Ponieważ rok 1986 upłynął pod znakiem rocznicowo-sentymentalnym, co znalazło wyraz w uroczystych i hucznych obchodach 75-ciolecia Drużyny oraz zorganizowaniu pokaźnej wystawy "Z dziejów harcerstwa w Warszawie 1911 - 1986" w Muzeum Woli, po nowym roku oczekiwano raczej nastawienia "w przyszłość". W istocie, zdarzenia, które nastąpiły zaważyły na dalszych dziejach Drużyny w dość poważnym stopniu. Początek roku nie zapowiadał jeszcze tak ważnych wypadków.

W dniu 18 stycznia, w czasie tradycyjnej Choinki, która po raz pierwszy od ponad dwudziestu lat odbyła się w budynku Liceum im. Hugona Kołłątaja na Grójeckiej (wejście od Banacha, ale można też przez płot od Hankiewicza), komisarz wspomnianej wystawy w Muzeum Woli, Pani Barbara Rogalska, wręczyła najbardziej zasłużonym dla jej powstania Zawiszakom, harcerzom i instruktorom Drużyny dyplomy pamiątkowe. Podziękowała nie tylko za pracę (pełniono przecież regularne dyżury w Muzeum i pomagano w budowaniu ekspozycji), ale i za eksponaty, które udostępnili Zawiszacy i harcerze Szesnastki oraz za zmobilizowanie pozostałych dziewięciu drużyn. Pani komisarz szczególnie podkreślała fakt, że Szesnastka będąc w stanie zorganizować wystawę autobiograficzną i wypełnić wszystkie sale muzeum własnymi eksponatami, zdobyła się na chwalebne samoograniczenie i miły gest polegający na rozszerzeniu tematyki ekspozycji, co było przedsięwzięciem znacznie trudniejszym i znacznie bardziej ryzykownym, ale o ileż bardziej wartościowym.

Na Choince pokazano też zbiór 53 dużego formatu fotogramów prezentujących ważne dla historii Szesnastki wydarzenia, z których nie wszystkie mogły zostać wyeksponowane na wystawie. Zaprezentowano też pełen zbiór modeli obozów i urządzeń pionierskich wykonanych na potrzeby wystawy w ramach ubiegłorocznych prób na stopnie. Największym zainteresowaniem cieszyła się świetlna mapa Polski (oczywiście w granicach sprzed 1939 roku), gdzie małymi żaróweczkami oznaczono miejsca wszystkich organizowanych dotąd przez Szesnastkę obozów. Była to wspaniała pomoc edukacyjna do nauki historii Szesnastki, jak również historii Polski i jej geografii. Choinka zgromadziła wielkie grono Zawiszaków i rodziców. Licznie reprezentowane było także grono pedagogiczne liceum. Przybyło również sporo uczniów szkoły, nie należących do Drużyny, lecz w jakiś sposób z nią związanych, a to poprzez zajęcia fotograficzne w ciemni, a to poprzez udział w pracach Ligi Morskiej, czy wreszcie poprzez więzy sympatii i koleżeństwa. W programie Choinki nie zabrakło tradycyjnego kominka, wspólnych śpiewów, popisów zastępów i wypowiedzi gości. Można było odnieść wrażenie, że atmosfera tego spotkania była nawet lekko „przesłodzona" wielką liczbą komplementów i oznak uznania dla dokonań Drużyny.

W pierwszej połowie lutego zorganizowane zostało XXXVI tygodniowe zimowisko Drużyny. Jego forma była nadzwyczaj oryginalna i ciekawa. Mianowicie był to obóz wędrowny na nartach biegowych (śladowych). Obydwa plutony podróżowały innymi trasami – Grunwald krótszą z Augustowa do Suwałk (ok. 70km.), Sulima dłuższą z Gołdapi do Suwałk (ok.150km). Komendę wyprawy plutonu Grunwald stanowili ćw. Rafał Lipski –komendant, wyw. Krzysztof Zbytniewski – oboźny i wyw. Paweł Burakowski – kwatrermistrz. Ze względu na trudy wędrówki, poza komendą w zimowisku wzięło udział tylko 6 najstarszych harcerzy.
W plutonie Sulima komendę zimowiska stanowili phm. Marek Gajdziński – komendant i oboźny oraz mł. Lech Najbauer - kwatermistrz. Po za nimi, w wędrówce wzięło udział tylko 3 poborowych z patrolu „Jeże".

Zimowisko ponownie nie było w hufcu rejestrowane. Zorganizowano je pod auspicjami PTTK w ramach zimowego rajdu „Wędrówki Północy". Trasa wiodła pięknymi i ośnieżonymi szlakami turystycznymi m.in. przez Puszczę Romincką, Żytkiejmy, Wiżajny i inne miejscowości Suwalszczyzny. Nocowano w wiejskich szkołach. Ciekawym doświadczeniem był też fakt, że wędrowano w towarzystwie innych, pozaharcerskich grup uczestników rajdu. Na prośbę organizatorów Szesnastka miała za zadanie wytworzyć w swoim otoczeniu prawdziwie harcerską atmosferę. Działacze oddziału augustowskiego PTTK od kilku lat mieli problemy z zachowaniem odpowiedniego klimatu na organizowanej przez siebie imprezie. Pomysł, aby do jego uzdrowienia wykorzystać udział i obecność harcerzy zrodził się na gruncie kontaktów osobistych i w ten sposób złożono Szesnastce propozycję odbycia nietypowego zimowiska. Harcerze podjęli się tego z wielką ochotą. Dlatego na noclegach organizowano liczne konkursy oraz kominki wypełnione wspólnym śpiewem i zabawami. Wszystko po to, aby maksymalnie wypełnić czas uczestnikom wyprawy i odciągnąć ich od innych, niemile widzianych przez organizatorów „przyjemności". Chodziło oczywiście o alkohol, który w poprzednich latach komplikował przebieg wędrówek. Niestety, mimo wielu wysiłków i osobistego przykładu harcerzy, którzy nadawali ton imprezie, rezultaty podjętej akcji można było określić jako nie w pełni zadawalające. Ogromna większość „niemundurowych" uczestników dała się wciągnąć do wspólnej zabawy. Ale nadal istniała pewna ich grupa, która pozostała w tym względzie wierna swoim przyzwyczajeniom. Na szczęście uszanowali oni wolę większości i zachowywali się ponoć o wiele bardziej kulturalnie, niż w latach poprzednich. Organizatorzy uznali to za wielki sukces i namawiali do kontynuowania „wychowawczej" akcji w latach następnych. Szesnastka jednak odmówiła obawiając się tego, że jej samej może to nie wyjść na zdrowie. Sam jednak pomysł zimowiska wędrownego i przemierzania na nartach pięknych mazurskich ziem w nietypowej, zimowej scenerii, bardzo się w Drużynie spodobał. Było to prawdziwie mocne przeżycie i wyzwanie dla twardzieli. Postanowiono powrócić do tej formy obozu zimowego w najbliższych latach.

