Istebna, 9-16 luty 2008 r.

Relacje 16WDH "Grunwald"

Dzień I 10.02

Spokojny sen i błogą ciszę w ośrodku przerwał krzyk: "Pobudka!" wstaliśmy o 6:40 i mieliśmy pół godziny na ubranie się w mundury, umycie się i posprzątanie w pokojach. Wszyscy ciepło myślący o nadchodzącym śniadaniu musieli się mocno zawieść, gdy kazano nam ubrać się w ciepłe ubrania i wyjść na dwór. Po szybkiej zbiórce zaczęliśmy maszerować, ale nie trzeba było długo czekać, aż nasz oboźny wywalił się do kałuży. Do końca w niewiedzy maszerowaliśmy pod górę.. Doszliśmy do kościoła, w którym uczestniczyli my w nabożeństwie. Niestety brak śniadania dał po sobie znaki i niektórzy harcerze musieli się przewietrzyć. Po mszy wróciliśmy do ośrodka, gdzie wszyscy bardzo ochoczo przyjęli wiadomość, o tym, że za chwilę będzie śniadanie. Po posiłku, który uratował większości życie, odbył się apel. Wreszcie nadszedł czas na zwiady terenowe. Każdy zastęp dostał kilka zadań do wykonania w okolicy (Istebna, Koniaków i dla ćwików Wisła). Zadania były różne: od służby, którą miał wykonać każdy zastęp do zdobycia szczegółowych informacji na temat danego zabytku. Po powrocie do ośrodka, zmęczeni harcerze usiedli do posiłku. Cisza poobiednia nie była tym razem odpoczynkiem dla mojego zastępu ponieważ musieliśmy dokończyć odśnieżanie ogródka pewnej pani. Po krótkiej przerwie rozległ się jakże znany nam dźwięk:

"Za pięć minut zbiórka w strojach polowych, lepiej ubrać się dobrze, będzie mokro." (Zajęcia w Kręgu mł. i wyw.)

Tak skończyła się dla nas cisza poobiednia. Każdy ubrał się w swoje najcieplejsze ubrania i szybkim, ale niezbyt zdecydowanym krokiem zszedł na dół. Tam czekał na nas szef wyszkolenia "Płynny".

"Od dzisiaj będziecie przechodzić serię ciężkich treningów.

Oto wasze tabletki "L" jeżeli wpadniecie w ręce wroga nie bójcie się ich zażyć, chyba, że chcecie mieć na sumieniu życia kilku tysięcy innych osób.. Dzisiejszym treningiem/zadaniem będzie wysadzenie mostu, którym Niemcy transportują swoje ładunki. Będziecie musieli zbudować bomby. Poszczególne części będziecie mogli zdobyć w okolicy, ale nie dajcie się wykryć.

Dzielimy się na dwie ekip Dalsze informacje dostaniecie po zdobyciu bomb.

Powodzenia!"

Tymi słowami zaczęła się nasza misja. Obie drużyny od razu popędziły wykonać zadania, po zdobyciu zegarów, zapalników i kilku innych części udało się na poszukiwania "Płynnego"

"O! Jeszcze żyjecie, czyli idzie nam dobrze. Musicie rozpalić ogniska i zasygnalizować samolotom, gdzie mają zrzucić materiały wybuchowe."

Obie ekipy: "Wafle Zarzyca" i "Cienie", zaczęły zmagać się z wilgocią, chłodem i śniegiem, w końcu "Waflom" udało się rozpalić ognisko i samolot, zrzucił im materiały, lecz przed wysadzeniem mostu, musieli przedrzeć się najszybciej jak się da, czołgając, biegając i skacząc, przez tereny zajęte przez Niemców. Po udanej przebieżce i krótkiej walce z Niemcami udało się wysadzić most. Zmęczeni i mokrzy wróciliśmy do naszej kwatery, modląc się, aby jutro przeżyć.

Ośrodek

Po tym wszystkim była już sama rutyna.. Kolacja, apel, kominek, mycie się i spotkanie ZZ.

