Zygmunt Wierzbowski urodził się w Warszawie 23 kwietnia 1904 roku. Wzrastał w domu przepojonym twórczym patriotyzmem, poczuciem wartości społecznej, znaczeniem pracy zawodowej i obowiązkowości. Ze względów czysto obywatelskich ojciec Zygmunta przeniósł się do Zagłębia Dąbrowskiego, do Będzina, bo właśnie tam potrzebni byli lekarze.
Pociągnięty przykładem ojca-skauta (znanego lekarza, naukowca i praktyka) oraz o dwa lata starszego brata Witolda, Zygmunt, mając 11 lat, wstąpił do Zagłębiowskiej Drużyny Skautowej w Będzinie (1915), która w wolnej już Polsce zwać się będzie 6 Zagłębiowską Drużyna Harcerzy im. Zawiszy Czarnego. Przeszedł w niej ostry staż, po 2 latach był już zastępowym i wykazywał w służbie harcerskiej ogromną inicjatywę i energię oraz sprawność organizatorską. Zwrócił na siebie uwagę przełożonych, którzy zdecydowali o skierowaniu Zygmunta, mimo braku aż 3 lat do limitu wiekowego, na kurs w Zwierzyńcu Zamojskim. Według niepotwierdzonych źródeł, zanim zameldował się w Zwierzyńcu, był komendantem poczty w Będzinie, biorąc czynny udział w rozbrajaniu Niemców w roku 1918.
„Zyg" - tak zwali go jego druhowie i koledzy; to przezwisko będzie mu towarzyszyć do końca jego życia - stało się harcerskim pseudonimem, powszechnym zawołaniem w środowisku Zawiszy Czarnego.
Wielką pasją „Zyga", jeszcze w szkolnych latach, była przyroda. Stał się znawcą owadów, tworząc wielotysięczny zbiór motyli, niestety utracony w czasie II wojny światowej.
W miarę dorastania połknął też bakcyla morskiego. Zdał konkursowy egzamin na Wydział Nawigacyjny pierwszego kursu Oficerskiej Szkoły Morskiej w Tczewie. Naukę rozpoczął zresztą z małym opóźnieniem, bo po drodze zgłosił się na ochotnika do wojska. W spieszonych szeregach Marynarki Wojennej uczestniczył w walkach w kompani kartaczownic I Batalionu Morskiego i wziął udział w bitwie warszawskiej w 1920 r. W Tczewie jego pasją stało się tworzenie drużyn harcerskich, w następstwie czego został hufcowym.
Wprawdzie Zygmunt ukończył Szkołę Morską, otrzymał nominację oficerską żeglugi wielkiej i odbył rejsy po morzach i oceanach, ale po kilku latach okazało się, że morze nie jest jego powołaniem. Uważał, że jego zdolności i zapał potrzebne są powstającemu Państwu. Powrócił do stolicy i został słuchaczem Wydziału Elektrycznego Politechniki Warszawskiej.
Prawdziwą pasją zawodową Zygmunta stała się wielka energetyka i jej oddał się bez reszty. Łączył z nowym zawodem swoje zamiłowanie społecznikowskie. Po przybyciu do Warszawy, natychmiast nawiązał kontakt ze stołecznymi władzami harcerskimi. Objął szkolenie techniczne, a następnie szefostwo Wydziału Wizytacji drużyn harcerskich Chorągwi Warszawskiej. W pracy harcerskiej nie lubił sprawowania władzy, a więc kiedy tylko pojawiła się okazja, stanął w pierwszej linii służby instruktorskiej zostając drużynowym 16 WDH im. Zawiszy Czarnego.
Drużynę objął w roku 1924, po przeprowadzeniu jej wizytacji, do której skierowały go władze harcerskie zamierzające rozwiązać rozpadające się środowisko. W istocie, po tarapatach wojennych Szesnastkę tworzyła ledwie garstka chłopców, potrzebujących dobrej instruktorskiej pomocy. Panująca w tych resztkach Drużyny atmosfera i hart ducha chłopców stały się czynnikiem decydującym dla objęcia funkcji przez „Zyga". Od tej chwili Szesnastka stała się jakby drugim domem przodownika–podharcmistrza, potem harcmistrza Zygmunta Wierzbowskiego, a on dla niej instruktorem wręcz opatrznościowym. Wcześniej, przejściowo Szesnastce drużynował starszy brat Zygmunta, hm. Witold Wierzbowski. W ZHP był również najmłodszy brat Zygmunta – Jerzy, który związał się z 21 WDH.