Po zakończeniu wędrówki, harcerze biorący udział w wyprawie Grunwaldu powrócili do Warszawy, natomiast harcerze starsi z Sulimy pod wodzą wyw. Jakuba Skrzyńskiego pojechali w góry odwiedzić zimowisko 5KDH zlokalizowane w Trzemieśni w Beskidzie Makowskim. Z gościnności krakowiaków korzystano przez kilka kolejnych dni, uczestnicząc w ich zajęciach bądź wyruszając na własne górskie wyprawy.

Harcerze z patrolu Rysie, przygotowując się do rozpoczęcia wybranej przez siebie służby, wzięli udział w zimowisku kursu instruktorów zuchowych zorganizowanym przez Komendę Chorągwi w Kalwarii Zebrzydowskiej. Po powrocie do Warszawy podjęli starania w celu utworzenia drużyny zuchowej w szkole nr 9. Jednak próba rozpoczęcia działalności na całkowicie dziewiczym gruncie nie przyniosła oczekiwanych efektów. Do powstającej drużyny zgłosiło się zaledwie kilku chłopców. Zdano sobie sprawę, ze zadanie nie jest tak proste, jak pierwotnie oceniano. Kontynuowano zatem ułomną z powodu niskiej liczebności pracę zalążka gromady zuchowej, licząc na zainteresowanie organizowanymi zabawami kolejnych chłopców.

Biorąc pod uwagę konieczność poświęcenia większej niż się to z początku wydawało ilości czasu na działalność zuchową, Rysie przekazały swoje obowiązki wynikające ze współpracy z Fiharmonią Traugutta patrolowi Jeże. Jeże podeszły do swojej nowej służby społecznej w sposób bardzo odpowiedzialny. Wspierani przez Lecha Najbauera i Rafała Lipskiego chłopcy uczestniczyli w organizacji wielu kolejnych koncertów propagujących marginalizowaną w owych czasach przez komunistów kulturę narodową.

W trakcie zorganizowanego w dniu 16 lutego biegu kończącego akcję Sulima Jeże zdobyły krajki i kostki. Tym samym zakończył się ich okres próbny i zostali przyjęci do Drużyny stając się pełnoprawnym patrolem Szesnastki.

W tym czasie w całym niezależnym harcerstwie rozpoczęły się przygotowania do kolejnej pielgrzymki Ojca Świętego do ojczyzny. Kiedy tylko informacja o przyjeździe papieża do Polski została podana do publicznej wiadomości, konspiracyjne władze Ruchu podjęły decyzję o organizacji Białej Służby na zasadach podobnych do służby, jaką pełniono podczas poprzedniej pielgrzymki Ojca Świętego do Polski w 1983 roku. Jednakże tym razem planowano dokonać tego na skalę znacznie większą. Cztery lata wcześniej konspiracja instruktorska dopiero się tworzyła. Przygotowania do BS'83 były wtedy okazją do zbudowania tajnej struktury organizacyjnej i nawiązania zerwanych przez stan wojenny kontaktów pomiędzy instruktorami i drużynami związanymi wcześniej z KIHAM-em. Liczebność Białej Służby'83 była dość mizerna, a działania harcerskie nosiły znamiona pewnej improwizacji. Obecnie znaczenie i wpływy konspiracyjnej organizacji instruktorskiej w ZHP były już poważne, a ona sama była liczebnym i sprawnie działającym organizmem. Ponadto istniała już w całym kraju znacznie rozbudowana sieć duszpasterstw harcerskich powstałych z inicjatywy Ruchu i pozostających pod ścisłym kierownictwem instancji kościelnych. Tym razem możliwości niezależnego harcerstwa były więc znacznie większe. Aby je w pełni wykorzystać i jednocześnie umożliwić udział w Białej Służbie drużynom nie posiadającym do tej pory żadnych kontaktów organizacyjnych ze strukturami Ruchu, postanowiono zdublować istniejące w konspiracji terenowe struktury organizacji i powołać regionalne sztaby BS, będące odpowiednikiem komend ruchowych szczepów z tym, że działające zupełnie jawnie.

Funkcję komendanta Sztabu BS'87 dla Warszawy i Mazowsza objął drużynowy 16WDH – phm. Marek Gajdziński, a Szesnastka, co zupełnie naturalne, została drużyną służbową powołanego przez Ruch sztabu. W ten sposób rozpoczął się kolejny etap służby na rzecz odrodzenia harcerstwa, jaką Szesnastka prowadziła konsekwentnie od kilku lat. Cała wiosna roku 1987 roku upłynęła pod znakiem prac związanych z organizacją Białej Służby dla dziesiątków warszawskich i mazowieckich drużyn pragnących wbrew zakazom władz ZHP wziąć czynny udział w wielkim religijnym i patriotycznym wydarzeniu, jakie miało nastąpić w początkach czerwca.

21 i 22 lutego Pluton Sulima wyjechał na dwudniową wycieczkę do Gdańska, gdzie z okazji Skautowego Dnia Myśli Braterskiej odbywała się zbiórka harcerzy starszych z trójmiejskich drużyn podporządkowanych Ruchowi. Zatrzymano się w gościnie u zaprzyjaźnionych harcerek z 29GDH-ek. Zbiórka poświęcona była przygotowaniom do Białej Służby na terenie Gdańska, gdzie planowano przeprowadzić koncentrację wszystkich biorących w niej udział drużyn z całej Polski. Szesnastka, wyznaczona jako drużyna służbowa sztabu BS dla Mazowsza, wzięła udział w tej zbiórce po to, aby na miejscu poznać zasady organizacyjne BS w Trójmieście i zapoznać się z terenem przyszłych działań.

