Wszystkie wypowiedzi pochodzą z już nieistniejącego internetowego forum 16WDH.
Służba na Białorusi była dla mnie wspaniałym przeżyciem. Jestem szczęśliwy że miałem zaszczyt pełnić tą służbę za którą otrzymałem nagrodę, którą były łzy szczęścia Polaków tam mieszkających. Jestem pełen podziwu dla Polaków na Białorusi którzy mimo trudnej sytuacji zachowują polskie tradycje i przekazują je kolejnym pokoleniom.
PS. dzięki za tą lekcje Historii i życia.
Karol Kaszyński, 16WDH im. Zawiszy Czarnego
Wyjazd był niesamowity. Miałam niepowtarzalną okazję zobaczyć na własne oczy to o czym tyle razy slyszałam, z czym jednak nigdy wcześniej się nie zetknęłam. Służba była jedyna w swoim rodzaju, bardzo się cieszę ze mogliśmy pomóc ludziom. Atmosfera na wyjezdzie była świetna, nie ma to jak długa podróż autokarem z masą fajnych ludzi. :)
Basia Goliasz, 1WDH-ek "Achaja"
W dniach 16-18 grudnia 2005 miała miejsce akcja "świąteczna paczka" w ramach której grupa 23 harcerzy i harcerek pojechała z paczkami na Białoruś. Mimo , iż wybierałam się tam z nastawieniem, że paczki te trafią bezpośrednio do polskich dzieci ( sądziłam tak nie tylko po zawartości pakunków, w których znajdowały się przede wszystkim słodycze) nawet starszej osobie milej jest dostać czekoladę niż kilogram mąki.
Jak się okazało drzwi do których pukali harcerze z mojej grupy były otwierane przez osoby w sędziwym wieku. Nic dziwnego- młodzież często zamieszkuje w większych miastach z konieczności znalezienia pracy lub pobierania nauki. Nie brakowało natomiast w tych domach elementów polskości-polskie książki, polska mowa i tradycja były obecne.
Reakcje odwiedzanych były podobne: płakali z radości, że mogą porozmawiać z Polakami i powspominać stare czasy. Nieraz cieszyli się z tego ,że ktoś w ogóle przyszedł ich odwiedzić (po śmierci współmałżonka starsi ludzie żyją często w samotności , niekiedy zapomniani przez swoje dzieci).Zapytani o wspomnienia z Polski często mieli wzrok wpatrzony w dal, jakby w wymarzony ląd nie do zdobycia. Niektórzy z nich byli w Polsce raz w życiu albo w ogóle nie byli. Potrafią jednak mówić po polsku ,podtrzymują tradycję i tak jak ich rodzice przekazywali im tą polskość tak teraz oni przekazują ją swoim dzieciom.
Z kolei ci, którzy mieszkali w Polsce wiele lat temu na pytanie czy chcieliby wrócić do Polski mając na ustach bolesny, nieraz ironiczny uśmiech odpowiadają : "gdzie tam na starość będzie się człowiek przeprowadzał..." a ich kontakt z Polską ogranicza się do wizyty najbliższych raz na rok(w najlepszym przypadku), albo raz na dwadzieścia lat. Nie oczekiwano od nas prezentów, pieniędzy (wręcz przeciwnie- nieraz chciano nam coś podarować), lecz rozmowy, samej obecności. Ludzie ci pragnęli jak najlepiej nas ugościć i jak najdłużej nas u siebie zatrzymać, a co jakiś czas pytali z ciekawością : "co tam u Was w Polsce słychać?".
O sytuacji na Białorusi Polacy wypowiadali się z pewnym dystansem ( co raczej nie powinno nie dziwić), przyznają jednak, że jest znacznie lepiej niż było jeszcze kilka lat temu- mają możliwość uczęszczania do kościoła ,gdzie msze święte w niedziele odprawiane są po polsku . Skromna emerytura nieraz im wystarcza, mają jednak świadomość, że polskiej młodzieży żyje się tu ciężko.
Będąc w mundurze harcerskim, posługując się polską mową ,odwiedzając i niosąc pomoc rodakom byliśmy w ich oczach symbolem polskości a nasza obecność pozostawiła w nich wiarę w poprawę sytuacji Polaków i podtrzymanie narodowości na kresach północno-wschodnich. Taką mam przynajmniej nadzieję.
Maria Jankiewicz, 270 WDW-ek.
Przygotowując się do wyjazdu na Białoruś zastanawiałam się długo nad tym jak ludzie odbiorą naszą służbę i nie miałam na myśli Białorusinów ani też władzy, o której wiadome było, że nie będzie zadowolona. Byłam ciekawa, jaka będzie reakcja Polaków do których domów będziemy przychodzić. W końcu mimo tego, że tak jak oni jesteśmy Polakami jesteśmy także nieznajomymi.
Wchodząc do pierwszego domu czułam się trochę niezręcznie. Bałam się, że możemy być niechcianymi gośćmi. Drzwi otworzyła nam starsza pani, która ze łzami wzruszenia zaprosiła nas do swojego domu, chciała częstować herbatą i z troską zaczęła wypytywać czy jesteśmy zdrowi. Wtedy zrozumiałam, że nie mam czego się bać wchodząc do następnych domów.
We wszystkich domach byliśmy bardzo serdecznie witani. Polacy których odwiedziliśmy odnosili się do nas bardzo serdecznie i starali się jak najlepiej nas ugościć. Było to bardzo miłe i dzięki temu nasza służba była jeszcze przyjemniejsza.
