okładkaDrogowskazy nr 65 rok XIII
ISSN 1425-2341

W 65 numerze Drogowskazów - Dwumiesięcznika Programowo - Metodycznego Instruktorów Organizacji Harcerzy ZHR znajdujemy aż dwa materiały częściowo nawiązujące do naszej Drużyny.

Pierwszy to rozmowa z hm. Markiem Gajdzińskim - Komendantem Głównym HOPR, w której między innymi odnajdujemy dość precyzyjny opis sytuacji w jakiej znajduje się 16WDH w drugim roku realizacji programu naprawczego. 

Oto treść tej rozmowy:

Jak powstał pomysł powstania pogotowia harcerskiego?

Jesienią 2001 r. pwd. Lechem Najbauer (tak jak i ja przyboczny w Warszawskiej Szesnastce), spotkał się z dr. Beatą Badowicz, która jest instruktorką ERC (Europejska Rada Resuscytacji), sama jeździ w karetce i wykłada medycynę ratunkową na PAM w Szczecinie. (Beata też kiedyś była harcerką i to w słynnej Białej Jedynce ze Skarżyska-Kamiennej. Pamiętamy się nawet z „ruchowego" podziemnego zlotu Gryfa na Pomorzu w 1985 r.). Spotkanie miało charakter towarzyski i odbywało się w domu Lecha, bo Beata jest szkolną koleżanką jego żony. W pewnej chwili rozmowa zeszła na temat żywo wtedy komentowanego wypadku, który zdarzył się w Warszawie. Piorun trafił w dwójkę młodych ludzi na przystanku autobusowym w Alejach Jerozolimskich. Oboje zmarli. A mogliby żyć, gdyby w tłumie gapiów, który nad nimi się zebrał, był ktoś kto odważyłby się i potrafił prowadzić resuscytację. Była ogromna szansa, że dotrwaliby do przyjazdu pogotowia. Niestety. Nikt taki się nie znalazł i oboje zmarli zanim przyjechała pomoc. Beata podawała ten przykład uzasadniając swoją pasję, jaką jest propagowanie wiedzy na temat pierwszej pomocy. Wtedy to Lech rzucił pomysł przeprowadzenie porządnego kursu ratownictwa dla harcerzy 16WDH. Beata z wielką chęcią go podchwyciła.

W Sylwestra 2001 r. Już w trójkę (Beata, Lech i ja) spotkaliśmy się, by omówić szczegóły kursu i zaplanować przygotowania. Wtedy okazało się, że takie szkolenie ma sens w odniesieniu do harcerzy co najmniej 15-stoletnich. W 16WDH było wtedy zaledwie kilku takich chłopców. Postanowiliśmy więc umieścić na stronie chorągwi zaproszenie na kurs licząc na to, że zgłosi się jeszcze kilku chętnych i aby przyjazd Beaty ze Szczecina miał większy sens. I wtedy się zaczęło! W ciągu zaledwie kilku dni zgłosiło się ponad 60 chętnych! To była lawina. W rezultacie z planowanego jednego kursu zrobiły się cztery, które zostały przeprowadzone w marcu i w czerwcu 2002 r. Zainteresowanie było ogromne i wciąż zgłaszali się nowi chętni. To dało nam wiele do myślenia.

Drugim zaczynem pomysłu, było spostrzeżenie, że jednorazowe szkolenie, nawet tak profesjonalnie przeprowadzone jak zrobiła to Beata z pomocą dr Eli Lipskiej z Polskiej Misji Medycznej, nie załatwia prawie niczego. Jest to wiedza i umiejętności, które trzeba stale podtrzymywać po to, aby samemu mieć pewność i odwagę podjęcia akcji pierwszej pomocy. A więc ćwiczenia. Żeby mogły być przez kogoś organizowane i to w miarę systematycznie, potrzeba było stworzyć jakąś płaszczyznę współpracy osób już przeszkolonych. Wtedy powstał pomysł powołania Pogotowia. Od razu przylgnęła do niego nazwa HOPR. Później pomysł zaczął dojrzewać w sposób naturalny. Wzbogacił się o zagadnienia organizacji służby, dyżurów w pogotowiu ratunkowym, włączenia się do powstającego Krajowego Systemu Ratownictwa. Wreszcie został sprecyzowany w projektach regulaminu i instrukcji wewnętrznych. W takiej gotowej już formie przedstawiliśmy go Naczelnictwu ZHR.

Jak oceniasz pierwsze reakcje środowiska harcerskiego na ten pomysł ? Jakie z tego wyciągasz wnioski?