wyw. Kajetan Kapuściński

Dzień II 11.02

To już drugi ranek, który został przerwany przez krzyk: "Pobudka!". Wszyscy zerwali się na nogi i zaczęli przygotowywać do rozgrzewki. "Zbiórka na rozgrzewkę!" - ten za to obwieścił nam, że mamy już wyjść z pokoju. W sali pingpongowej pomodliliśmy się śpiewając "List do Boga", a następnie zeszliśmy na rozgrzewkę, po której zaczęliśmy się przygotowywać do apelu. Apel i śniadanie przeminęło pomyślnie, więc nadszedł czas na grę. Każdy ubrał się w swoje nieprzemakalne (w większości) ubrania i zbiegli na dół. Zostali wybrani dwaj przywódcy (Dyzma i Flini), którzy wybrali sobie ekipy. Mieliśmy 45 minut na zbudowanie twierdzy i rozpalenie w niej ogniska. Obie drużyny zabrały się do pracy. Drużynie Dyzmy rozpalenie ogniska wyszło nieco lepiej, ale obu drużynom udało się go rozpalić w wyznaczonym czasie. Zadaniem było zgaszenie ogniska drugiej drużyny. W tym drużyna Fliniego okazała się lepsza. Ostateczny wynik wynosił 2:1 dla drużyny Flinstona.

Po grze zaczęły się zajęcia w kręgach. Krąg wywiadowców i młodzików zaczął przygotowania do próbnego biegu F1, który odbył się zaraz po obiedzie. Najlepszymi na biegu okazali się: Hubert Hermann, Kostek Tereszko i Kuba Mieleszkiewicz. Potem już tylko sama rutyna: Kolacja, apel, mycie się i cisza nocna.

wyw. Kajetan Kapuściński "Zabawka"

Zajęcia Kręgu Szeregowych

Po grze "walka o ogień", szeregowi udali się pod przewodnictwem Marcina Gierbisza, Artura Piątka oraz Pawła Hurasa na miejsce treningu. Wzięli udział w szkoleniu fizycznym czyli torze przeszkód. W jak najszybszym czasie trzeba było dobiec do tunelu zrobionego z kijków i przeczołgać się pod nim. Następnie przeskoczyć przez płotek a na kocu trafić z ok. 5-6m. do prostokąta ułożonego z patyków. Każdy startował dwa razy. Podczas pierwszej próby najlepszy był Kamil Herman z czasem 0,44s. W drugiej turze wygrał Daniel Wieteska z czasem 0,41s. Po tej grze poszliśmy dalej w kierunku czterech drzew, między którymi wisiał rozpięty sznurek gra nazywała się "pajęczyna" wszyscy próbowali ok. 10 razy przejść przez tą plątaninę jak najmniej razy dotykając linkę. Ogólnie najlepszy był Kuba Mieleszkiewicz i Stasio Blicharski, którzy tylko raz dotknęli sznurek. Następnie powróciliśmy do kwatery na obiad.

Szer. Kamil Herman

Dzień III 12.02

"Pobudka!" - rano rozległ się jakże znany nam dźwięk. No i dalej nie ma co gadać: modlitwa, rozgrzewka, apel, śniadanie. Tutaj zaczyna się ciekawsza część dnia, którą rozpoczęła wyprawa w góry. Każdy z kręgów obrał sobie inny cel: szeregowi: Barania Góra i z powrotem, młodzicy i wywiadowcy: Przysłup -> pobliskie połoniny -> Stecówka -> powrót i ćwicy: Barania Góra -> Biała Wisełka ->Wisła-> Czarna Wisełka-> Stecówka-> powrót.

Wywiadowcy i młodzicy

Spakowaliśmy się i wyruszyliśmy w stronę "Przysłupa". Ten odcinek chociaż niepozorny był dla nas najcięższy. Słońce grzało niemiłosiernie, a podejście było dosyć strome. Każdy zgrzał się i spocił, ale po trwającym kilkadziesiąt minut wysiłku znaleźliśmy się w zbawiennym dla nas lesie. Założyliśmy zdjęte z powodu słońca kurtki i czapki, zrobiliśmy sobie kilka zdjęć i ruszyliśmy dalej. Od tej pory było już "z górki" łatwe podejścia i cień, który dawał nam wymarzony chłód. Dotarliśmy do schroniska na "Przysłupie" i wypiliśmy tam po kubku gorącej czekolady. Dalsza droga zeszła nam na wrzucaniu się w śnieg i grze w "granata" oczywiście musiałem przewrócić się na lodzie i zbić kolano więc dalszą drogę pokuśtykałem. Doszliśmy do Stecówki, gdzie zrobiliśmy sobie zdjęcia przy kościółku. Potem wróciliśmy do ośrodka i szybko się umyliśmy zjedliśmy śniadanie, ja napisałem relację do tej pory i narysowaliśmy co zrobiliśmy podczas wyprawy.

