiązujące już od trzech lat w całym ZHP Przyrzeczenie i Prawo Harcerskie,
akcentujące wierność sprawie socjalizmu. Nie oznacza to wcale, że młoda kadra
przejęta jest do żywego oficjalnie obowiązującą ideologią komunistyczną i, że
postanawia aktywnie wspierać zamiary partii wobec młodzieży. Nic z tych rzeczy.
Prawda jest banalna. W latach 60-tych słowo ''socjalizm'' dla większości młodych ludzi
jest zupełnie neutralne. Nie kojarzy się tak tragicznie, jak starszemu pokoleniu.
Napotykane na każdym kroku, słyszane kilka razy dziennie, zostaje oswojone i
uznawane jest za nieodłączny składnik rzeczywistości, której w żaden sposób nie można
zmienić. Co więcej, słowo to, w odczuciu młodzieży, zupełnie nic nie znaczy – jest tylko
oficjalnym frazesem, którego używanie stało się obowiązkowym rytuałem we wszystkich
pozaprywatnych sytuacjach życiowych – również w harcerstwie. Dlatego, w
przeciwieństwie do starszych Zawiszaków, młodej kadry zupełnie ono nie razi i w niczym
jej nie przeszkadza. Na kursach instruktorskich, w kontaktach z innymi drużynami,
przekonano ich, że skoro w ZHP obowiązuje tak sformułowane przyrzeczenie, to jest
rzeczą najzupełniej normalną, że należy je stosować, tak samo jak stosuje się wszystkie
inne regulaminy organizacyjne.
Na szczęcie dobrą i nadal kultywowaną tradycją Szesnastki jest składanie przyrzeczeń
na ręce wybitnych instruktorów – Zawiszaków. Czeka się z tym na odpowiednią okazję –
na Choinkę lub Święto Obozu, w trakcie których Drużynę odwiedzają jej byli harcerze.
Najczęściej przyrzeczenie przyjmuje największy zawiszacki autorytet - Zyg
Wierzbowski,
który zawsze stosuje rotę przedwojenną. Gdy zabraknie Zyga, obrzęd przyrzeczenia
prowadzi inny, najstarszy z obecnych były instruktor. Każdy z nich również wypowiada
słowa roty przedwojennej. Niektórzy, nawiązując do rozwiązań z końca lat
czterdziestych, w zależności od własnych przekonań, modyfikują tekst opuszczając
słowo ''Bóg'' lub zastępując je ''Dobrem Najwyższym''. Tylko w bardzo sporadycznych
sytuacjach przyrzeczenie przyjmuje któryś z aktualnie pełniących funkcję młodych
instruktorów. Dopiero wtedy stosowana jest oficjalna, regulaminowa rota obowiązująca w
ZHP. Zdarza się to jednak niezmiernie rzadko.
Tak ukształtowana praktyka postępowania bardzo wiele mówi o kondycji ideowej
ówczesnej Szesnastki i postawach kierujących nią instruktorów. Wśród licznej kadry
Szczepu wyraźnie daje się zaobserwować dwa typy postaw. Pierwszy ma niestety
związek z ogólną sytuacją ówczesnego młodego pokolenia i z demoralizującymi
wpływami płynącymi z ''zethapowskiego'' otoczenia Szesnastki. Dla pewnej części
instruktorów sprawy ideowe są po prostu całkowicie obojętne. Nie przykładają żadnej
wagi do wypowiadanych słów, nie traktują poważnie żadnych ideowych deklaracji,
ponieważ ranga tych słów i ranga jakichkolwiek deklaracji została w procesie ich
szkolnej socjalizacji sprowadzona do zera. Świadomie lub podświadomie marginalizują
znaczenie idei i tradycji harcerskiej, gdyż sami są z nimi w jawnym ''nałogowym''
konflikcie i tylko w ten sposób mogą sami przed sobą i przed harcerzami w Drużynie
uzasadnić posiadanie prawa do tytułowania się instruktorami harcerskimi. Dla nich
harcerstwo to tylko mundur, obóz, wycieczka, musztra, terenoznawstwo, ognisko i nic
więcej. Gdyby chcieli traktować je głębiej, to znaczy bardziej ideowo, musieliby uznać,
że sami nie spełniają wymogów i warunków nazywania się harcerzami. Chcąc pozostać
instruktorami i zachować czyste sumienie, musieliby dużo zmienić w swoim życiu – a to
wymagałoby wielu trudnych wyrzeczeń. Po co, kiedy można udawać, że dawne
tradycyjne i ideowe harcerstwo, to przeżytek minionej epoki, który w obecnych czasach
nie znajduje zastosowania.
