12 kwietnia 2014 roku o godz. 4.45 była zbiórka ZZ na dworcu centralnym, ponieważ mieliśmy pojechać do Poznania na Zlot Najstarszych Drużyn Harcerskich Rzeczypospolitej. Apel rozpoczynający miał się odbyć o 10, a jeszcze musieliśmy zanieść swoje plecaki do kwatery, dlatego też tak wcześnie wyruszaliśmy. Pojechało nas 5 z Sulimy [wraz z 5 z Grunwaldu]. Oczywiście w pociągu wszyscy odsypiali krótki sen w domowym łóżku, dlatego też podróż minęła nam wyjątkowo szybko. Kiedy dojechaliśmy do Poznania poszliśmy najpierw do sklepu kupić sobie śniadanie, a następnie do kwatery gdzie mieliśmy spać. Nocleg okazał się starym ceglanym budynkiem, który pełnił funkcję liceum. Zostawiliśmy swoje plecaki w jednej z sal, a ponieważ zostało nam trochę czasu do apelu, udaliśmy się na małe zwiedzanie Poznania. Mieliśmy szczęście, ponieważ po drugiej stronie ulicy było stare ZOO do, którego można wejść za darmo. Widzieliśmy tam wiele zwierząt: od lemurów zaczynając, a kończąc na strusiach. Właśnie tam odkryłem, że jestem zaklinaczem baranów czy czymkolwiek to było. Akurat kiedy przeszliśmy wszystkie wybiegi, klatki itp. musieliśmy wracać do szkoły, aby wziąć mundury i ruszyć w stronę rynku. Gdy tam doszliśmy zaczęliśmy przebierać się w mundury i nagle usłyszeliśmy głośne CZUWAJ!!!!!!!! , a na nasze głowy spadła wielka niebieska piłka z nadrukiem loga Pepsi. Okazało się, że był to mini fest, w którym kilku młodych chłopaków bawiła się z ludźmi wielką piłką, aby nagrać kilka scen do spotu reklamowego. Oczywiście po udanej zabawie rozdali nam darmowe puszki z tym wybornym napojem. Chwilę późnij rozległ się dźwięk gwizdka i okrzyk „apel”. Podczas czytania rozkazu został otwarty zlot oraz przeczytany plan dnia. Po zakończonym apelu, wytłumaczono nam zasady gry. Nie podobało mi się, że nie było żadnej fabuły, ale cóż, nic nie poradzę. Kiedy już nadaliśmy nazwę naszemu teamowi, ruszyliśmy na grę. Gra polegała na chodzeniu po punktach. Były ich 4 rodzaje:
- Punkty normalne z zadaniami
- Punkty bez przeszkodowych z zagadkami
- Punkty gocachingu
- Jeden punkt ruchomy, który trzeba było znaleźć.
My głównie skupiliśmy się na punktach normalnych. Nie będę ich opisywał, bo to by za długo trwało. Gdzieś ok. godz. 14 był obiad, w którego skład wchodziła zupa cebulowa, a na drugie puree/ pieczony kartofel, tuńczyk/gzik i kompot. Mi bardzo smakował, bo był sycący i smaczny. Po obiedzie ruszyliśmy robić dalsze punkty, ponieważ cała gra trwała gdzieś do 17. Kiedy już dochodziła godz. 17, wróciliśmy do naszej kwatery i oddaliśmy wszystkie karty z punktami itp. Teraz mieliśmy chwilę czasu, aby zanieść swoje plecaki do wyznaczonej nam sali i rozpakowanie się. Nasza sala była super, ponieważ znajdował się w niej działający komputer!!!! Gdy się już oporządziliśmy, nadszedł czas na gry integracyjne (których nie jestem wielkim fanem). Podzieliliśmy się na 3 grupy: instruktorzy, harcerze powyżej 16 lat i pozostała reszta młodszych harcerzy. Ja byłem w tej najmłodszej grupie. Nie będę pisał co robiliśmy, bo wtedy powinienem opisać co robiły pozostałe dwie grupy, a tego niestety nie wiem. Mogę natomiast zagwarantować, że na pewno dzięki tym zajęciom poznałem kilka nowych osób.
Po skończonych zajęciach czekało nas jeszcze „świecznisko”. Odbyło się w mundurach w wielkiej sali na ostatnim piętrze. Właśnie tam wszystkie drużyny miały czas się zaprezentować i zapoznać oraz miło spędzić czas w akompaniamencie harcerskich piosenek. Jedna drużyna przybyła do nas aż z Niemiec. Po wszystkim poszliśmy do swoich „pokoi” i zapadliśmy w długo oczekiwany sen. Następnego dnia wstaliśmy z samego rana, aby się spakować, zjeść śniadanie i wyruszyć na Mszę Świętą. Później wróciliśmy do szkoły, wzięliśmy swoje plecaki i poszliśmy z całą kolumną harcerzy na miejsce apelu. Tam zostały ogłoszone wyniki i rozdane nagrody. My niestety nic nie dostaliśmy, bo byliśmy dopiero 7. Jednak nie popsuło to naszego humoru. Dostaliśmy bardzo fajne naszywki, których nie można było przyszyć, ale to taki mały szczegół. Po bratnim słowie oraz pamiątkowym zdjęciu wszystkie drużyny rozeszły się w swoje strony. My wraz z chłopakami Grunwaldu poszliśmy jeszcze do „Starego Browaru” (takie centrum handlowe), ponieważ mieliśmy jeszcze trochę czasu do przyjazdu naszego pociągu. Nie robiliśmy tam nic ciekawego, więc nie będę opowiadał. Po wszystkim ruszyliśmy w stronę dworca, a tam czekał pociąg, który miał nas dowieść prościutko do Warszawy.
mł. Mateusz Kaczkowski