W tym też czasie kierownictwo służby o kryptonimie „Celinka" przeszło w ręce wyw. Jakuba Skrzyńskiego. Drużynowy, który do tej chwili osobiście kierował tą odpowiedzialną i niebezpieczną działalnością, musiał przekazać ją następcy w związku z objęciem funkcji komendanta Sztabu Białej Służby na terenie Warszawy i Mazowsza. Funkcja ta miała charakter jawny i publiczny, co wskutek zakazu udziału harcerzy w pielgrzymce wydanego przez władze ZHP oznaczało bezpośrednio narażenie się na inwigilację ze strony Służby Bezpieczeństwa. Fakt ten wykluczał kontynuowanie działalności stricte konspiracyjnej związanej z kolportażem nielegalnych wydawnictw. Nowy szef, Jakub Skrzyński, kierował następnie działaniami „Celinki" aż do chwili wyjścia ruchu wydawniczego z podziemia wiosną 1989 roku.

26 lutego odbyło się w Szesnastce pierwsze pilotażowe szkolenie służb sanitarnych BS. Następnie szkolenia takie, prowadzone przez lekarzy instruktorów, odbywały się w Warszawie cyklicznie dla kolejnych drużyn deklarujących udział w Białej Służbie.

28 lutego rozpoczęła się impreza nie mająca z pozoru nic wspólnego z doniosłym wydarzeniem, którym żyło już całe niezależne harcerstwo. Mianowicie Szesnastka, do spółki z 79WDH-ek, podjęła się zorganizowania... Instruktorskiego Balu Ostatkowego. Dzięki uprzejmości dyrekcji Muzeum Woli, z którą Szesnastkę łączyły bardzo dobre stosunki, udało się zorganizować ten bal w przestronnych i aktualnie pustych salach, gdzie kilka miesięcy wcześniej miała miejsce wystawa. 79 WDH-ek była żeńską drużyną służbową sztabu BS, co od razu pozwala domyślać się, że mimo wszystko, organizacja balu miała jakiś związek z przygotowaniami do służby. I rzeczywiście. Inicjatywa wyszła z tego właśnie kręgu drużyn, a jej celem była próba ściślejszego zintegrowania ruchowych środowisk Warszawy. W całonocnym balu wzięło udział ponad sto par. Zaproszenia rozprowadzono wśród instruktorów i najstarszych harcerzy wszystkich drużyn, które zgłosiły się do współpracy z jawnie działającym sztabem BS. Do zadań Szesnastki należało załatwienie sprzętu nagłaśniającego, wybór muzyki i poprowadzenie imprezy od strony muzycznej. Dziewczęta z 79 WDH-ek udekorowały sale, prowadziły składkowy bufet oraz przygotowały i przeprowadziły dużo balowych konkursów. Dla harcerzy Sulimy była to noc wytężonej pracy organizacyjnej. Jej efekty przeszły wszelkie oczekiwania. Zabawa była przednia i bal spełnił zakładane cele. Powszechnym wśród uczestników stało się oczekiwanie, że impreza zostanie za rok powtórzona. I rzeczywiście. Współorganizowany przez Szesnastkę bal stał się początkiem „nowej świeckiej tradycji" i przez wiele kolejnych lat podobne instruktorskie bale organizowane były rokrocznie.

W tym samym czasie Szesnastka w sposób zupełnie jawny rozpoczęła propagowanie idei Białej Służby na terenie Hufca Ochota. W wyniku, wielorakich zabiegów udało się jednak zwerbować do służby tylko kilka drużyn, mianowicie 21 WDH, która i tak była już formalnie w strukturach Ruchu, oraz 175 WDH i 168 WDH. Kilku harcerzy starszych i instruktorów tych szczepów otworzyło sobie jednocześnie próby na stopień HO w kapitule Szesnastki. Reszta hufca nie czuła potrzeby włączenia się do służby, albo uległa zastraszeniu.

26 marca odbyło się w Szesnastce kolejne szkolenie w ramach przygotowań do BS. Tym razem było to przygotowanie do służb łączności i porządkowych. Ćwiczono zapamiętywanie meldunków, używanie i odczytywanie sygnałów specjalnie opracowanych na wypadek zaistnienia paniki i zamieszania lub braku możliwości normalnego kontaktu między patrolami operującymi w tłumie. Poznawano podstawy psychologii tłumu i zasady postępowania w służbie porządkowej. Ćwiczono tworzenie kordonów, a także sposoby perswadowania wiernym, by stosowali się do poleceń osób kierujących ruchem.

23 kwietnia zespół „Rozpory", czyli sekcja muzyczna Sulimy, zajęła pierwsze miejsce w Festiwalu Piosenki Harcerskiej Hufca Ochota.

26 kwietnia cała Drużyna wzięła udział w uroczystym apelu hufca z okazji jego 30-lecia.

W tym czasie trwały już ostatnie, bardzo gorączkowe przygotowania do wielkiego zlotu BS, w którego organizacji Sulima brała czynny udział. Termin, w jakim organizowano obchody święta hufca był Drużynie bardzo nie na rękę. Mimo to wzięto w nich udział po to, aby jego władze, a co gorsza reszta drużyn, nie odczuła nieobecności Szesnastki jako wyrazu jakiegoś lekceważenia. No i był też powód bardziej radosny. Oto bowiem w tych właśnie dniach komenda hufca zamknęła pozytywnie próby instruktorskie Andrzeja Karwana i Rafała Lipskiego. Spodziewano się więc odpowiednich mianowań w rozkazie. I rzeczywiście, po pięciu z górą latach przerwy, Szesnastka doczekała się kolejnych instruktorskich nominacji zamykając w ten sposób okres szkodliwego impasu.

Kulminacją przygotowań do Białej Służby był Zlot Św. Jerzego, który odbył się w dniach 1 - 3 maja w Puszczy Bolimowskiej. Wzięło w nim udział 820 harcerek i harcerzy z 87 drużyn, które uczestniczyły w przygotowaniach i szkoleniach do BS'87 organizowanych przez Ruch. Komendantem zlotu był drużynowy Szesnastki, a Pluton Sulima pełnił na nim rolę drużyny służbowej. Do zadań Sulimy należało, jeszcze przed rozpoczęciem zlotu, zbudowanie niezbędnych urządzeń pionierskich tj. latryny, kuchni polowej, masztu i komendy (stolicy) zlotu. W tym celu pluton wyjechał na teren zlotu dzień wcześniej, niż reszta drużyn. Mimo ogromu zadań udało się je wykonać w odpowiednim czasie. W trakcie zlotu harcerze Sulimy pełnili funkcje łączników, pomagali w przeprowadzeniu zawodów oraz praktycznych sprawdzianów przygotowania do BS. Wspólnie 13WDH przygotowano i przeprowadzono główne ognisko zlotowe.