Ale nie wszyscy przecież młodzi instruktorzy Szesnastki są do tego stopnia
zdemoralizowani. W Szczepie są też chłopcy reprezentujący inny typ postawy, którzy
godnie wywiązują się ze swoich harcerskich i instruktorskich obowiązków, przestrzegają
Prawa, dają dobry przykład młodszym i starają się poważniej traktować spuściznę
Szesnastki. Świadomie podejmują trud ukształtowania swoich harcerzy tak, by po
opuszczeniu Drużyny byli to ''...ludzie zaradni, koleżeńscy, twardzi, pełni silnej woli,
prawdomówni, zdrowi, otwarci, dobrzy dla ludzi, chętni do pomocy i pracy...''. Cytat ten
pochodzi z planu zamierzeń na 1966 rok. Jak widać, jest to obraz tzw. porządnego
człowieka, który zawsze był elementem tradycyjnego, harcerskiego ideału
wychowawczego. Ale obraz ten pozbawiony jest zupełnie sfery postaw obywatelskich,
których kształtowaniem harcerstwo, zwłaszcza to przeznaczone dla starszych chłopców,
zawsze się zajmowało i co wyróżniało nasz ruch od innych systemów wychowania
etycznego. Indyferentyzm wobec zagadnień wychowania obywatelskiego i
patriotycznego łatwo wytłumaczyć i w pewnym sensie usprawiedliwić, gdyż wynika on z
przyjęcia postawy obronnej przed agresywnym ideologicznie otoczeniem. Mówiąc
wprost – większość młodych ludzi w ówczesnej Polsce unika mieszania się w politykę,
gdyż uważa ją za coś prymitywnego, obrzydliwego i zarazem niebezpiecznego. Jest to
niestety pogląd słuszny. W rządzonej przez komunistów Polsce nie ma miejsca na
żadne polityczne niuanse i odcienie poglądów. Polityka jest czarno-biała i uproszczona
do granic absurdu. Można być tylko za socjalizmem, za partią i za Związkiem
Radzieckim, albo przeciwko temu. Innej możliwości nie ma. Dla każdego uczciwego
człowieka to pierwsze jest po prostu obrzydliwe, a drugie, ze względu na totalitarny
charakter systemu politycznego, szalenie niebezpieczne. Tymczasem, w totalitarnym,
komunistycznym państwie, każdej nieomal formie aktywności publicznej nadawany jest
wydźwięk polityczny. Jesteś praktykującym katolikiem, oznacza to, że negujesz
materialistyczne podstawy socjalizmu. Idziesz do kina na film rosyjski – dajesz
świadectwo przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Posiadasz dolary – okazujesz brak
zaufania do socjalistycznych instytucji finansowych. Otworzyłeś mały sklepik –
występujesz przeciwko socjalistycznym zasadom gospodarowania. Słuchasz
amerykańskiej muzyki – popierasz imperialistyczną i burżuazyjną kulturę zachodu. W tej
sytuacji, trudno się dziwić, że młodzież szuka spokojnego i bezpiecznego azylu, w
którym mogłaby schronić się przed wszechobecną i wciskająca się w ich życie polityką.