Z chwilą objęcia przez Zygmunta funkcji drużynowego nastał prawdziwy "złoty wiek" Szesnastki. Drużyna odnosiła znaczące sukcesy, zdobyła tytuł Najlepszej Drużyny Rzeczypospolitej, reprezentowała ZHP na międzynarodowych zlotach i jamboree.
Chcąc wyróżnić drużynę spośród wielu innych i nadać jej specyficzny styl i fason, „Zyg" wprowadził w 1925 r. jako obowiązujące elementy munduru Szesnastki - łowicką krajkę miast chusty, zaś otok czapki rogatywki przyozdobił kostkami góralskimi. Wokół krajki i kostek powstały legendy, a nawet usiłowano stworzyć całą historię, zresztą opartą na zaistniałych wydarzeniach (krajka jako nagroda od ludności podłowickiej wsi uratowanej przez harcerzy w czasie powodzi, a kostki – to dar od górali za pomoc w gaszeniu pożaru). Pod jego okiem tworzyły się nowe zwyczaje, np. słynna menażka czy coroczne spotkanie Zawiszaków zwane Choinką.
Po dwóch latach „Zyg" pozostawił Drużynę w dobrych rękach swego następcy, bowiem funkcję drużynowego przekazał wychowankom Szesnastki, aby trwała ciągłość ideałów wychowawczych i tradycji Drużyny. Sam zaś wrócił do Chorągwi, objął Hufiec Śródmieście, a następnie ponownie Wydział Wizytacji. Jednak więzy z Szesnastką utrzymywał w różnych formach do końca swego życia.
Zygmunt Wierzbowski zawsze preferował bezpośrednią pracę z Drużyną, miał talent w wyzwalaniu inicjatyw, a zarazem bardzo rozwinięte poczucie jedności współdziałania z gromadą. Z wdzięcznością podkreślają to Zawiszacy wszystkich pokoleń. Unikając z zasady wszelkich masowych wystąpień, „Zyg" uczestniczył jedynie w I Zlocie Narodowym ZHP na Siekierkach oraz z doskoku (jako elektryk) w Jubileuszowym Zlocie w Spale w 1935 r.
Zawodowo Zygmunt Wierzbowski fachowością i zdolnościami umocnił swoją pozycję w wielkiej energetyce, także społecznie działając w związkach, najpierw studenckich potem branżowych. Ukończył studia dyplomem inżyn.-elektr. (dziś jest to tytuł mgr inż.). Już w roku 1936 został kierownikiem technicznym sieci Elektrowni Okręgu Warszawskiego. Pochłaniała go praca twórcza, innowacje i wynalazki.
Napad Niemców na Polskę w 1939 r. obciążył go także obowiązkami eksponowanego elektryka. Nie wytrzymał jednak służby cywilnej i w końcowej fazie wojny obronnej dołączył do Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie" pod dowództwem gen. Franciszka Kleberga. W oddziale łączności uczestniczył w bitwie pod Kockiem, po której szczęśliwie uciekł z niewoli i wrócił do Warszawy. Potem praca zawodowa, niby bez zmian, ale przede wszystkim konspiracja. Współpracował z konspiracyjną Szesnastką, był członkiem Wigrów (w batalionie Wigry walczył w Powstaniu Warszawskim), żołnierzem ZWZ-AK, a w czasie Powstania – oficerem Wojskowej Służby Ochrony Powstania. W Powstaniu, jako por. „Konary", „Nenufar" był oficerem do zadań specjalnych płk. „Montera" - Antoniego Chruściela (byłego skauta). W trakcie Powstania utrzymywał kontakt z walczącą Szesnastką. W ostatnim dniu walk, w piwnicy domu przy ul. Mokotowskiej uczestniczył w ostatniej przed kapitulacją zbiórce powstańczej drużyny i był obecny przy akcie zakopania sztandaru 16 WDH. W Powstaniu odniósł kontuzję i był ranny.