Zaskoczył mnie entuzjazm dla pierwszych kursów ratownictwa organizowanych przez 16WDH jeszcze w marcu 2002 r. Zjawisko to powtórzyło się, gdy po przyjęciu przez Naczelnictwo ZHR uchwały o utworzeniu HOPR otworzyliśmy internetowy serwis Pogotowia. Ruch na stronie był ogromny – licznik oszalał. Codziennie odbierałem po kilkadziesiąt maili z pytaniami, komentarzami i podziękowaniami. Gdy ogłosiliśmy nabór na pierwszy kurs instruktorów ratownictwa HOPR licząc na ok. 20-30 kandydatów, zgłosiła się blisko setka, dosłownie z całej Polski. Dziś mamy już wyszkolonych i przygotowanych do działania 60 instruktorów HOPR. Czterdziestu czeka na kolejne kursy.

Prawdopodobnie istnieje ogromne zapotrzebowanie na konkretne propozycje działania. HOPR ze swoim prostym, czytelnym i konkretnym programem jest taką właśnie propozycją. Pogotowie harmonijnie łączy wiele elementów naszego „standardowego" wędrowniczego programu: służbę, specjalizację, wyczyn, przygodę, techniki harcerskie. Ponadto poprzez postulat przyłączenia się do Krajowego Systemu Ratownictwa i wiążącą się z tym konieczność współpracy z administracją państwową i wyspecjalizowanymi służbami ratowniczymi, wprowadza w nasze działanie wymóg autentycznej rzetelności i odpowiedzialności dając w zamian poczucie aktywnego uczestnictwa w sprawach, które dla każdego obywatela są równie ważne bez względu na wyznawany światopogląd czy głoszone hasła polityczne. Jednym słowem, to już nie jest zabawa ani sztuka dla sztuki, a w tę stronę niestety ewoluował program ZHR coraz bardziej odrywając się od rzeczywistości. W HOPR szkolenia, ćwiczenia, utrzymywanie gotowości, zdobywanie sprzętu służą jednemu, jasno sprecyzowanemu celowi. Tu idzie o zdrowie i życie, a więc o sprawy najważniejsze i bezdyskusyjne. Sądzę też, że zwłaszcza w ostatnich kilku latach, propozycje programowe kierowane do drużynowych coraz bardziej oddalały się od konkretnego działania i kierowały uwagę na sprawy bardziej kontemplacyjne. Z całym szacunkiem dla promotorów tego kierunku i ze zrozumieniem dla potrzeby duchowego pogłębienia naszego oddziaływania uważam jednak, że harcerstwo nie jest zakonem kontemplacyjnym. Jeżeli już - to raczej rycerskim. Dlatego ogromną popularność HOPR tłumaczę sobie potrzebą odreagowania i skierowania swojej aktywności w stronę dla młodych ludzi jak najbardziej naturalną, czyli ku konkretowi.

Kolejnym czynnikiem wpływającym na popularność Pogotowia jest chyba to, że instruktorzy doceniają, iż jest to propozycja bardzo dobrze przemyślana, właściwie oprzyrządowana i całościowo zaprojektowana. Tego chyba ostatnio trochę brakowało. Propozycje nie były precyzyjnie określone i zalatywały trochę prowizorką. Inną sprawą jest nośność samej idei ratownictwa, która zwłaszcza po wydarzeniach 11 września 2001 r., nabrała, dzięki środkom masowego przekazu, zupełnie innego wymiaru. No i nie zapominajmy o sprawie dla nas najważniejszej. Wszyscy jesteśmy ukształtowani przez zespół norm wyznaczony Prawem i Przyrzeczeniem Harcerskim. Czyż można sobie wyobrazić bardziej czytelną i konkretną formą realizacji idei niesienia chętnej pomocy bliźnim? Myślę, że właśnie to proste przełożenie zostało zauważone i tak ochoczo podchwycone. To jest kilka przyczyn popularności HOPR, które ja potrafię zdefiniować. Wnioski nasuwają się same.

Czym jeszcze zajmujesz się w harcerstwie?

Obecnie jestem przybocznym w 16WDH im. Zawiszy Czarnego, podobnie zresztą jak mój przyjaciel i współtwórca HOPR - Lech Najbauer. Obaj, wraz jeszcze z dwójką innych instruktorów, wróciliśmy do służby w ZHR jesienią 2001 r. po to, by ratować przed upadkiem naszą najukochańszą drużynę – Warszawską Szesnastkę. Nie chce się na ten temat rozwodzić, bo nie skończyłbym przez tydzień. Żeby zrozumieć jak to się dzieje, że harcmistrz, były naczelnik zarówno Ruchu jak i ZHR, po dziesięciu latach „emerytury" wraca do służby na funkcję przybocznego, trzeba znać fenomen Szesnastki - Drużyny, którą można uznać za symbol ciągłości harcerstwa, Drużyny, która jest żywym pomnikiem naszego ruchu, jako że istniejąc od samego początku, czyli od 1911 roku i zachowując pełną ciągłość pracy, zawsze była w jego awangardzie, wyznaczając standardy harcerskiego stylu. Kiedy się było instruktorem takiej Drużyny i kiedy się obserwuje jej upadek, to czyż można uchylić się od odpowiedzialności za tę wielka wspólną spuściznę? Ja i moi przyjaciele nie potrafilibyśmy sobie spojrzeć w oczy, gdyby po 90 latach Szesnastka nagle przestała istnieć i to w wolnej Polsce, w wolnym harcerstwie, gdzie praktycznie nie powinno być żadnych przeszkód w działaniu. A jeszcze dodajmy do tego, że każdy z nas zawdzięcza Szesnastce wspaniałą, pełną przygód młodość i rzetelne przygotowanie do życia. To skłoniło nas do ponownego włożenia mundurów i przeprowadzenia „rewolucji" w naszym życiu rodzinnym i zawodowym.