Poza tradycyjną rodziną naprawdę bardzo trudno jest znaleźć takie miejsca. Młodzieży
zaś rodzina nie wystarcza. Oni potrzebują kontaktu z rówieśnikami, przyjaźni i
możliwości realizowania wspólnych zainteresowań. Rolę takiego azylu mogłoby pełnić
harcerstwo, gdyby nie to, że jako całość jest ideologicznie i politycznie
podporządkowane partii komunistycznej i tak samo, jak wszystkie inne publiczne
instytucje wymaga na każdym kroku manifestowania swojej służalczej postawy
politycznej. W ramach tego harcerstwa funkcjonują jednak drużyny potrafiące zachować
jakąś elementarną neutralność. Jedną z nich jest Szesnastka, w której wielu chłopców
znajduje swój upragniony azyl polityczny.
Właśnie potrzebą utrzymania tego azylu można tłumaczyć większy brak zainteresowania
sprawami ideowymi i pomijanie sfery wychowania obywatelskiego. Jest rzeczą
oczywistą, że podjęcie próby świadomego kształtowania postaw obywatelskich harcerzy
musiałoby się wiązać z koniecznością nazwania sytuacji, w jakiej znajduje się państwo
polskie i określenia jakiejś przyszłościowej wizji, do której trzeba by przygotowywać
przyszłych obywateli. Jest to jednak zupełnie niemożliwe, jeśli chce się zachować pełną
apolityczność.
Z tego samego wynika stosowany w Szesnastce wybieg umożliwiający instruktorom
Szczepu uniknięcie konieczności określenia jasnego i zdecydowanego stanowiska
wobec Przyrzeczenia Harcerskiego. Formułując tak, a nie inaczej nową rotę
przyrzeczenia, komuniści doprowadzili do sytuacji, że jakakolwiek deklaracja w tej
sprawie byłaby w istocie deklaracją o charakterze politycznym. Gdyby bowiem młodzi
instruktorzy zdecydowali się, jak dawniej, stosować rotę przedwojenną, oznaczałoby to
wybór tradycyjnego systemu wartości, a co za tym idzie zanegowanie obowiązujących
celów wychowania socjalistycznego, czyli innymi słowy - czynne wystąpienie przeciwko
istniejącemu ustrojowi PRL. W dodatku obrzęd przyrzeczenia musiałby być urządzany w
konspiracji. Wszystko to mogłoby sprowadzić poważne konsekwencje, nie tylko na nich
osobiście, ale także i na Szesnastkę. Gdyby natomiast z przekonaniem opowiedzieli się
za nową, obowiązującą w ZHP rotą przyrzeczenia, to konsekwencją tego musiałoby być
uniemożliwienie Zawiszakom przyjmowania przyrzeczeń według starej roty. Zostałoby to
odczytane przez Zawiszaków i rodziców harcerzy jako wyznanie ''wiary w sprawę
socjalizmu'' i deklaracja żarliwego poparcia dla zamierzeń partii komunistycznej.
Postawa taka spotkałaby się z potępieniem obydwu grup, bez których Szesnastka nie
mogłaby istnieć, lub nie byłaby Szesnastką.
Stosowana w Szczepie zwyczajowa praktyka dotycząca Przyrzeczenia Harcerskiego jest
niezwykle wygodna i pożyteczna dla wszystkich zainteresowanych. Aktualnie pełniący
swoje funkcje instruktorzy wyręczając się Zawiszakami nie muszą podejmować żadnych
politycznych wyborów i deklaracji. Zawiszacy zachowują możliwość wpływania z
zewnątrz na charakter Szczepu i kształtowania panującej w nim atmosfery w duchu
tradycji harcerstwa i Szesnastki. Nie będąc członkami organizacji i nie podlegając
żadnym rygorom regulaminowym, mogą postępować w zgodzie z własnym sumieniem.
Harcerze podczas składania przyrzeczenia nie są zmuszani do składania
wiernopoddańczych, politycznych deklaracji i mogą przypinać krzyż harcerski bez
konfliktu i wyrzutów sumienia.