Zlot rozpoczął się w piątek 1 maja o godzinie 15.00 koncentracją wszystkich drużyn na stacji PKP w Jesionce, gdzie większość drużyn warszawskich dotarła jednym pociągiem. Pozostałe drużyny z Mazowsza miały nieco trudniejsze zadanie i musiały dotrzeć do Jesionki punktualnie na wyznaczoną godzinę, ale na własną rękę. Tam uformowano 18 kaszteli, czyli podobozów zlotowych, dowodzonych przez kasztelanów - instruktorów Ruchu. W skład każdego kasztelu weszło 5 lub 6 zastępów z różnych drużyn. Celem było stworzenie okazji do bliższego poznania się harcerzy, a jednocześnie zmotywowanie ich do większej prężności, jako że każdy zastęp w swoim kasztelu musiał godnie reprezentować własną drużynę. Następnie kasztelami zastępy wyruszyły w drogę (ok. 7km) na miejsce własnych biwaków rozrzuconych w promieniu kilku kilometrów od stolicy zlotu. Do końca dnia trwały zajęcia, a wieczorem odbyły się ogniska w kasztelach. W tym czasie harcerze Sulimy pełnili funkcje łączników pomiędzy wszystkimi 18 kasztelami a stolicą zlotu. Następnego dnia od rana w kasztelach trwały sprawdziany I stopnia na sprawność BS'87. Po czym zwinięto biwaki kaszteli i wszyscy przemaszerowali na centralny teren zlotu. Tam ugoszczono wszystkich (ponad 800 osób) obiadem przyrządzonym przez Szesnastkę z darów przekazanych przez kościół. Po obiedzie i ponownym rozbiciu biwaków kaszteli, ale tym razem już w bezpośredniej bliskości stolicy zlotu, zastępy starszoharcerskie udały się na własną grę terenową, a zastępy młodszoharcerskie rozpoczęły Zawody o Włócznię św. Jerzego. Po kolacji odbyło się główne ognisko zlotowe przygotowane przez 13WDH i 16 WDH. W niedzielę, 3 maja, po śniadaniu, apelu porannym i mszy polowej, zastępy starszoharcerskie (w sumie ok. 600 ludzi) udały się na sprawdzian II stopnia do BS'87, który odbył się w warunkach miejskich, a konkretnie w oddalonych o ok. 15 km Skierniewicach. Tam instruktorzy Ruchu przygotowali wielką grę miejską sprawdzającą umiejętności poruszania się w obcym mieście na podstawie planów, umiejętności samarytańskie, sprawność w przekazywaniu meldunków i sygnałów na odległość. Wykonano też ćwiczenia w sztuce opanowywania pozorowanych zachowań tłumu, w trakcie których poszczególne małe grupy harcerzy musiały radzić sobie z ponad półtysieczną grupą pozostałych pozorantów. Harcerze Sulimy brali udział w tych sprawdzianach i ćwiczeniach, z tym że najstarsi zostali użyci do pomocy organizatorom. W tym czasie w lesie, w okolicach stolicy zlotu, trwała druga część Zawodów o Włócznię Św. Jerzego, rozgrywanych pomiędzy zastępami młodszoharcerskimi. Harcerze prześcigali się w sprawnym wykonywaniu różnorodnych zadań z zakresu technik harcerskich, które mogły być wykorzystane podczas Białej Służby. Zlot zakończył się pod wieczór. Wszyscy harcerze Szesnastki zaliczyli sprawdzany I i II stopnia bez ani jednej poprawki. Natomiast Pluton Grunwald odniósł wielki i zasłużony sukces zdobywając Włócznię św. Jerzego – główne trofeum w zawodach między drużynami. Było to trofeum przechodnie, które już na kolejnym Zlocie (w roku 1988) Szesnastka przekazała lepszym od siebie, zachowując jedynie prawo do proporczyka z włóczni (biały trójkątny proporczyk z czerwonym krzyżem pośrodku), od tej pory noszonego na drzewcu pod proporczykiem Drużyny. 

1987 r. Zlot Św. Jerzego - Apel otwierający zlot. Poczet flagowy złożony z Piżmaków wciąga na maszt historyczną banderę KIHAM-u używaną na zlocie 70-lecia na Krakowskich Błoniach w 1981 r. 

W czasie powrotu ze zlotu, w ogromnej i już dość dobrze znającej się grupie harcerzy z całej Warszawy, Szesnastka miała prawdziwe powody do dumy i satysfakcji. Po raz kolejny Drużyna zdobyła uznanie wśród najlepszych warszawskich drużyn. Rola harcerzy starszych w organizacji zlotu była przez wszystkich dostrzeżona i doceniona, a zdobyta Włócznia św. Jerzego najlepiej świadczyła o poziomie pracy plutonu młodszoharcerskiego. Tego dnia naprawdę można było być dumnym z krajki na mundurze i góralskich kostek na rogatywce.

Niestety władze ZHP były widać innego zdania o kondycji Szesnastki, gdyż dwa dni później, dokładnie we wtorek 5 maja, dotarła do Drużyny przekazana telefonicznie wiadomość o podjętej poprzedniego dnia przez Komendę Hufca decyzji zdjęcia phm. Marka Gajdzińskiego z funkcji drużynowego 16WDH Sulima i zawieszeniu działalności Drużyny. Decyzję umotywowano tym, że drużynowy nie wywiązuje się ze swojej funkcji i działa na szkodę Drużyny, a sama Drużyna nie wykazuje żadnych śladów aktywności. Absurdalność tego uzasadnienia była tak gigantyczna, że w pierwszej chwili sądzono nawet, że jest to czyjś głupi żart. Jednak władze hufca, przez kilka dni po zakomunikowaniu tej decyzji, unikały jakiegokolwiek kontaktu, uchylały się od wyjaśnienia sprawy, a nawet dostarczenia uzasadnienia na piśmie. Świadczyło to o tym, że sprawa jednak jest bardzo poważna.

