Drogi Druhu Drużynowy! W pierwszych słowach mojego listu chcę powiedzieć jak bardzo żałuję, że wakacje już się skończyły. Tylko dwa miesiące – to stanowczo za mało! W drugich słowach mojego listu chcę podziękować za to, że Rada Drużyny wysłała mnie na kurs drużynowych „Agricola".

Razem ze mną w kursie uczestniczyli jeszcze trzej harcerze Szesnastki: Krzysiek Pasternak, Marek Marczak i Piotrek Drzazga.

W trzecich słowach mojego listu chcę zdać sprawę z tego kursu. A żeby wszystko, co ważne zostało zachowane dla potomności, opiszę tu dzień pod dniu, żebyś i ty, Druhu Drużynowy, i wy, Druhowie Przyboczni, Zastępowi i przyszli Drużynowi, mogli dowiedzieć się, jak to na kursach bywa.

Dzień Pierwszy (1 sierpnia)

Zbiórka przed domem pogrzebowych na Cmentarzu Wojskowych na Powązkach; bierzemy udział w obchodach 58 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego; o godz. 22:00 zbieramy się na Dworcu Wschodnim; spóźnialscy robią pompki!

Dzień Drugi (2 sierpnia)

Przesiadamy się w Stróżach na pociąg do Gorlic, skąd autokarem podjeżdżamy już dosyć blisko miejsca naszego obozowiska; stamtąd krótki marsz i dochodzimy do małej dolinki, w której musimy się rozbić; rozpoczynamy pionierkę – budowę chat, w których będziemy mieszkać (nie ma namiotów!).

Dzień Trzeci (3 sierpnia)

Kontynuujemy budowę chat, które będą miały podfoliowane dachy (początkowo folia malarska drze się w palcach, potem dostajemy lepszy materiał); poprawiamy stołówkę, którą odziedziczyliśmy po harcerzach z Krakowa (ciężka sprawa! w każdej żerdce po 15 gwoździ!).

Dzień Czwarty (4 sierpnia)

Nie możemy dokończyć naszych chat: zabrakło żerdzi; wyprawiamy się po nie do lasu; żerdzie zwozi machina składająca się z koni, przyczepki, człowieka i bata z frędzelkiem; zajmuje nam to pół dnia.

Dzień Piąty (5 sierpnia)

Co za paradoks – przypominają się słowa druha Tomasza Snażyka, oboźnego kursu, na którego tu mówimy „Osiemnasty" (jest osiemnastym z kolei oboźnym kolejnej edycji kursu), że jeśli będzie się przedłużać pionierkę, to wszystkie plany mogą runąć, a poza tym jest to zły przykład dla młodych harcerzy; kończymy chatki, pomagamy kadrze kursu w postawieniu ich chatki, budujemy bramę, maszt i latrynę (już piątego dnia mamy latrynę! coś niesamowitego!).

Dzień Szósty (6 sierpnia)

Początek kursu; jesteśmy już podzieleni na cztery zastępy, które nazywamy legionami, a zastępowych – dekurionami; znamy się już coraz lepiej: jest harcerz z Litwy, są z Płocka, ale większość z Warszawy; cały pierwszy dzień zapełniają nam wykłady i zajęcia teoretyczne; pod koniec dnia – ognisko inauguracyjne; i tu następuje pierwszy zgrzyt: jako jedyni nie zdjęliśmy rogatywek siedząc przy ognisku! dzikie spojrzenia komendanta (Zbigniewa Cioska) i Osiemnastego nie wróżą niczego dobrego! wywiązuje się zażarta dyskusja; postanawiamy skonsultować się ze Szwejkiem (co zrobimy dopiero jutro – jego rada: zdjąć!).

Dzień Siódmy (7 sierpnia)

Myju, myju – nareszcie można się porządnie umyć, jeśli ochlapanie się w lodowatej, płytkiej rzeczce można tak nazwać; potem normalnie: śniadanko i wykłady; tym razem tematem jest współpraca, więc wykładowca, chcąc pokazać nam, jak to działa, podzielił nas na 2 grupy, dał 2 żerdki i kazał się ścigać; sprawdzał w ten sposób, kto potrafi współpracować; potem w ramach zajęć teoretycznych zaliczamy różne wymyślone naprędce sprawności dotyczące imperium rzymskiego; na koniec omawiamy temat: kary i nagrody.

Dzień Ósmy (8 sierpnia)

Wykłady – nuda...

Dzień Dziewiąty (9 sierpnia)

Wykłady – nuda?

Dzień Dziesiąty (10 sierpnia)

Wykłady – nuda!!!

Dzień Jedenasty (11 sierpnia)

No, nareszcie jakaś odmiana – idziemy na Mszę Św. do oddalonego o 6 km kościoła; potem mamy czas wolny i przygotowujemy się do Białej Służby; dzień kończy ognisko.

Dzień Dwunasty (12 sierpnia)

Kolejne wykłady, tym razem o rozplanowaniu obozu i rachunkowości; w przerwach odbywamy krótkie gry terenowe; przed ogniskiem czas wolny, który poświęcamy na przygotowanie gawęd na wylosowane tematy; gawęda ma trwać nie dłużej niż 5 minut.