Stosowana praktyka jest również bardzo bezpieczna. W przypadku jakiejkolwiek
interwencji władz, spowodowanej wykryciem przypadku stosowania zakazanej,
nieregulaminowej roty, można tłumaczyć się incydentalnością zdarzenia, brakiem
wpływu na starszych wiekiem ludzi, czy zwykłą pomyłką wynikającą z ich dawnych
przyzwyczajeń i podeszłego wieku. Co najwyżej, władze mogą zakazać zapraszania
Zawiszaków do udziału w uroczystościach Szczepu. To jednak byłoby bardzo trudne do
wyegzekwowania. Również Zawiszakom praktycznie nic nie grozi. Nie będąc członkami
ZHP, nie są obowiązani do przestrzegania jego postanowień regulaminowych i
statutowych. Nie można ich też wyrzucić z czegoś, do czego nie należą, ani odsunąć od
pracy z młodzieżą, bo i tak, na co dzień z nią nie pracują.
Zastosowane w Szesnastce rozwiązania wydają się optymalne. Mają jednak dwa
mankamenty natury podstawowej. Metoda ''umywania rąk'' jest tak samo wątpliwa
moralnie w epoce Piłata jak i w epoce Gomułki. Nie da się na niej budować żadnych
pozytywnych wartości wychowawczych. Można też podnieść zarzut, że utrwalanie
postaw obojętności wobec zastanej sytuacji politycznej nie służy Polsce. Jest to bez
wątpienia prawda. Na usprawiedliwienie warto zauważyć, że Szesnastka nie działa w
próżni, tylko w konkretnym otoczeniu społecznym i podlega wpływom tego otoczenia. A
w połowie lat sześćdziesiątych całe polskie społeczeństwo owładnięte jest atmosferą
obojętności, marazmu i braku nadziei na jakiekolwiek szybkie zmiany. Jednak zadaniem
harcerstwa powinno być kształtowanie ludzi tworzących później elity społeczne, których
powinnością jest inspirować i stać na czele najrozmaitszych ruchów społecznych. Na
skutek przyjętej taktyki Szesnastka nie jest w stanie w pełni skutecznie wypełniać tego
zadania.
Jest też mankament czysto praktyczny. W Szesnastce narasta kontrowersja pomiędzy
instruktorami reprezentującymi dwie opisane wyżej postawy. Na przełomie 1966 i 1967
roku wydaje się, że większe wpływy posiadają ludzie, którzy cynicznie odrzucają głębsze
ideały harcerskie i metodę wychowania poprzez przykład osobisty. Natomiast ci, którzy
respektują w swoim życiu nakaz abstynencji, a tylko z chęci trzymania się z dala od
polityki unikają jasnych deklaracji ideowych, są grupą wyraźnie słabszą. Tymczasem,
zgodne z tradycją harcerską i korzystne wychowawczo rozstrzygnięcie tej kontrowersji
jest możliwe, ale tylko na gruncie argumentów ideowych, których obie strony, z racji
przyjętej postawy, nie są w stanie zastosować. Wobec tego, nie ma mowy o żadnej
rzeczowej dyskusji na ten temat. To powoduje, że niekorzystne zjawiska wychowawcze
z biegiem czasu rozprzestrzeniają się coraz bardziej i schodzą w dół hierarchii drużyn.
Mówiąc wprost, coraz więcej harcerzy i w dodatku coraz młodszych, widząc zły przykład
i przyzwolenie płynące z góry, ulega demoralizującej modzie i jest ''na bakier'' z 10-tym
punktem Prawa.
O tym, że jest to mankament bardzo poważny, Szesnastka boleśnie przekona się kilka
lat później, gdy dotknie ją potężny i trudny do przezwyciężenia kryzys kadrowy i
organizacyjny.