Wobec tak perfidnego ataku na Szesnastkę, Rada Drużyny wystosowała protestacyjny list otwarty do wszystkich instruktorów i Rady Hufca, wykazując w nim bezpodstawność zarzutów. Odwoływano się w nim do sumień instruktorów i proszono o spowodowanie reakcji Rady Hufca, która była władna uchylić decyzję komendy. Dopiero po rozprowadzeniu listu otwartego, w dniu 18 maja udało się doprowadzić do spotkania funkcyjnych Plutonu Sulima z komendantką hufca hm. Wandą Czarnotą. Spotkanie odbyło się w dość nietypowej atmosferze – siedzieliśmy na ławce nieopodal siedziby komendy Hufca i słuchaliśmy gorzkich wyrzutów Komendantki: a to brak zaangażowania w prace Hufca, a to nieprawomyślność ideowa, a to organizowanie imprez sprzecznych z obowiązującym porządkiem prawnym, a to braki kadrowe, a to niejasno sformułowany program pracy itp.
Komendantka twierdziła, że nie dostrzega żadnych oznak pracy w Drużynie. Kłamała w żywe oczy udając, że nie pamięta, czy Sulima wzięła udział w Święcie Hufca. Pierwsze miejsce zdobyte przez sekcję muzyczną w hufcowym festiwalu piosenki przypisywała drużynie Grunwald – zgodnie z przyjęta wcześniej taktyką nieuznawania Piżmaków za patrol starszoharcerski. Udowadniała, że nic nie wie o służbie pozostałych patroli i pracy sekcji specjalistycznych w Drużynie. Pikanterii temu dodaje fakt, że właśnie dzień wcześniej sekcja żeglarska Sulimy powróciła ze swojego rejsu zatokowego, do którego chłopcy przygotowywali się ponad pół roku w ramach powołanego przez siebie szkolnego koła Ligi Morskiej. Komendantka nie mogła wskazać ani jednej specjalistycznej, starszoharcerskiej drużyny żeglarskiej w hufcu, którą stać było na podobne przedsięwzięcie, więc próbowała bagatelizować sprawę twierdząc, że organizatorem rejsu była Liga Morska, a nie Sulima. Festiwal kłamstwa i krętactwa w jej wykonaniu był dobitnym dowodem na to, że przyczyny podjętej decyzji były zupełnie inne, niż oficjalnie przedstawione zarzuty. Zresztą, dość dokładnie odzwierciedlał to sam przebieg rozmowy, w której „żale" typu: „nie byliście na święcie hufca" przeplatały się bez przerwy z zarzutami w rodzaju: „włóczycie się po kościołach, buntujecie hufiec". I to właśnie najbardziej bolało i budziło sprzeciw chłopców. Gdyby zgodnie z prawdą uzasadniła podjętą przez siebie decyzję względami ideologicznymi i politycznymi, Drużyna przyjęłaby to z pogodą ducha. Liczono się przecież z konsekwencjami prowadzonej działalności. Ale uporczywe umniejszanie znaczenia gigantycznej pracy, jaką w Szesnastce wykonywało wielu harcerzy było dla nich ciosem poniżej pasa.

Prawda była bowiem ogólnie znana. Szesnastka była Drużyną niewiarygodnie wręcz aktywną i podejmująca poważne społeczne wyzwania. Tyle tylko, że jej aktywność skierowana była w stronę przeciwną do tej, którą komuniści wyznaczyli harcerstwu. Bezpośrednią przyczyną zastosowania zakamuflowanych kłamliwym uzasadnieniem represji była rola Szesnastki i jej drużynowego w organizacji Białej Służby na terenie Warszawy, która z taką wyrazistością ujawniła się w trakcie zakończonego kilka dni wcześniej niezależnego od władz ZHP Zlotu św. Jerzego. Władze sądziły, że wykryły ośrodek animujący działania tajnego Ruchu w Warszawie i postanowiły go zniszczyć. Myliły się jednak. Warszawski „szczep" Ruchu był nadal dobrze zakonspirowany. Uderzono tylko w specjalnie zdublowaną strukturę, którą powołano wyłącznie dla zorganizowania i przeprowadzenia Białej Służby. Ale przecież nie tylko to było powodem represji wymierzonych w Sulimę. To przecież Szesnastka była przez całe lata na terenie Ochoty propagatorem idei powrotu do tradycyjnej, a uznawanej przez komunistów za antysocjalistyczną, roty Przyrzeczenia. To Szesnastka zorganizowała obchody 75-tej rocznicy powstania harcerstwa w Warszawie – rocznicy, którą komuniści chcieli przed społeczeństwem ukryć. To Sulima, współorganizując dziesiątki koncertów Filharmonii Traugutta, przyczyniała się do promowania kultury narodowej i idei niepodległości Polski. Były też dziesiątki innych drobniejszych powodów - od wart honorowych w Dolince Katyńskiej począwszy, a skończywszy na antysocjalistycznych i antyradzieckich piosenkach śpiewanych w Drużynie. Powodów były tysiące, łącznie z tym najpoważniejszym, którego przecież nie odkryto, o czym świadczyło to, że łącznicy „Celinki" nadal cieszyli się wolnością.

Komunistyczne władze ZHP zdecydowały się zniszczyć jedną z najlepszych drużyn starszoharcerskich w Polsce tylko i wyłącznie z powodów politycznych. W tak sformułowanej opinii o Szesnastce nie ma żadnej przesady. O pozycji Drużyny w ówczesnym harcerstwie świadczyły nie tylko podejmowane przez nią ambitne, zakrojone na szeroką skale i ważne społecznie działania, ale też nowatorskie wtedy, a dzisiaj uznawane za klasykę, eksperymenty z metodą i programem pracy, który dziś nazywamy wędrowniczym. Klasyczny obecnie system patrolowo-sekcyjny był stworzony i testowany właśnie w Szesnastce. To właśnie w Sulimie powstał współczesny kanon metody wędrowniczej oparty na pojęciach takich jak służba społeczna, braterstwo, świadoma praca nad sobą, wyczyn i przygoda. I nie były to tylko rozważania teoretyczne. Szesnastka pracowała już wtedy według tej metody przecierając szlaki, gromadząc doświadczenia i dzieląc się nimi z innymi drużynami. To wszystko postanowiono jednak poświęcić na rzecz posłuszeństwa wobec komunistycznych zwierzchników ZHP i w imię absurdalnych zasad rządzenia państwem praktykowanych przez PZPR.