Dzień Trzynasty (13 sierpnia)

Musztra i wykład o pionierce; dojeżdża nowy wykładowca, nazwiskiem Polkowski, może będzie jakaś odmiana? po obiedzie wykład o obozownictwie; niektórzy przysypiają i za karę muszą potem biegać.

Dzień Czternasty (14 sierpnia)

Znowu wykłady, przerywane czasem wolnym; zaczyna padać; nasza kotlinka jest w niebezpieczeństwie! Ratunku, powódź!!! Rozkopujemy plac apelowy - kopiemy rowy, aby odprowadzić wodę.

Dzień Piętnasty (15 sierpnia)

Ale ruina – wszyscy są podłamani; nawet pisać się nie chce...

Dzień Szesnasty (16 sierpnia)

Jesteśmy już w Krakowie i przygotowujemy się do Białej Służby; kurs Agricola ma tu mieć specjalne prawa i obowiązki – jesteśmy jednymi z pierwszych z Mazowsza i Krakowiacy mają używać nas do zadań specjalnych; ale jak zwykle – ktoś zawiódł i nie wiemy, co mamy robić; w końcu idziemy na Błonia, na plac celebry, pomagamy w zagospodarowaniu sektorów (nosimy wodę m.in. do sektorów dla VIP-ów); nareszcie coś konkretnego; czas wolny spędzamy na Rynku Głównym, gdzie zaskakuje nas ulewa.

Dzień Siedemnasty (17 sierpnia)

Ojciec Święty jest już od wczoraj w Krakowie; mamy iść do Łagiewnik, ale dzień zaczynamy od służby porządkowej na ul. Grodzkiej; potem są rekolekcje, a potem znowu służba: siedzimy na Błoniach i pilnujemy składów z wodą; mieliśmy być zluzowani o 23:00, ale oczywiście tak się nie stało; a potem powrót na kwaterę do szkoły (piechotą) i trochę spokoju.

Dzień Osiemnasty (18 sierpnia)

Najdłuższy dzień Białej Służby; wstajemy jeszcze po ciemku i przemaszerowujemy na Błonia; jest tam już bardzo dużo ludzi; pomagamy w sprawach organizacyjnych i porządkowych; w czasie Mszy Św. obstawiamy przejścia do sektorów oraz wjazd dla karetek pogotowia; po Mszy Św. bierzemy udział w apelu kończącym Białą Służbę; a potem udajemy się na zasłużoną pizzę.

Dzień Dziewiętnasty (19 sierpnia)

Wracamy do obozu; trochę odpoczynku po trudach Białej Służby; na ostatni tydzień dołączają do nas harcerze z Krakowa; z ciekawością przyglądamy się ich pionierce.

Dzień Dwudziesty (20 sierpnia)

Wracamy do rutyny zajęć kursowych: po śniadaniu wykład, po obiedzie wykład, a potem Msza Św. i ognisko, na którym prezentujemy scenki np. pod hasłem „przekonaj drużynowego"; przygotowujemy plany pracy drużyn.

Dzień Dwudziesty Pierwszy (21 sierpnia)

Znowu jakieś nudne i dręczące zajęcia; ponieważ Krakowianie robią nam kawały na stołówce (polegające głównie na nierównym rozdziale jedzenia), postanawiamy się odwdzięczyć – w czasie, gdy większość kursantów uczestniczy we Mszy Św., kilku z nas podnosi samochód Krakusów i podkłada pod niego belkę – koła wiszą w powietrzu! w nocy budzą nas hałasy dobiegające z podobozu krakowskiego: biedacy, muszą wyrwać swoich ludzi ze śpiworów, żeby im pomogli wyciągnąć belkę spod auta; kawał się udał!

Dzień Dwudziesty Drugi (22 sierpnia)

Podsumowanie kursu – część pierwsza; niektórzy dostaną patenty, a niektórzy nie; kończymy plany pracy.

Dzień Dwudziesty Trzeci (23 sierpnia)

Pionierka końcowa, zwana tu de-pionierką; budowaliśmy obóz trzy dni, a rozwalamy go w 3 godziny! potem podsumowania część druga: już wiemy, że wszyscy ukończyli kurs (wyszywamy sobie na lewych rękawach mundurów symbol kursu: liść z literą „a" i rocznikiem kursu), ale nie wszyscy dostaną patenty, czyli potwierdzające to dyplomy; z Szesnastki tylko Krzysiek Pasternak zdobył patent przybocznego (za młody na drużynowego); miał dobry plan pracy drużyny, ale miał też najwięcej czasu na jego przygotowanie, bo mając skręconą nogę w kolanie nie uczestniczył w Białej Służbie i pilnował obozu; ale szczęściarz!; po południu wyjeżdżamy.

Dzień Dwudziesty Czwarty (24 sierpnia)

Lądujemy w Warszawie; nareszcie koniec, ale w sumie nie było tak źle; czegoś się jednak nauczyliśmy, poznaliśmy nowe metody i nowych ludzi, dojrzeliśmy słabości w naszej Drużynie, teraz wiemy więcej – i spróbujemy użyć naszej wiedzy w prowadzeniu drużyn.

Drogi Druhu Drużynowy! 

To wszystko – taki przebieg miał kurs drużynowych Agricola Anno Domini 2002.

CZUWAJ!
wyw. Mikołaj Nowakowski