Zabraliśmy się do rzeczy systematycznie i od podstaw. Dziś, po półtora roku konsekwentnej pracy, z garstki chłopaków bez drużynowego i bez żadnych widoków na przyszłość, Szesnastka przekształciła się w sprawnie działający organizm złożony z trzech plutonów liczących w sumie ponad 50 harcerzy, działających przy trzech szkołach i organizujący w to lato aż trzy obozy. Działa system stopni i system zastępowy. Przyznawane są sprawności. Mamy własny bardzo rozbudowany serwis internetowy www.16wdh.pl. Drużyna wykształciła czterech kandydatów na instruktorów, tak że wkrótce przekształci się w męski szczep złożony z kilku drużyn. W szkołach przy, których działamy, nawiązaliśmy pełną współpracę, nie tylko z dyrekcjami ale również z radami pedagogicznymi. Oto czym zajmujemy się w harcerstwie. Sadzę, że gdyby większość instruktorów w podobny sposób traktowało swoje drużyny, ZHR byłby dziś potęgą skutecznie oddziałującą na szerokie kręgi młodzieży.

Jak widzisz, pomysł utworzenia Pogotowia też narodził się w Drużynie. Planowaliśmy od początku w perspektywie kilku najbliższych lat „wejście" do pobliskiego liceum i utworzenie tam silnej drużyny wędrowniczej. Najpierw jednak potrzebowaliśmy jakiegoś nośnego pomysłu, który moglibyśmy zaproponować. W tym właśnie momencie pojawiła się Beata ze swoją ratowniczą pasją. Po prostu znalazła się w odpowiednim miejscu i czasie, a my potrafiliśmy to wykorzystać i umiejętnie podchwycić. Gdybyśmy jednak ograniczyli się do eksploatowania tego pomysłu w samej tylko Drużynie, nie miałoby to większego sensu. Tego typu działanie musi być osadzone w jakimś szerszym kontekście, żeby nabrało odpowiedniego potencjału i znaczenia. Kiedy zorientowaliśmy, że w ZHR w ogóle się o tym nawet nie myśli, nie pozostało nic innego, jak samemu stworzyć ten kontekst i możliwości. Tak powstał HOPR. Na tym programie oprzemy w przyszłości proces budowania nowej drużyny wędrowniczej w Liceum Staszica. Myślę, że w perspektywie najdalej roku, przekażemy kierowanie pogotowiem młodszym instruktorom. Jest ich wystarczająco dużo. I to jest bardzo optymistyczne. Sami skoncentrujemy się na Szesnastce. Chyba, że pojawią się jakieś nowe ważne wyzwania.

Twórca HOPR prywatnie?

Czterdzieści trzy lata, piękna, mądra i kochająca żona, dwójka wspaniałych dzieci – córka i syn, którzy już są w ZHR. Z wykształcenia inżynier elektryk, z zamiłowania informatyk, prywatny przedsiębiorca i menadżer. Aktualnie pracuję nad własnym sklepem internetowym, który już wydatnie wspomaga zwiększenie sprzedaży w naszej rodzinnej firmie.

Ale bądźmy sprawiedliwi i zauważmy, że nie jestem jedynym twórcą HOPR. Pogotowie nie powstałoby, bez Lecha Najbauera i Beaty Badowicz. Lech ma 34 lata, wspaniałą żonę i córeczkę w wieku „przedpoborowym". Z wykształcenia radca prawny. Pracuje w renomowanej kancelarii prawniczej. Prowadzi poważne sprawy biznesowe.

Beata jest jeszcze do wzięcia. O wieku nie wspominam. Z zawodu lekarz, doktor nauk medycznych. Instruktorka ERC. Wykładowca medycyny ratunkowej w Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. W wolnych chwilach jeździ w karetce, przyjmuje na ostrych dyżurach oraz propaguje wiedzę i umiejętności udzielania pierwszej pomocy. 

Dziękujemy za rozmowę.

W numerze znajduje się również artykuł phm. Lecha Najbauera pt. "Nie wierzę w duchy", w którym rozprawia się on z pewnym pedagogicznym przejawem politycznej poprawności przytaczając przykłady akcji ZHR, w których uczestniczyła Drużyna i które między innymi z powodu hołdowania pedagogicznym, postępowym modom przekształciły się w pospolity "bajzel".