Rozmowa z komendantka hufca niczego nie zmieniła. Decyzja została utrzymana w mocy. Wobec tego postanowiono czekać na reakcję Rady Hufca i niczym się nie przejmować, kontynuując pracę Drużyny na dotychczasowych zasadach.

Jak już wspomniano, w dniach od 13 do 17 maja harcerze tworzący sekcję żeglarską wyjechali na zorganizowany przez siebie czterodniowy rejs po Zatoce Gdańskiej. Komendantem wyprawy był szef sekcji mł. Michał Tomczyk, a brało w niej udział 5 harcerzy z patroli Leszczy i Jeży oraz 4-ch uczniów Kołłątaja, nie będących harcerzami, ale uczestniczących w pracach szkolnego koła Ligi Morskiej. Według opinii uczestników rejs okazał się niezapomnianą przygodą. Jednak z powodu zamieszania w Drużynie, po jego zakończeniu nie sporządzono żadnej pisemnej relacji i stąd nie znamy dziś szczegółów tego wydarzenia.

23 i 24 maja Szesnastka wzięła udział w tradycyjnym majowym Zlocie UNDHR. Tym razem zorganizowała go Pomarańczarnia (Szczep 23 WDH) w Puszczy Białej, koło Sieczych, miejsca, gdzie w 1943 r. zginął Tadeusz Zawadzki - "Zośka", harcerz 23 WDH, jeden z bohaterów "Kamieni na Szaniec" Aleksandra Kamińskiego. Tym razem silna ekipa Drużyny nie zdobyła pierwszego miejsca w zlotowych zmaganiach, ale też i atmosfera zlotu bardziej skłaniała do szkoleń przed Biała Służbą niż rywalizacji. Dodatkowym "papieskim" akcentem tego zlotu był udział w nim na prawach gości... kleryków z seminarium duchownego, tworzących klerycką drużynę harcerską. Obecność kleryków na zlocie UNDHR nie była przypadkowa, choć dla większości uczestników zlotu – mocno zaskakująca. Oto bowiem, prężnie rozwijające się w całej Polsce duszpasterstwo harcerzy natrafiło na trudną do przezwyciężenia barierę – brak większej liczby odpowiednio przygotowanych do swojej roli duszpasterzy, a faktycznie kapelanów harcerskich. Ci z księży, którzy mieli jakikolwiek sentymentalny związek z harcerstwem, już wcześniej zgłosili się do służby. Były to jednak osoby przeważnie starsze, które swoje harcerstwo przeżywały przed rokiem 1949. Młodsi z harcerstwem nie czuli żadnego uczuciowego związku, pomijając dość powszechne uczucie obrzydzenia do komunistycznej i antykościelnej organizacji młodzieżowej, jaką generalnie był ZHP w latach późniejszych. Z myślą o przyszłości, Ruch postanowił zorganizować w seminariach duchownych tajne drużyny starszoharcerskie, umożliwiające klerykom przeżycie autentycznej harcerskiej przygody i będące jednocześnie formą kursów instruktorskich. Jedną z pierwszych takich drużyn była powstała w marcu 1987 roku drużyna harcerska przy seminarium diecezjalnym w Warszawie. Szesnastka miała dość istotną rolę w procesie jej tworzenia. Jedna z pierwszych zbiórek, mająca za zadanie zachęcić kleryków do harcerstwa polegała na grze terenowej, tradycyjnej przekradance na Rynek Starego Miasta, w której rolę strażników pełnili harcerze Szesnastki (notabene nie wiedząc wtedy, że ich przeciwnikami są klerycy). Ponieważ jednym z instruktorów Ruchu odpowiedzialnym za drużynę klerycką był drużynowy Szesnastki – najstarsi harcerze Sulimy często pomagali mu w przeprowadzaniu zbiórek na terenie seminarium. Obecność kleryków na zlocie miała z tym bezpośredni związek. Mianowicie Szesnastka zorganizowała dla nich bieg na stopień wywiadowcy, który przeprowadzono przy okazji i pod osłoną Zlotu UNDHR. Głównym organizatorem i komendantem biegu był ćw. Leszek Sawicki – „Napoleon" z patrolu Rysie, który zadanie to wykonywał w ramach własnej próby na stopień Harcerza Orlego. Przeszkody na biegu obsadzili najstarsi harcerze z Szesnastki oraz z pozostałych drużyn Unii przybyłych na zlot. Warto w tym miejscu podkreślić fakt, że wszystkie bez wyjątku drużyny UNDHR były podporządkowane konspiracyjnym strukturom Ruchu i brały bardzo czynny udział we wszystkich podejmowanych przez Ruch przedsięwzięciach. Zlot Unii był więc doskonałą okazją do przeprowadzenia tego biegu, tym bardziej, że musiało to być zrobione przy zachowaniu maksymalnej dyskrecji, gdyż fakt istnienia nielegalnej drużyny kleryckiej był utrzymywany w ścisłej tajemnicy przed władzami ZHP.

28 maja Pluton Sulima zorganizował w kościele św. Zygmunta na Bielanach, który to kościół pełnił wówczas rolę warszawskiego ośrodka duszpasterstwa harcerskiego, wieczór autorski znanego opozycyjnego satyryka Jacka Fedorowicza. Impreza okazała się wielkim sukcesem nie tylko organizacyjnym i artystycznym, ale także finansowym. Wśród warszawskich harcerzy starszych zarejestrowanych w strukturach Białej Służby oraz wśród ich rodzin i przyjaciół rozprowadzono w sumie 1.319 biletów, z których dochód został przeznaczony na pokrycie kosztów organizacji Zlotu św. Jerzego oraz samej Białej Służby. Wielka popularność Jacka Fedorowicza okazała się w pełni zasłużona. Dwugodzinne przedstawienie co chwila przerywane były salwami śmiechu. Artysta kpił z socjalizmu, warunków politycznych panujących w Polsce, przede wszystkim zaś wyśmiewał i piętnował obłudną politykę komunistów wobec powszechnego zjawiska pijaństwa Polaków, z którego rząd czerpał ogromne zyski. Po zakończeniu wieczoru wśród jego uczestników kolportowano wydaną przez jedno z podziemnych wydawnictw książkę Marka Gajdzińskiego pt. „Służba Otrzeźwienia Narodowego", która była propozycją działań i zachętą do podjęcia przez drużyny starszoharcerskie stałego pola służby społecznej ukierunkowanej na przezwyciężenie plagi pijaństwa wśród Polaków.