Ćwicy

Krąg ćwików, czyli ja i Flini, oraz Pawcio i Peter mieliśmy na początku wejść tylko na Baranią Górę i wrócić. Wyruszyliśmy ostatni z "Grunwaldu". Po tradycyjnej wizycie w sklepie, gdzie zaopatrzyliśmy się w czekoladę, batony i "Tigera" ruszyliśmy ostro pod górę. Szybko okazało się, że w prażącym niemiłosiernie słońcu pozostawanie w szalikach, czapkach, rękawiczkach i ciepłych kurtkach jest bezsensowne. Spakowaliśmy kurtki do plecaków i wkrótce dogoniliśmy Artka i jego ekipę. Po dosyć nużącym marszu wreszcie dotarliśmy na Przysłup. Weszliśmy do schroniska, gdzie nie było żywej duszy, oprócz pani w barze. Zmówiliśmy coś gorącego do picia (2 herbaty o smaku liczi po 3 zł i 2 czekolady po 5 zł) i zaczęliśmy wpatrywać się w mapę. Od wyjścia, czyli od ok. 9:20, minęło ok. 1,5 h. Uznaliśmy, że skoro według drogowskazu mamy godzinę do Baraniej Góry, to za wcześnie wrócimy do domu. Więc zgodnie ustaliliśmy, że należy trasę ociupinkę przedłużyć. Postanowiliśmy wrócić okrężną drogą, przez Wisłę. W tym czasie do schroniska zawitał krąg młodzików i wywiadowców. Po krótkiej, lecz owocnej konwersacji opuściliśmy schronisko. Wychodząc zauważyliśmy dwa psy. Uświadomiliśmy sobie, że towarzyszą nam już od Istebnej. Trochę nas denerwowały, ale ruszyliśmy ostro pod górę. Po drodze zostawiliśmy w tyle kilku turystów. Podejście nie było trudne. Szliśmy łagodnym zboczem, ale mimo to dość się zmachaliśmy. W końcu doszliśmy na szczyt. Okazało się, że tablica szlaku na Baraniej Górze ma numer 16. Flini rzucił się na ziemię (niestety nie miał szelestu, więc prawdopodobnie trochę zmokły mu plecy), a my weszliśmy na wieżę widokową. Podziwialiśmy naprawdę piękną panoramę Beskidu, zagryzając czekoladę i popijając colę. Po zrobieniu kilku tradycyjnych zdjęć ruszyliśmy dalej ku niewysłowionemu żalowi Fliniego. Mimo że schodziliśmy, trasa nie była łatwa. Wąska ścieżka, pełna zdradliwych dziur, mini-ślizgawek i poprzecinana potokami. W ekspresowym tempie znaleźliśmy się na dole. Po drodze postanowiliśmy ochrzcić naszych towarzyszy. Jeden otrzymał zaszczytne miano *******, a drugi wielce nobilitujące imię Kacziego. Po drodze obserwowaliśmy kilka razy kąpiel ****** w potoku, który nie wyglądał na zbyt ciepły. W końcu dotarliśmy do Czarnej Wisełki. W lokalnym barze pochłonęliśmy po suchej, sztucznej i wyjątkowo niedobrej zapiekance. Oczywiście cena była niewspółmierna do jakości i wynosiła 3 zł od sztuki. Po wyjściu z baru okazało się, że nasi wierni towarzysze czekali na nas cały czas. Forsownym marszem ruszyliśmy w stronę Istebnej. Powoli zaczynały nas boleć nogi. W pewnym momencie, po skręcie na Stecówkę, zgubiliśmy się. To znaczy nie, nie wiedzieliśmy po prostu gdzie iść. Wtedy postanowiliśmy zdać się na psy. Poszliśmy za nimi i o dziwo trafiliśmy na miejsce. Po drodze nasi podopieczni stoczyli jeszcze walkę z miejscowym gangiem, z której wyszli zwycięsko. Odwiedziliśmy znów sklep i zbiegliśmy, lub raczej zwlekliśmy się do Zaolzianki. Czekał tam prysznic, toaleta i zimny obiad.

Ćw. Dyzma Zawadzki

Po ciszy poobiedniej odbyły się zajęcia w kręgach. Szeregowi udali się na świetlice gdzie Marcin Gierbisz przeprowadził szkolenie z szyfrów. Natomiast krąg młodzików i wywiadowców udał się na pobliskie boisko, gdzie odbyło się szkolenie Cichociemnych ze zjazdów z gór oraz trening strzelecki. Wszyscy wrócili na kolacje. Po kolacji odbył się trening musztry oraz jej turniej, który wygrał mł. Piotrek Niemas. Następnie odbył się apel wieczorny, a po nim kominek z podsumowanie naszych wypraw. Wieczorem odbyło się jeszcze szkolenie ZZ-tu w celu poznania ludzkich osobowości by zwiększyć efektywność działania w zastępach.