Na razie jednak, zewnętrzny obraz Szesnastki jest bardzo korzystny. W Szczepie
działają trzy drużyny: starszoharcerska ''Zawrat'' i dwie młodszoharcerskie: ''Wierchy'' i
''Grunwald'', skupiając w sumie około stu harcerzy. Drużyny te zachowują dużą
intensywność wyjazdów turystycznych, dbałość o umundurowanie, dyscyplinę i
sprężystość. Szczep wydaje ''Sulimczyka''. Dostosowując się do nowego,
obowiązującego w całym ZHP, regulaminu zmienione zostaje nazewnictwo i
oznakowanie stopni harcerskich, ale nadal obowiązuje wysoki poziom wymagań i polowy
charakter biegów harcerskich. Szesnastka jak dawniej szczyci się własnymi tradycjami i
uważa samą siebie za wzór godny naśladowania. Tyle tylko, że niektórzy instruktorzy z
kierownictwa Szczepu tradycje te pojmują bardzo powierzchownie, sprowadzając je do
składników drugorzędnych.
Pod koniec 1967 roku jedna z walczących o władzę frakcji w łonie PZPR rozpętuje
''antysyjonistyczną'' kompanię propagandową. Jej celem jest usunięcie starych działaczy
komunistycznych, z których duża część jest pochodzenia żydowskiego. Charakter
kampanii wywołuje pewne napięcie społeczne zarówno po stronie jej animatorów i
zwolenników, jak i przeciwników. Jej niezamierzonym przez komunistów skutkiem jest
wzrost aktywności społecznej. Jednym z przejawów specyficznej atmosfery politycznej
na przełomie 1967 i 1968 roku jest bardzo żywa, wynikająca z antyrosyjskich nastrojów,
reakcja publiczności warszawskiej na przedstawienie ''Dziadów'' Adama Mickiewicza w
Teatrze Narodowym. Decyzja władz komunistycznych o zdjęciu dramatu z afisza jest
przyczyną protestacyjnych demonstracji studentów i zbierania podpisów pod petycjami w
obronie tradycji narodowych i swobód demokratycznych. 8 marca na dziedzińcu
Uniwersytetu Warszawskiego dochodzi do wiecu w obronie dwóch studentów
relegowanych z uczelni w związku prowadzoną akcją protestacyjną. Wiec zostaje
brutalnie rozpędzony przez oddziały milicji i bojówki tzw. aktywu robotniczego. Udział
studentów radykalizuje formy protestu. Ulice Warszawy są areną dawno niewidzianych
demonstracji i starć ulicznych. Komuniści starają się zantagonizować klasę robotnicza z
protestująca inteligencją i w dużej mierze im się to udaje. Zaostrzeniu ulega też nagonka
antysemicka. W jej ramach przeprowadzane są czystki w partii komunistycznej i we
wszystkich urzędach i instytucjach. Efektem tej nagonki jest emigracja z Polski około 20
tys. osób pochodzenia żydowskiego.
Rok 1968 to czas protestów obejmujących nie tylko Polskę. Najostrzejszy przebieg ma
tzw. ''Praska Wiosna'', czyli wielki zryw społeczeństwa Czechosłowacji w celu
zreformowania obowiązującego tam jeszcze systemu stalinowskiego. W sierpniu 1968
roku dochodzi w ''zrewoltowanej'' Czechosłowacji do interwencji zbrojnej państw Układu
Warszawskiego, w której udział bierze także Ludowe Wojsko Polskie. Wydarzenie to
ponownie przypomina podbitym przez Związek Radziecki narodom o granicach
możliwych aspiracji.