W ramach tego samego wieczoru, nastąpiło otwarcie wystawy fotograficznej pt. "Wierni Bogu i Polsce" ukazującej trud harcerskiej Białej Służby z roku 1983, życie religijne w drużynach Ruchu, udział harcerzy w uroczystościach kościelnych i pielgrzymkach, harcerskie msze święte polowe, obozowe kapliczki itp. Wystawę tę zorganizowała w całości AFS, czyli sekcja (agencja) fotograficzna Szesnastki, pod kierownictwem pwd. Andrzeja Karwana, który zadanie to wykonywał w ramach własnej próby na stopień Harcerza Rzeczypospolitej. Przygotowanie wystawy wymagało ogromnego nakładu pracy. Trzeba było zebrać w drużynach najciekawsze fotogramy, sporządzić oprawę plastyczną i wreszcie wykonać dziesiątki dużych odbitek z dostarczonych negatywów. Ale opłaciło się. Wystawa robiła wielkie wrażenie. Można było ją zwiedzać na terenie kościoła św. Zygmunta przez kilka tygodni. Obejrzało ją tysiące wiernych, po czym została przeniesiona do Krakowa.

Przez całą wiosnę kontynuowano wydawanie "Sulimczyka", który wychodził wówczas w miarę regularnie, zaś zamieszczane w nim materiały nie ograniczały się jedynie do wspomnień z zimowisk i obozów, ale podejmowały także tematy istotne zarówno dla młodzieży, jak i dla ruchu harcerskiego w ogólności. Zdarzały się nawet próby krytyki filmowej (Marek Gajdziński), lecz wszystkich najbardziej rozpalały polemiki i spory ideowo-towarzyskie (Szymon Majewski i Marek Gajdziński). Ogółem w roku 1987 wydano 6 numerów pisma, w tym numer poświęcony Zlotowi UNDHR oraz Powstaniu Warszawskiemu (w którym wykorzystano materiały z wydawnictw podziemnych).

W dniach od 29 do 31 maja Pluton Grunwald zorganizował w Puszczy Bolimowskiej kolejne manewry taktyczne. Wzięły w nich udział trzy drużyny: 16WDH, 175WDH „Orlęta" i ekipa młodszych Zawiszaków występujących pod przyjętą w roku poprzednim firmą „Weteran Corps". Manewry jak zwykle dostarczyły wielu silnych wrażeń, choć zakończyły się wynikiem nierozstrzygniętym, jako że wszystkie drużyny zachowały do końca swoje patrolówki.

Tymczasem nadszedł czerwiec i czas wypełnienia powinności "Białej Służby". W zasadzie uczestnicy służby przez tydzień nie przychodzili do szkoły (która oczywiście "o niczym nie wiedziała"), ale wobec końca roku szkolnego można sobie było na to pozwolić.

 

1987 r. Biała Służba - Oczekiwanie przed Katedrą Św. Jana

 

1987 r. Biała Służba - Oczekiwanie przed Katedrą Św. Jana

Zaczęło się od "obsługi" przejazdu Papieża przez Warszawę w dniu 8 czerwca. Szesnastka wraz z ponad tysiącem harcerek i harcerzy tworzyła szpaler porządkowy w bardzo prestiżowym miejscu, bo na Świętojańskiej, na wprost wejścia do kościoła oo. jezuitów, tuż obok katedry Św. Jana, gdzie Ojciec Święty odprawił pierwsze nabożeństwo. Dzięki takiej lokalizacji harcerze mogli zobaczyć Go z bardzo bliska.

Wąska, staromiejska uliczka robiła wrażenie jakby wypełniona była po brzegi harcerskimi mundurami. Gdy tylko papież pojawił się w polu widzenia przywitał go skandowany okrzyk „CZU-WA-MY!" Wychodząc z papamobile zatrzymał się na chwilę przy najbliżej stojących harcerzach i serdecznie wszystkich pozdrowił. Później, już z katedry skierował do zebranych kilka miłych słów świadczących o przyjemności jaką sprawił mu widok harcerzy. 

1987 r. Biała Służba - Oczekiwanie przed Katedrą Św. Jana

Po kilkugodzinnej przerwie rozpoczął się drugi tego dnia etap Białej Służby. Miała ona miejsce na Placu Grzybowskim, gdzie w Kościele Wszystkich Świętych odbywała się uroczysta msza.
Organizacyjnie, drużyny biorące udział w służbie podzielone były na kilka setek dowodzonych przez setników. Szesnastka miała przydział do setki Wola-Ochota od samego początku przeznaczonej do służby sanitarnej. Pozostały setki: Praska, Śródmiejska, Mokotowska, Żoliborska i Mazowiecka miały pełnić służbę porządkową polegającą na utrzymaniu przejść sanitarnych pomiędzy sektorami. Jednak w wyniku niesubordynacji innych służb porządkowych, które wpuściły na plac znacznie większą liczbę wiernych, niż było to przewidziane, doszło do wielkiego bałaganu i nieprawdopodobnego wręcz ścisku. W tej sytuacji nie było żadnych szans na utrzymanie przejść między sektorami i wszyscy zgromadzenie na placu harcerze przystąpili do służby sanitarnej, polegającej na roznoszeniu wody pitnej oraz pomaganiu w wydostaniu się z tłumu ludziom, którzy poczuli się źle. Patrole harcerskie wyniosły też z placu do karetek pogotowia dziesiątki wiernych, którzy ulegli omdleniom. Służba zakończyła się dopiero wieczorem. Wszyscy wracali do domów potwornie zmęczeni, ale w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

