Tym razem piszą nie o Drużynie, ale jednak o nas, tzn. o Zawiszakach, a właściwie – jednym z Zawiszaków. Przyjemnie jest znaleźć w książce nic z harcerstwem wspólnego nie mającej znajome nazwisko i zorientować się, że inni z takim samym szacunkiem podchodzą do osób nam znanych. W trzech jakże różnych książkach, które wpadły nam ostatnio w ręce (egzemplarze antykwaryczne, bądź co bądź), przywołana zostaje postać Zawiszaka, Bohdana Pniewskiego zwanego „Boćkiem" (1897 – 1965), dwukrotnego drużynowego (w latach 1915-16 oraz w roku 1917), znanego przedwojennego i powojennego rzeźbiarza i architekta (autora projektów m. in. gmachu sądów na Lesznie, dziś Al. Solidarności czy rozbudowy budynków sejmowych, a dla nas przede wszystkim - projektanta harcówki Szesnastki w budynku przedwojennego Gimnazjum im. Staszica. Książek, w których pisze się o „Boćku" jest oczywiście więcej.
Stefan Wiechecki, czyli Wiech, znany jako felietonista i sprawozdawca sądowy, był dość bliskim kolegą Pniewskiego. Przywołuje go w swoich wspomnieniach, odkrywając przed nami nieznane dotychczas oblicze tego Zawiszaka. Wiech, przeszukując swoje archiwum teatralne, znajduje stary, bo jeszcze z czasów carskich, gdy ulica Czackiego zwała się Włodzimierską, program przedstawienia amatorskiego w Stowarzyszeniu Techników (dziś jest to Naczelna Organizacja Techniczna), w którym występował w doborowym aktorskim gronie. Wspominając swoją przedwojenną działalność na niwie teatralnej, pisze tak:
„W programie obok swego znalazłem nazwiska innych wykonawców: Lecha Niemojewskiego i Bohdana Pniewskiego, przyszłych znakomitych architektów polskich. Wtedy byli studentami."
(Stefan Wiechecki (Wiech) „Piąte przez dziesiąte. Wspomnienia warszawskie", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970, str. 16 – ach, ta magia liczb!)
Warto napomknąć o dwóch jeszcze zawiszacko-szesnastkowych akcentach w książce Wiecha. Na stronie 86 pisze o tragedii, jaka rozegrała się na Podwalu 13 sierpnia 1944 roku, w czasie Powstania Warszawskiego, kiedy to, jak wiemy z historii Drużyny, w wyniku wybuchu czołgu pułapki zginęło kilku Zawiszaków, w tym drużynowy Michał Woynicz-Sianożęcki. Z kolei, opisując swoje uczestnictwo w powojennych kiermaszach książki (było to w czasach, gdy w większość towarów można było zaopatrywać się wyłącznie na bazarze na Polnej lub na kiermaszach organizowanych łaskawie przez komunistyczne władze), wymienia dwóch kolegów-literatów o zawiszackich korzeniach, mianowicie Meissnera i Koźniewskiego (str. 142).
Z kolei znany warsawianista, Jerzy Kasprzycki, pisze o mieście, którego nie znamy i już poznać nie zdołamy, o Warszawie przedwojennej (choć nie tylko). W jednej z jego książek nie tylko trafiamy na nazwisko Pniewskiego, ale i na pyszną anegdotę nawiązująca do architektonicznej sławy „Boćka". Opisując dzieje nieistniejącego już pałacu Brühla, w którym przed wojną mieściła się siedziba spółki telekomunikacyjnej, a potem, w latach trzydziestych – Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Jerzy Kasprzycki wspomina:
„W latach trzydziestych na polecenie min. Becka architekt Bohdan Pniewski dokonał całkowitej przebudowy gmachu (...). Udana, lecz długotrwała i kosztowna inwestycja (...) była tematem wielu warszawskich anegdot. Podobno Jan Kiepura, który w tym czasie zamówił u tegoż Pniewskiego projekt swego, równie reprezentacyjnego, hotelu „Patria" w Krynicy, zaprotestował przeciwko wysokości honorarium architekta i oświadczył: „Panie Pniewski, taki projekt zrobiłbym sam za połowę tej sumy." Na to Pniewski: „Panie Kiepura, za połowę tej sumy mogę panu zaśpiewać..." (...)."
(Jerzy Kasprzycki, „Warszawa nieznana" Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1982, str. 10)
Ot, zawiszacka fantazja! Od razu widać, że nasz człowiek!
Na koniec jeszcze pewien „żarcik" literacki związany z Pniewskim.
Antoni Słonimski, znany poeta, felietonista i krytyk teatralny, w jednej z przedwojennych recenzji (dotyczyła sztuki Poli Gajowiczyńskiej pt. „Współczesne" z 1937 roku) wymienia naszego „Boćka", jako przykład wysokiej klasy architekta i zestawia go ze znamienitymi postaciami tego fachu. Czyni to ze swoistym humorem. Sztuka Gajowiczyńskiej opowiada o perypetiach sercowych architekta Rogowskiego i panny Popławskiej. Słonimski pisze w recenzji:
„Trochę nas także irytuje jej opinia o pracach architektonicznych Rogowskiego. Gdyby ją przyjął z należytym entuzjazmem miłosnym, z pewnością, oglądając jego szkice, szeptałby czule „Ach, ty mój Corbusier, mój Pniewski, mój Max Goldberg, mój Gut!". A tak o gut nie ma mowy. Architekt jest kiczarz, bo prawdziwy artysta musiałby się poznać na takiej osobie jak ona".
(Antoni Słonimski „Gwałt na Melpomenie", Czytelnik, Warszawa 1959, tom 2, str. 375).
Przy okazji można jeszcze wspomnieć, że inny z architektów zaliczonych do tego Panteonu, Romuald Gutt (pisany przez dwa „t", a nie jedno, jak w tekście Słonimskiego, chyba, że chodzi o innego architekta...), zaprojektował gmach, w którym dziś działa szkoła podstawowa nr 9 (Białobrzeska 44), a zatem w jakiś pokrętny sposób jest on także związany z Szesnastką.
Ślady byłych harcerzy 16 WDH znaleźć można w wielu jeszcze książkach, zwłaszcza tych poświęconych Warszawie. Odszukując je powiększamy nasze drużynowe archiwum i dopisujemy w pamięci kilka słów o Zawiszakach. A przede wszystkim – umacniamy się w przekonaniu o wyjątkowości ludzi, którzy tworzyli Szesnastkę. Warto być czujnym! A nuż trafimy na jeszcze ciekawsze rzeczy...
Lech Najbauer