W tym okresie socjalistyczna gospodarka popada w kompletną stagnację. Centralne
planowanie, będące komunistyczną metodą sterowania gospodarką jest, bo z założenia
musi być, błędne i nieefektywne. Państwowa forma własności przedsiębiorstw hamuje
rozwój gospodarczy. Przedsiębiorstwa, które teoretycznie należą do wszystkich, tak
naprawdę nie należą do nikogo. Nikomu też nie zależy na jakości produkcji, na
modernizacji i obniżaniu kosztów. Ludzie, którzy nie mogą się bogacić i posiadać
własności nie mają też motywacji do lepszej pracy. Pracują nieefektywnie. Normą staje
się to, że państwowe przedsiębiorstwa produkują nikomu niepotrzebne i w dodatku
drogie buble, byle tylko coś produkować i wykonywać założone plany. Ludzie jednak nie
potrzebują bubli. Potrzebują rzeczy, których się w ogóle nie produkuje lub produkuje za
mało. W Polsce żyje się coraz gorzej. Zaczyna brakować wszystkiego. W 1970 roku na
Wybrzeżu wybuchają protesty robotnicze przeciwko centralnie zaplanowanej ogromnej
podwyżce cen. Protesty te zostają krwawo stłumiony przy użyciu wojska i milicji. W
Trójmieście dochodzi do masakry udających się do pracy robotników. Groźba
rozszerzenia się protestów i strajku powszechnego zmusza komunistów do wymiany
ekipy rządzącej partią i państwem.
Wydarzenia z marca 1968 roku mają niewielki wpływ na pracę ZHP. W ramach
antysemickich czystek usunięta zostaje pewną część instruktorów, ale są to raczej
instruktorzy związani z socjalistycznymi koncepcjami wychowania, więc nie ma to
żadnego znaczenia dla ogólnego charakteru organizacji. Również wyraźnie zauważalny
w społeczeństwie wzrost nastrojów patriotycznych nie znajduje żadnego odbicia w
ogólnym obrazie Związku. W poszczególnych i bardzo nielicznych drużynach, gdzie
instruktorami są studenci i gdzie utrzymuje się kontakty ze środowiskami byłych
harcerzy, wypadki marcowe wywołują pewien impuls w kierunku większego
zainteresowania i powrotu do tradycji harcerskich. Ale w swojej prawie dwumilionowej
masie ZHP jest już organizacją w pełni kontrolowaną przez PZPR i jej aparat
bezpieczeństwa, a w związku z tym lojalnej wobec ośrodków decyzyjnych kadrze
instruktorskiej z wielką łatwością udaje się ''nie zauważyć'' zachodzących w
społeczeństwie zjawisk.
Kiedy formułuje się oceny dotyczące efektów podjętej w 1956 roku próby odrodzenia
harcerstwa, która niewątpliwie zakończyła się klęską, trzeba zadać sobie jedno ważne
pytanie. Czy w tamtej sytuacji można było postąpić inaczej? Na pewno nie.
Komunistyczne władze nie zezwoliłyby na żadną inną formę działalności harcerskiej, jak
tylko i wyłącznie w ramach kontrolowanej przez siebie organizacji. Przy wszystkich
negatywnych skutkach rozpoczętej wtedy akcji, z których najgorszym było
uwiarygodnienie komunistycznego ZHP z równoczesnym obniżeniem prestiżu
społecznego harcerstwa jako takiego, udało się osiągnąć jeden ważny i
niezaprzeczalnie pozytywny efekt. Stworzono możliwość reaktywowania wielu
wartościowych środowisk harcerskich. Części z nich udało się przetrwać ciężkie czasy i
przenieść w przyszłość pochodnię nadziei, od której kiedyś, w lepszych czasach, uda się
na nowo rozniecić harcerski płomień.
Jesienią 1967 roku w Polsce zaczyna być już wyczuwalne pewne napięcie społeczne,
które za kilka miesięcy doprowadzi do tzw. ''wypadków marcowych''. Aktywizuje się
środowisko Zawiszaków, którym coraz bardziej nie podoba się sytuacja w Szczepie.