W każdym z odwiedzanych domów staraliśmy się porozmawiać z mieszkańcami o tym jak się żyje w Białorusi, jakie są zwyczaje świąteczne albo po prostu wspólnie pożartować. Było dla nas miłym zaskoczeniem to, że ludzie mimo represji ze strony władzy i ciężkiej sytuacji materialnej nie zapominali o pogodzie ducha i potrafili żartować ze swojej sytuacji.
Bardzo ucieszyło mnie także to, że ludzie pamiętali o tym kim są i skąd pochodzą, bardzo ciepło wyrażali się o Polsce i było dla nich ważne ze tu w Polsce my także o nich pamiętamy.
Służba ta była wyjątkowa, ponieważ mieliśmy bezpośredni kontakt z ludźmi, którym pomagamy, mogliśmy z nimi porozmawiać, zobaczyć że nadal czują się Polakami oraz dowiedzieć się ile dla nich znaczy nasza pamięć.
Katarzyna Kanclerska, 1 WDH-ek "Achaja"
"Świąteczna paczka" w tym roku była moją pierwszą tego rodzaju służbą. Teraz wiem, że nie ostatnią. To było niesamowite przeżycie. Mieliśmy okazję spotkać się z ludźmi, naszymi rodakami, sprawić, że się uśmiechali i pogodniej patrzyli na życie. Moja grupa odwiedziła 9 domów w Rosi (?). W każdym przyjęci zostaliśmy niezwykle miło i ciepło, dostaliśmy najpiękniejszy świąteczny prezent-uśmiech!!
Paula Korbecka, 1 WGZ-ek "Driady z Wyspy Stubarwnych Kwiatów"
Cały ten wyjazd był dla mnie wspaniałym przeżyciem, po prostu coś pięknego. Na pewno zapamiętam go na całe życie ! To była prawdziwa okazja do służby przez S, czułam się dumna i zaszczycona tym że to właśnie mi było dane uczestniczyć w takim przedsięwzięciu, które świetnie pokazało na czym polega harcerstwo.
Kiedy już chodziłam z patrolem w małej wsi Roś pod Grodnem sceneria była niesamowita, wszędzie pełno śniegu, cisza spokój i tylko my na drodze. Kontakt z każdą rodziną był jedyny w swoim rodzaju i każdy dom do którego weszłam pozostał w mojej pamięci. Za każdym razem wzruszały mnie te łzy radości ludzi kiedy przekraczaliśmy próg ich domu, rozmawialiśmy i wspólnie śpiewaliśmy polskie kolędy.
Każda minuta spędzona na tym wyjeździe była dla mnie wyjątkowa, a pobyt w Rosiu pokazał mi jak bardzo tam potrzebna jest nasza pomoc i ile możemy zrobić. Jestem pewna że kiedy tylko nadarzy się okazja do następnej takiej służby będę w niej uczestniczyć.
Ola Waźbińska
Wyjazd na Białoruś był najpiękniejszą służbą, jaką kiedykolwiek w życiu miałam. Kiedy widziałam wzruszone i szczęśliwe twarze Polaków, których odwiedzaliśmy, czułam, że moja pomoc jest naprawdę potrzebna i że swoim śpiewem, świątecznymi życzeniami i podarkami, sprawiamy im ogromną radość. Kiedy jechałam na Białoruś miałam pewne obawy, jak nas tam przyjmą i czy w ogóle uda nam się wjechać na teren państwa, ale okazało się, że wszystko przebiegło bez większych problemów, a ludzie byli bardzo życzliwi i pozytywnie do nas nastawieni. Jestem też pod wielkim wrażeniem pracy i poświęcenia pani Andżeliki Borys i innych spotkanych osób. Ich siła i wola walki są dla mnie czymś niesamowitym i godnym podziwu. Są oni przykładem
wielkiego poświęcenia i patriotyzmu.
Służba ta na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako wspaniałe doświadczenie i niezapomniane przeżycie. Mam nadzieję, że w przyszłym
roku, a także i w następnych latach uda mi się pojechać tam znowu, żeby znów ujrzeć szczęśliwe twarze rodaków.
Ania Banaszkiewicz, 313 WDH-ek Dąbrowa
Dla mnie wyjazd ten był bardzo ważny. Odczuwam tą służbę za coś szczególnego i ważnego. Cieszę się, że mogłem sprawić tym wszystkim ludziom radość, śpiewając z nimi kolędy, dając im paczki i spędzając z nimi chwilę czasu. Myślę, że każdy z nas przeżył bardzo wzruszające chwile, widząc w oczach tych wszystkich ludzi łzy radości i słysząc z ich ust słowa podziękowania.
Marek Marczak, 16WDH im. Zawiszy Czarnego
Przeżycie wspaniałe...no po prostu zapamiętam do końca życia! Tyle znajomości, łzy wdzięczności i podziękowania łamaną polszczyzną...coś wielkiego!!! Pozbierałem adresy i na pewno wracam za rok, z całego Mazowsza było tylko 30 najdzielniejszych ale mimo to była to największa i najszlachetniejsza służba w moim życiu!!! Wyjeżdżając z tej podgrodzieńskiej wsi oddałem swój prowiant i naprawdę czułem się jak święty!!! Następnego dnia już bez ukrycia msza w katedrze po Polsku z przeplatanym rosyjskim, zawiązany krąg na placu Związku Sowieckiego wielki symbol...Zostało tu jeszcze 390 tysięcy naszych rodaków a mnie tak bolało że my mieliśmy tylko 60 paczek...
Konrad Winiarski, 16 WDH im. Zawiszy Czarnego