W mroźny i wietrzny styczniowy dzień Szesnastka uczciła pamięć legendarnego "kuriera z Warszawy", Jana Nowaka Jeziorańskiego, uczestnicząc wraz ze swym sztandarem w uroczystościach pogrzebowych. Trzeba wspomnieć, że był On harcerzem przedwojennej 3 WDH im. x. Józefa Poniatowskiego, która wraz z Szesnastką reprezentowała harcerstwo warszawskie na defiladzie z okazji Święta Konstytucji 3 Maja w 1931 roku (obie drużyny nagrodzone pochwałą). Swoją konspiracyjną służbę w czasie wojny rozpoczynał pod komendą Jana Włodarkiewicza, naszego Zawiszaka.
Mimo, iż był to zwykły dzień szkolny, udało się namówić czterech harcerzy 16 WDH na zwolnienie ze szkoły, a wierzcie mi, że byli bardzo niechętni do opuszczenia ulubionych lekcji. Spotkaliśmy się pod pomnikiem Narutowicza: Paweł Huras, Alek Kućma, Karol Czopek, Michał Lewandowski i ja. Wszyscy mieli jednakowe, zielone kurtki (z małym odstępstwem), aby prawidłowo prezentować się w "zimowym umundurowaniu".
Kilka godzin wcześniej dowiedziałem się, że poczty sztandarowe uczestniczące we Mszy żałobnej powinny stawić się pod kościołem Św. Anny o 8:50. My dojechaliśmy tam o 9:10 i, jak się okazało, nie byliśmy ostatni. W szyku, z rozwiniętym sztandarem przybranym czarną kokardą, przeszliśmy pod katedrę Św. Jana. Tam kłębił się spory tłum, ale do katedry wchodzili akurat żołnierze kompanii reprezentacyjnej, więc przyłączyliśmy się do kolumny i wmaszerowaliśmy do kościoła. Stanęliśmy w lewej nawie, tuż obok sztandaru ZHP. Po naszej prawej stronie ustawił się poczet Bractwa Kurkowego, a w asyście zobaczyliśmy Zawiszaka, Tadeusza Sułowskiego. Oprócz sztandaru Szesnastki w kościele nie widzieliśmy żadnego innego sztandaru reprezentującego ZHR. To już chyba taka nasza tradycja (porównaj z zapisem w kronice Szesnastki z roku 1934).
Nasz poczet, wsparty jednym rezerwowym, czekał na rozpoczęcie Mszy. O godzinie 9:30 z dziedzińca Zamku Królewskiego ruszył kondukt żałobny. Do drzwi katedry odprowadzały go tłumy warszawiaków, idących w takt muzyki wygrywanej przez wojskową orkiestrę. Po kilkunastu minutach trumna (oryginalnie przeznaczona na zwłoki ostatniego króla Polski, Stanisława Augusta Poniatowskiego) została ustawiona na katafalku przed ołtarzem. Z chóru odegrano sygnał Wojska Polskiego i rozpoczęło się nabożeństwo. Celebrze przewodził Prymas Polski, a homilię wygłosił arcybiskup Życiński.
Msza trwała ponad godzinę. Po jej zakończeniu poczty sztandarowe opuściły kościół i ustawiły się wzdłuż Świętojańskiej w kierunku Placu Zamkowego. Po kilkunastu minutach, mimo, iż nie wyprowadzono jeszcze trumny z katedry, zaczęto się rozchodzić. My także ruszyliśmy, aby jak najszybciej znaleźć się na Powązkach.
Zaparkowaliśmy spory kawałek od cmentarza, na Smoczej; bliżej nie było miejsc, a w Powązkowską w ogóle nie wpuszczano samochodów.. Pobiegliśmy pod bramę Św. Honoraty, ale okazało się, że poczty sztandarowe już weszły na cmentarz i możemy do nich dołączyć inną bramą. Mieliśmy szczęście. Ustawiono nas na końcu szpaleru w jednej z alejek, ale za to najbliżej wojskowej orkiestry i kompanii reprezentacyjnej, dzięki czemu filmowało nas kilka ekip telewizyjnych (m.in. pojawiliśmy się w telewizji TVN24). Obok nas znów stanął druh Suła ze sztandarem Bractwa Kurkowego.
Wojskowa orkiestra pięknie zagrała hymn narodowy, w czasie którego nasz sztandar, podobnie jak około 50 innych (wśród nich był już sztandar ZHR), pochylił się oddając honory. Potem nad mogiłą Jana Nowaka Jeziorańskiego wygłosili przemówienia m.in. prof. Władysław Bartoszewski, ambasador Litwy i przedstawiciel stowarzyszenia Radia Wolna Europa. Wreszcie padła komenda "Salwą pal!" i zagrzmiały wystrzały, powtórzone jeszcze dwukrotnie. Zagrano na trąbce pożegnalną kawaleryjską melodię "Jak to na wojence ładnie", jako że Zmarły służył w artylerii konnej. Składaniu wieńców towarzyszył dźwięk werbla, a nasz sztandar znów pokłonił się nad mogiłą. Na koniec zabrzmiał marsz pogrzebowy Chopina.
Uroczystości zakończyły się około 13:00. Przed bramą spotkaliśmy komendanta Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy, Marka Gajdzińskiego, czyli Szwejka, który podziękował nam za obecność na pogrzebie. Dziękowali nam także inni uczestnicy uroczystości.
Po kilkunastu minutach pożegnaliśmy się, zziębnięci i dzwoniący zębami, pod pomnikiem Narutowicza. Na pamiątkę tego wydarzenia chłopcy otrzymali... usprawiedliwienia nieobecności w szkole.
Lech Najbauer