Dzięki ich wsparciu i dzięki postawie niektórych czynnie działających instruktorów i
starszych harcerzy, Szesnastka znajduje w sobie dość wewnętrznej siły, aby usunąć ze
swoich szeregów ludzi sprzeniewierzających się Prawu Harcerskiemu, łącznie z
instruktorami odpowiedzialnymi za ten stan rzeczy. Nowe kierownictwo usiłuje
przywrócić zawiszackie metody wychowania harcerskiego.
Ale powstałego spustoszenia ideowego i upadku autorytetu harcerstwa nie udaje się już
całkowicie naprawić. Kryzysowi idei towarzyszy kryzys organizacyjny. W wyniku selekcji
część harcerzy zostaje usunięta z drużyn, część odchodzi nie rozumiejąc
wprowadzanych zmian i rygorów. W ciągu zaledwie dwóch lat od chwili ustąpienia
dawnych Zawiszaków, Szczep składający się wcześniej z czterech prężnie działających
drużyn redukuje się do zaledwie jednej młodszoharcerskiej drużyny o nazwie
''Grunwald'', i to drużyny nie najsilniejszej.
W 1968 roku, na fali patriotycznych nastrojów społecznych wywołanych wypadkami
marcowymi, Zawiszacy postanawiają upamiętnić wysiłek Szesnastki w służbie Ojczyzny
i jednocześnie dostarczyć Drużynie silnego bodźca do głębszej refleksji na temat
własnych tradycji. Fundują tablicę pamiątkową o treści:
''Pamięci Harcerzy 16 Warszawskiej Drużyny Harcerzy im. Zawiszy Czarnego,
walczących i poległych za Ojczyznę i ideały harcerskie w latach 1914-1945. Zawiszacy ''
Tablica zostaje wmurowana dnia 19 października 1968 roku w kościele św. Jacka na
ulicy Freta. Wydźwięk tego wydarzenia jest jednoznaczny. Upamiętniona zostaje, a
przez to przybliżona nowemu pokoleniu, odważna, ofiarna, okupiona krwią służba ich
poprzedników w walkach o niepodległość - w wojnie z Rosją Bolszewicką oraz w
szeregach Armii Krajowej walczącej o wyzwolenie Polski spod okupacji niemieckiej i o
uchronienie kraju przed okupacją sowiecką. Podkreślony zostaje nie tylko ideał służby
Polsce, ale także służby bliźniemu. Tablica upamiętnia przecież także tych harcerzy
Szesnastki, którzy zginęli w czasach pokoju, ratując ludzkie życie. Ogólne przesłanie,
jakie płynie ze słów wyrytych w kamieniu adresowane jest bezpośrednio do pogrążonej
w kryzysie ideowym Drużyny. Zawiszacy dobitnie podkreślają na czym naprawdę polega
istota tradycji Szesnastki. Że jest nią służba Polsce i krzewienie ideałów harcerskich
nawet wtedy, gdy wymaga to wielu trudnych poświęceń, z ofiarą życia włącznie. Ponadto
ważne jest miejsce, w którym akt ten zostaje dokonany. Jest nim świątynia katolicka,
jedyne miejsce gdzie tego typu tablica pamiątkowa może zostać wmurowana, gdzie nie
sięgają macki komunistycznej cenzury i gdzie Polacy mogą jeszcze czuć się ludźmi
wolnymi.
Od tego dnia rozpoczyna się tradycja corocznych mszy świętych odprawianych około
20 października (umowna data powstania Szesnastki) w intencji Zawiszaków i harcerzy
16WDH. Przez wiele lat, z powodu jednoznacznego zakazu władz, Drużyna nie może
brać udziału w tych mszach. Do kościoła przychodzą jednak instruktorzy i starsi
harcerze. Prywatnie nikt nie może im tego zabronić. Co roku, po mszy spotykają się z
Zawiszakami w ramach towarzyskich spotkań organizowanych w pobliskiej kawiarni na
Rynku Nowego Miasta.
