Andrzej Sanecki urodził się 29 czerwca 1920 roku w Warszawie, jako syn Andrzeja i Marii Saneckich. Ojciec Andrzeja był kierownikiem szkoły powszechnej (czyli podstawowej), z wykształcenia matematykiem. Matka, Maria, również była nauczycielką, różnych przedmiotów (skończyła Wszechnicę Nauczycielską. Państwo Saneccy mieli oprócz syna jeszcze młodszą o dwa lata córkę, Janinę Sanecką (później Hajzik), zaś mieszkali na Ochocie, przy ul. Filtrowej.
Andrzej uczył się oczywiście w Gimnazjum im. Stanisława Staszica, będąc w tym okresie harcerzem 16 Warszawskiej Drużyny Harcerzy (jego siostra z kolei uczęszczała do Gimnazjum im. Słowackiego, również będąc harcerką). Był członkiem słynnego zastępu „Turów”. Jeśli mowa o "Turach", oddajmy głos Zdzichowi Szeliskiemu: „(...) ton Drużynie nadają ówcześni zastępowi z d. zastępu "Turów" - względnie zbliżonych - prowadzonego dawniej przez Michała Woynicz - Sianożeckiego. Są to "Salcia" Wojtek Sarnecki - zastępowy "Żbików", "Tołombas" Jurek Gorzycki - zastępowy "Żurawi", Andrzej Sanecki - zastępowy "Głuszców", Jurek Wojno, Julek Chomicz i Wojtek Okupski.(...)” W 1938 roku Andrzej został zastępcą plutonowego III plutonu, obejmującego zastępy „Żbików”, „Żubrów” i „Jastrzębi”.
Maturę Andrzej złożył w tej szkole w 1938 roku, otrzymał urlop w Drużynie, po czym został skierowany w ramach ochotniczej służby wojskowej do Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty w Równem na Wołyniu. Tam zastał go wybuch wojny. Niestety, nie zdążył wziąć udziału w walkach, został natomiast internowany przez sowieckie wojska. Gdy wraz z towarzyszami zorientował się, że polscy żołnierze są stopniowo wywożeni na wschód, uciekł wraz z jednym z przyjaciół z transportu (dzięki czemu prawdopodobnie uniknął losu polskich oficerów zamordowanych wiosną 1940 roku).
Podchorążowie - od lewej: Jerzy Wojno, Wojciech Sarnecki, Andrzej Sanecki, Stanisław Potempski, Jerzy Gorzycki (wszystko harcerze 16 WDH)
Andrzej dotarł do Warszawy późną jesienią 1939 roku. Jego ojciec był więźniem oflagu, zaś matka zaangażowała się w tajne nauczanie. Siostra natomiast pracowała i uczyła się dalej. Andrzej, wraz z całą grupą kolegów z 16 WDH, znalazł się początkowo w Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej, która jednak wkrótce się rozpadła wskutek wsypy.
Wkrótce potem Andrzej wraz z grupą harcerzy 16 WDH wstąpił do Narodowej Organizacji Wojskowej. Zaproponował też udział w konspiracji swojej siostrze, Janinie. Andrzej zatrudnił się fikcyjnie jako dezynsekator, założył też później firmę dezynsekcyjną, będąca jedynie przykrywką dla pracy konspiracyjnej. Pracował pod pseudonimami „1072”, a później „Andrzej”. Jako absolwent przedwojennej podchorążówki pierwotnie przydzielony był do dowództwa NOW, a następnie prowadził szkołę podchorążych na terenie Warszawy.
Andrzej, wedle relacji siostry ukrywał też w schowku w mieszkaniu broń należącą do organizacji. Tuż przed wybuchem Powstania poprosił o przydział liniowy i został dowódcą kompanii „Anna” (w składzie batalionu „Gustaw”), w której znalazło się wielu harcerzy Szesnastki, między innymi były zastępowy Andrzeja, drużynowy konspiracyjnej Drużyny, Michał Woynicz-Sianożęcki. Rano, 1 sierpnia, Andrzej wyszedł z domu kierując się na Starówkę, gdzie jego kompania miała punkt zborny.
Batalion „Gustaw” walczył w sierpniu na terenie Starówki. Niestety, 24 sierpnia 1944 roku, artyleria niemiecka ostrzelała kwaterę kompanii „Anna” przy ul. Kilińskiego 1. Andrzej znajdował się w tej części oddziału, która akurat odpoczywała. Otrzymał ciężką ranę głowy, miał także złamaną nogę. Mimo podjętej próby ratowania i natychmiastowej operacji, zmarł po 40 minutach. O jego śmierci powiadomiono pisemnie siostrę, Janinę, pracującą w szpitalu powstańczym.
Siostra tak opowiadała o swoim bracie: „To był nie tylko w moim, ale w odczuciu tych wszystkich, z którymi się stykał, człowiek wyjątkowy, cieszący się ogromnym autorytetem, bardzo zdolny, inteligentny, świetnie się uczył, a jednocześnie bardzo mądry, umiał zdobyć uznanie wśród swoich rówieśników, tak, że oni bez najmniejszego oporu poddawali się jego kierownictwu. Poza tym był naprawdę wspaniałym bratem. Myśmy się ogromnie kochali, byliśmy szalenie zżytym rodzeństwem. Był naprawdę bardzo dobrym synem. To był w ogóle bardzo dobry człowiek, bardzo mądry człowiek. Kochał muzykę, samouk, nauczył się sam grać na pianinie. Strata jego była dla mnie bardzo bolesna, bo wydawało mi się, że jakiś świat skończył mi się wtedy. [...] Jego podkomendny z kompanii „Anna” napisał na jego pogrzeb wiersz „Smugowe pociski”. [...] To była strata ogromna. Wiem, że był kochany przez swoich podwładnych ogromnie, szanowany, kochany, ceniony, ale i tacy ginęli.”
Andrzej, pierwotnie pochowany na Starówce, został po wojnie ekshumowany i przeniesiony na Cmentarz Wojskowy na warszawskich Powązkach (kwatera A25, rząd 15, miejsce 8).
Dyzma Zawadzki