W lutym 2004 roku, nieomal w dziewięćdziesiątą rocznicę tygodniowej wycieczki, jaką odbyła Drużyna Zawiszy Czarnego do Grotowic, Pan Michał Zdziarski, wnuk jednego z pierwszych Zawiszaków, Stanisława Zdziarskiego, przekazał Szesnastce "skany" przechowywanej w jego rodzinie kroniki fotograficznej dokumentującej wydarzenia z kwietnia 1914r. W kronice tej, obok starych fotografii znajduje się też bezcenna karta z własnoręcznymi podpisami skautów biorących udział w wycieczce. Po raz pierwszy publicznie prezentujemy odnalezione pamiątki. Najpierw jednak kilka słów wstępu, pochodzących z kroniki Szesnastki. 

Sztab wycieczki: Jurek Wądołkowski, Piotr OlewińskiStanisław Zdziarski, Jakut, Stanisław Olewiński

 (...) Na Wielkanoc wyprawiono się na tydzień do Grotowic pp. Zdziarskich, znanych już nam z wycieczki w 1912r. Impreza ta kosztowała wiele trudu, gdyż drużyna wystąpiła w jednolitym umundurowaniu i ze sprzętem składającym się z namiocików, łopatek, siekier, sznurów, i t.d. Umundurowani byli wszyscy według zaleceń Naczelnej Komendy Skautowej, ogłoszonych w 17 numerze „Skauta", a więc: kapelusze pilśniowe, miękkie zielono - popielate o podgiętej kryzie, lub czapki szkolne; koszule z naramiennikami i kieszonkami na piersiach, o wykładanym kołnierzu, koloru oliwkowo - brązowego, podobne krojem do dzisiejszych. Krawaty i chusty niejednolite. Spodnie krótkie, spięte pod kolanami, podobne do dzisiejszych „pumpów". Paski skórzane żółte, wreszcie pończochy czarne lub popielate i trzewiki. Oczywiście nie było mowy, by tak pięknie umundurowany oddział mógł paradować wspólnie. Udano się na miejsce w trzech grupach. Jedni pojechali rowerami przez Grójec, inni koleją do Skierniewic, a z tamtąd wozami do Grotowic, wreszcie trzecia grupa wyjechała o dzień później też do Skierniewic, ale z tamtąd wyruszyła tradycją poprzedniej wycieczki, pieszo do Rawy, i wreszcie też końmi aż do celu. Poza normalnymi ćwiczeniami z różnych dziedzin, zostały przeprowadzone egzaminy na II i III stopień, przy czym do komisji egzaminacyjnej zostali specjalnie ściągnięci z Warszawy: Pietrek Olewiński (już drużynowy „Dwójki") i druh Ruszczyc (też drużynowy). Ostatniego dnia Drużyna została zaproszona przez państwa Zdziaskich do Łęgonic (w sąsiedztwie), gdzie, jak wyznaje Jurek Wądołkowski, „bardzo sympatycznie spędziliśmy dzień z druhnami z drużyny Klaryszewskiej, która tam przyjechała również na wycieczkę". 
(J. Wądołkowski, I album Drużyny str. 7) (...)

 

 

Most linowy

 

Odjazd

 

Powyższe informacje i fotografie pochodzą z "Kroniki 25 lat dziejów Szesnastki 1911-1936" pod redakcją Romana Różyckiego - Warszawa 1936r. 

Tyle wiedzieliśmy do tej pory. A teraz zobaczmy, co pokazuje kronika fotograficzna przechowywana przez rodzinę pp. Zdziarskich.

 

 

okładka kroniki

 

podpisy uczestników wycieczki

 Fotografie są bardzo zniszczone, dlatego poniżej prezentujemy wersje naprawione metodą komputerową. Ilustrują one charakter owych "normalnych ćwiczeń z różnych dziedzin" - jak wyraził się kronikarz. 

Należały do nich, jak widać, również ćwiczenia gimnastyczne. Gimnastyka była wtedy ważnym elementem programu skautowego. Nie ograniczała się li tylko do zaprawy porannej. Ćwiczenia uprawiano według precyzyjnie określonego planu. O wadze jaką do nich przykładano niech świadczy to, że zajęcia odbywały się w mundurach. Był to oczywiście efekt bliskich związków skautingu z towarzystwem gimnastycznym "Sokół". 

Na kolejnych zdjęciach widać przeprawę linową przez rzekę, ćwiczenia z sygnalizacji, ćwiczenia z maskowania i podkradania się, biwak i podpatrywanie przyrody (prawdopodobnie żab). Typowy program skautowy! Zdjęcia świadczą o tym, jak poważnie traktowano przygotowania do egzaminu na II i III stopień. 

 

ćwiczenia gimnastyczne

 

most linowy

 

sygnalizacja

 

ćwiczenia z maskowania

 

biwak

 

przyrodoznawstwo

 

cykliści

 

uczestnicy spotkania w Łęgonicach

 Na szczególną uwagę zasługują dwie ostatnie fotografie. 

Grupa, która dojechała do Grotowic rowerami przez Grójec (ok. 100km) jest jaskrawym przykładem tego, jak nowatorskim ruchem był ongiś skauting. Cykliści nie byli wtedy tak powszechnym zjawiskiem, jak dziś. Stanowili wręcz prawdziwą rzadkość. Rower był urządzeniem nowym i dość drogim, na które stać było nielicznych. Mało kto, a zwłaszcza na wsi, w ogóle wiedział o jego istnieniu. Można sobie wyobrazić jaką sensację musiał budzić przejazd oddziału cyklistów. 

Ostatnie zdjęcie pokazuje odświętnie ubranych szczęśliwców, którzy wybrali się do Łegonic, gdzie „bardzo sympatycznie spędzili dzień z druhnami z drużyny Klaryszewskiej, która tam przyjechała również na wycieczkę". Tu drobne wyjaśnienie. Łegonice były położonym w sąsiedztwie majątkiem należącym również do rodziny pp. Zdziarskich. Ich córka, Maryla Zdziarska, podobnie jak jej bracia, była skautką i to zapewne jej drużyna gościła w sąsiedztwie. Na uwagę zasługuje ubiór skautów znajdujących się na wycieczce drużyny. Był okres świąteczny, a oni wybierali się na spotkanie z dziewczętami. Etykieta nie pozwalała wystąpić inaczej. Mój Boże! Jakież oni mieli wtedy maniery. Ile szacunku okazywało się kiedyś kobietom i gościnnym gospodarzom. Jak poważnie traktowało się Wielkanoc. Czy te obyczaje jeszcze kiedyś powrócą?

Marek Gajdziński