Krzyż Walecznych, Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż AK i Medal Wojska Polskiego z czterema okuciami, Medal za Warszawę, Krzyż Partyzancki - oto z czym hm. Zygmunt Wierzbowski wyszedł z wojny. Po kapitulacji Warszawy i tym razem uniknął niewoli. Pod Warszawą doczekał końca wojny, by następnie na pięć lat przenieść się do Gdańska i w tym okręgu, jako dyrektor techniczny i pełnomocny koordynator, odbudowywać i rozbudowywać wielką energetykę. W tym czasie łączność z harcerstwem to przede wszystkim warszawska Szesnastka i jej obozy na Wybrzeżu i Pomorzu.
Sytuacja ogólna i śmierć młodszego syna, z którą nie pogodził się do końca swego życia, spowodowały, że „Zyg" wraz z najbliższymi powrócił do swego rodzinnego miasta – Warszawy. Rozpoczął pracę w „Energoprojekcie", a potem prowadził dzieło swego życia – energetykę wielkiej chemii. Realizując te zadania stał w rzędzie prekursorów. Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi, Złotą Odznaką Honorową Stowarzyszenia Elektryków Polskich i Naczelnej Organizacji Technicznej.
Mimo przejścia na zasłużoną emeryturę nie przerwał ciągu efektywnej działalności. Kontynuował szkolenie, wykłady, przeprowadzał ekspertyzy, był ciągle w pierwszej linii. Nie skończyły się jego kontakty z harcerstwem. Po zjeździe łódzkim (1956) postawił się do dyspozycji władz harcerskich, podporządkował weryfikacji i przystąpił do Harcerskiego Kręgu Instruktorów „Wigry" przy Głównej Kwaterze. Z czasem otrzymał od Komendanta Chorągwi Warszawskiej im. Bohaterów Warszawy sympatyczny i miły sercu każdego harcerza medal-wyróżnienie „Dziękuję Ci Druhu".
W czasie obchodów 90-tych urodzin Zyga (1994), które odbyły się między innymi w gmachu Polskiej Akademii Nauk w Pałacu Staszica w Warszawie, Przewodniczący ZHP, hm. Stefan Mirowski udekorował go Krzyżem za Zasługi dla ZHP.
Jako niestrudzony Zawiszak, „Zyg" utrzymywał ciągły kontakt z byłymi i aktualnymi harcerzami 16 WDH. Przede wszystkim uczestniczył w corocznych choinkach oraz w jubileuszach założenia Szesnastki, obchodzonych co pięć lat. Kilka razy w roku spotykał się z Zawiszakami i szarżami Drużyny, często zapraszając ich do swojego domu, interesował się pracami Drużyny, zgłaszał propozycje działań wychowawczych, przyjmował przyrzeczenia harcerskie i zobowiązania instruktorskie od nowomianowych drużynowych i przybocznych Szesnastki. Pozostał szczerym i oddanym przyjacielem Drużyny. Był nieformalnym wodzem i niekwestionowanym autorytem wszystkich pokoleń Zawiszaków.
"Zyg" zmarł w wieku 98 lat w dniu 10 lipca 2002 r. Został pochowany w rodzinnym grobowcu na warszawskich Powązkach. W uroczystym pogrzebie, który odbył się 18 lipca uczestniczyło liczne grono Zawiszaków i cała Drużyna wraz ze swoim sztandarem. Obok sztandaru Szesnastki w pogrzebie hm. Zygmunta Wierzbowskiego uczestniczyły poczty sztandarowe Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej i Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy ZHR. W ostatniej drodze asystowała mu również kompania reprezentacyjna marynarki wojennej.
Opracował: Stanisław Korwin-Szymanowski
Na podstawie wywiadu przeprowadzonego przez hm. A. Ferstena w latach osiemdziesiątych XX wieku
redakcja: Marek Gajdziński