Symboliczny akt, który ma miejsce w październiku 1968 roku, nie jest już jednak w
stanie wywrzeć większego wpływu na charakter pracy Szesnastki. Zachęta i wyzwanie
rzucone w jej kierunku przez Zawiszaków trafia na grunt Drużyny słabej i pozbawionej
starszych chłopców, którzy mogliby takie wyzwanie podjąć i przekuć je w jakąś
konkretną formę służby.
W kolejnych latach kryzys pogłębia się. W 1970 roku Szesnastka jest już drużyną ledwie
wegetującą. Przyczyną jest brak kadry. Dla chłopców w wieku 12-14 lat mundur, zbiórki,
harce, wycieczki i obozy są jeszcze dużą atrakcją i dlatego nie brakuje ich w Drużynie.
Gorzej jest ze starszymi , z kandydatami na przybocznych i drużynowych. Ci, po kilku
latach harcowania, znudzeni stale powtarzanymi, tymi samymi elementami pracy,
przeważnie odchodzą z Drużyny. Oficjalne harcerstwo i niestety także Szesnastka nie
stwarza dla nich żadnej porywającej propozycji ideowej, bo tylko taka może nadać sens
pozostaniu w Drużynie, dalszemu poddawaniu się rygorom Prawa Harcerskiego i
podjęciu odpowiedzialności związanej z pełnioną funkcją. Drętwe, oficjalne frazesy o
budowie socjalizmu, głoszone przez władze ZHP, nikogo nie są w stanie uskrzydlić do
działania. Zresztą w Szesnastce w ogóle się ich nie używa. Na wskazanie wprost i
zwerbalizowanie idei przeciwnej, czyli potrzeby walki o wolność osobistą i niepodległość
Polski, a zwłaszcza na wskazanie konkretnych form tej walki, która mogłaby
autentycznie porwać starszych chłopców do służby, brakuje już Szesnastce możliwości,
odwagi i przekonania.
Trzeba tu jednak wyraźnie podkreślić, iż to, że Drużyny nie stać na podjęcie konkretnej
służby nie oznacza, że w Szesnastce w ogóle pogrzebano ideę niepodległości. Wręcz
przeciwnie. W Drużynie panuje specyficzna, patriotyczna atmosfera. Bliski kontakt ze
starszymi Zawiszakami, z których nieomal każdy był żołnierzem AK, dobór piosenek
śpiewanych przy ogniskach, gdzie dominują pieśni powstańcze i partyzanckie, sprawia,
że w Drużynie funkcjonuje coś, co można by nazwać kultem Armii Krajowej.
Wspominając tamte czasy i śpiewając o nich pieśni, siłą rzeczy wciąż nawiązuje się do
celu, który przyświecał podziemnemu wojsku. A była nim Wolna Polska - Polska
wyzwolona spod okupacji hitlerowskich Niemiec i komunistycznej Rosji. Świadomość
tego, że cel Armii Krajowej osiągnięty został tylko w połowie, że Polacy muszą jeszcze
dokończyć tamto dzieło i uporać się z radziecką okupacją, buduje trudny do nazwania,
ale łatwo wyczuwalny nastrój. Nastrój ten podkreślany jest jeszcze dobitniej poprzez
używanie sztandaru Drużyny, na którym widnieje zakazany przez komunistów wizerunek
orła w koronie, powszechnie uznawany za symbol Wolnej Polski. Gdyby chcieć w
najprostszy sposób scharakteryzować ten trudny do określenia nastrój, trzeba by użyć
słowa ''tęsknota'' – tęsknota za Wolną Polską. Uczucie tęsknoty za czymś, co jest
trudno osiągalne, wiąże się ze stanem pewnej gotowości do podjęcia starań dla
osiągnięcia tego upragnionego celu. W tym znaczeniu, nie podejmując jeszcze żadnych
konkretnych zadań, nie wskazując wprost i nie werbalizując celu, Szesnastka poprzez
stworzenie odpowiedniej atmosfery wychowawczej, stara się zaszczepić w swoich
harcerzach gotowość do ofiarnej służby Polsce.
|