Relacje 16WDH "Sulima"

Dzień I 10.02

Po przyjeździe rozpakowaliśmy sprzęt poczym podano nam posiłek. Następnie zrobiliśmy krótkie rozpoznanie terenu oraz przypomnieliśmy sobie podstawy podchodów i transportu osób.

Dzień II 11.02

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od porządnego posiłku po którym udaliśmy się do kościoła. Po powrocie rozpoczął się atak na linie wroga. Zadaniem było rozłożenie kabla telefonicznego pod ostrzałem wroga z użyciem masek gazowych. Po zakończeniu zadania udaliśmy się na obiad. Po krótkim odpoczynku przyszły kolejne rozkazy, iż mamy odbić niemiecki skład broni.

Dzień III 12.02

Z samego rana dotarły do nas rozkazy, że za pobliską rzeką toczy się walka w której Polacy ponieśli straty. Od razu przygotowaliśmy sprzęt medyczny i ruszyliśmy na pomoc. Po drodze trafiliśmy na pole minowe. Po przedostaniu się przez linie wroga zabraliśmy poszkodowanych i wróciliśmy korytem rzeki do bazy .Po posiłku doszły nas informacje że niemiecki zwiad działa na naszym terenie więc postanowiliśmy ich wypędzić. Po udanym zadaniu udaliśmy się do kwatery na noc.

Relacje 18WDH-ek "Przestrzeń"

Sobota 09.02

Na zimowisku do Istebnej wyruszyliśmy spod szkoły podstawowej nr. 23. Droga autokarem była bardzo mecząca, ale kiedy za oknem pojawiły się góry i śnieg zaczęłyśmy cieszyć się zimową atmosferą. W ośrodku powitał nas pyszny gorący obiad. Po rozlokowaniu i rozpakowaniu się w pokojach w pięknym schronisku, udekorowałyśmy nasze pokoje. Dzięki temu stały się one o wiele bardziej przytulne. Po zajęciach ,,plastycznych" był alarm mundurowy i kominek. Na kominku było bardzo fajnie i ciekawie, ponieważ dzięki temu spotkaniu się wszyscy się lepiej poznaliśmy.

Niedziela 10.02.08

Pobudka o 7. Szybko przebrałyśmy się w mundury umyłyśmy zęby i razem z całym zimowiskiem poszłyśmy do kościoła. Po mszy całym zgrupowaniem robiliśmy pamiątkowe zdjęcia przed pięknym kościołem i mogłyśmy wracać. Po powrocie do schroniska był apel całości, a potem drużyny. Już za chwilę byłyśmy gotowe na zabawę w podchody. Wróciłyśmy na obiad, wszystkie byłyśmy bardzo głodne i naprawdę cieszyłyśmy się, że naszedł już ta chwila. LB! Na którym przyszyłyśmy plakietki zimowiska, które dostałyśmy na apelu. Dzisiaj zapoznawałyśmy się z postacią Olgi Drahanowskiej- Małkowskiej, założycielki harcerstwa żeńskiego w Polsce. Przeprowadziłyśmy z nią wywiad i dowiedziałyśmy się wielu bardzo ciekawych rzeczy. Ponieważ Olga kochała przyrodę i była poetką, próbowałyśmy wczuć się w tę rolę i napisać parę wersów. Na dzisiejszym świeczkowisku usłyszałyśmy jeszcze kilka jej wierszy i gawęd. O godzinie 21 ZZ-ty wszystkich drużyn zebrały się w stołówce i przy świeczkach śpiewaliśmy i zapoznawaliśmy się. Na końcu pożegnanie dnia i WYMARZONY odpoczynek.

Relacje 18WDH-ek "Rój"

10.02.08

robiąc bardzo ważne rzeczy(otwarcie obrzędowe) i mniej istotne (gadanie).Zostałyśmy przywitane chlebem i solą przez dwie gaździny Jadźkę i Marynę na zjeździe góralek w chacie pod Baranią Górą. W formie odpoczynku podczas ferii wstałyśmy koło 6,30 i poszłyśmy do kościoła na głodniaka. Po sytym śniadaniu poszłyśmy zwiedzać "pustynie" tzn. Istebną w której prawie nie było ludzi na ulicach. Dowiadywałyśmy się o kulturze (hej-ho), przystrajałyśmy pokoje i ćwiczyłyśmy wytrzymałość organizmu na ukłucia igłą( robienie woreczków i przyszywanie plakietek). Dzień minął całkiem ciekawie w pozytywnej atmosferze.

opracowanie: Paweł Huras