Następnego dnia wczesnym rankiem Szesnastka wraz z innymi warszawskimi drużynami wyruszyła w trasę w ślad za papieżem. Wynajętymi autokarami udano się do Tarnowa. Podróż trwała niemal cały dzień, ale udało się dotrzeć na miejsce przed przyjazdem papieża, który w tym czasie odwiedził Lublin i Majdanek. Wieczorem, wraz tysiącami harcerzy z całej Polski, Szesnastka witała ponownie Ojca Świętego, uczestnicząc w służbie porządkowej polegającej na zorganizowaniu kordonu wzdłuż trasy jego przejazdu. Naczelnictwo Ruchu wyznaczyło Tarnów na miejsce modlitewnego spotkania z papieżem dla wszystkich drużyn z całej Polski. Stąd też wieczorem, 9 czerwca, było już w Tarnowie ponad 4.500 harcerzy. Wielki harcerski biwak, na którym spędzono noc, zrobił na wszystkich ogromne wrażenie. Rano następnego dnia, 10 czerwca, dojechało do Tarnowa drugie tyle ludzi i w drogę na miejsce Mszy Świętej na podtarnowskich błoniach wyruszyła imponującej wielkości kolumna złożona z blisko 8.000 harcerek i harcerzy. W Tarnowie nie przewidziano pełnienia służby przez harcerzy. Udział w Mszy Świętej miał być okazją do modlitewnego skupienia i pełnego udziału w niepowtarzalnej religijnej uroczystości. Jednak już na etapie dojścia do wyznaczonych sektorów trzeba było przystąpić do zaimprowizowanej naprędce akcji porządkowej. Miejscowe służby, nie mając w tym względzie większego doświadczenia, nie radziły sobie z wielusettysięcznymi tłumami wiernych, przeważnie ludności wiejskiej, nie przyzwyczajonej do tak wielkich zgromadzeń i przez to mocno niezdyscyplinowanej i zdezorientowanej. Na szczęście kontyngent warszawski dysponował silną ekipą głośnikową stworzoną specjalnie na okoliczność Białej Służby. Urządzenia nagłaśniające obsługiwali harcerze z zaprzyjaźnionej Czarnej Trzynastki. Widząc, że wielotysięczne strumienie ludzi nadchodzących z różnych stron tracą orientację, gubią się w źle oznaczonym terenie i zaczynają się bezwładnie przepychać, co mogło spowodować tragedię, natychmiast rozstawiono głośniki i przy ich pomocy zaczęto kierować ruchem ludzi. Szesnastka miała w tej spontanicznie podjętej akcji niebagatelny udział i wraz z innymi drużynami warszawskimi, a głównie 13WDH, przyczyniła się do szybkiego opanowania sytuacji. Ale na skutek powstałego zamieszania i podjęcia niezaplanowanej służby doszło do rozproszenia kolumny harcerskiej, która miała dotrzeć do wyznaczonego, wspólnego harcerskiego sektora. W rezultacie spora część harcerzy nie dotarła na wyznaczone miejsce i wymieszała się z tłumami wiernych. Dotyczyło to także Szesnastki, która do końca nie opuściła posterunków i później nie była już w stanie dojść do wyznaczonego sektora. Mimo to sama Msza była dla wszystkich wielkim przeżyciem – zwłaszcza moment, w którym ksiądz-spiker odczytywał tekst obowiązującego w Ruchu Przyrzeczenia Harcerskiego, a harcerskie szeregi potwierdzały go jednym głosem wobec Ojca Świętego. 

1987 r. Biała Służba. Tarnów. W drodze na spotkanie z papieżem

Po zakończeniu Mszy Świętej i zwinięciu biwaku powrócono do Warszawy. Harcerze przenocowali w domach, a następnego dnia rano ponownie zapakowano się do wynajętych autokarów i wyruszono w drogę na północ – do Trójmiasta, gdzie Naczelnictwo Ruchu wyznaczyło teren służby dla wszystkich związanych z nim drużyn. Wspominając okres poprzedzający służbę w Trójmieście warto przypomnieć niepewność, jaka do ostatniej chwili była udziałem wyruszających tam harcerzy. Oto bowiem szef Służby Bezpieczeństwa, sprawujący nadzór nad pobytem Ojca Świętego na Wybrzeżu, na posiedzeniu komitetu organizacyjnego kategorycznie zabronił pełnienia służby w mundurach harcerskich. Wiadomość o tym rozeszła się lotem błyskawicy, powodując ogromne napięcie. Na szczęście, po interwencji Naczelnictwa Ruchu, wielką niezłomnością wykazał się ordynariusz diecezji ks. biskup Tadeusz Gocłowski, który nie uległ presji komunistycznych władz bezpieczeństwa i wystąpił w obronie harcerstwa. W wyniku jego postawy można było przystąpić do służby w mundurach, co dla harcerzy było wielką wartością. 

 

Na skutek ogromnego ruchu na drodze do Gdańska kontyngent warszawski BS, a wraz z nim Szesnastka, dotarł na miejsce później, niż było to planowane. Zdążono jeszcze wziąć udział w służbie podczas Mszy Świętej w Gdyni, ale już tylko na jej obrzeżach. Sztab BS w Trójmieście zorganizował nocleg w biwakach poszczególnych kontyngentów. Na biwaku kontyngentu warszawskiego, złożonego z ponad 400 harcerzy starszych, Szesnastka pełniła rolę drużyny służbowej. Dnia 12 czerwca od rana, 2800 harcerek i harcerzy z całej Polski przystąpiło do służby na Zaspie, gdzie zaplanowano kolejną Mszę Świętą z udziałem papieża. Kontyngent warszawski dostał pod opiekę sektor 17 – zielony. Służba sanitarno- porządkowa polegała na sprawdzaniu zaproszeń, kierowaniu ruchem ludzi, utrzymywaniu przejść sanitarnych, roznoszeniu wody pitnej i ewakuacji osób potrzebujących pomocy lekarskiej. Do zadań służby należało także posprzątanie sektora po zakończeniu mszy. Praca zakończyła się dopiero pod wieczór, więc kolejną noc spędzono ponownie na biwaku „warszawskim". Już po zakończeniu uroczystości, ale jeszcze przed rozejściem się wiernych, harcerze, w tym z 16 WDH, rozdawali uczestnikom Mszy okolicznościowe plakietki, będące pamiątką pełnienia przez nich Białej Służby. Do Warszawy wyruszono dopiero następnego dnia rano. Do końca dnia harcerze odpoczywali we własnych domach. 

1987 r. Biała Służba. Gdańsk. Przed Mszą Świętą na Zaspie.

Kolejna zbiórka miała miejsce 14 czerwca wczesnym rankiem. W tym dniu służbę znów przypadło pełnić w Warszawie, podczas Mszy na Placu Defilad. Kontyngent warszawski został wzmocniony harcerzami z całej Polski, którzy przyjechali do stolicy po zakończeniu służby w Trójmieście. Utworzono z nich dwie nadprogramowe setki, co znacznie ułatwiło pracę. W sumie do służby przystąpiło około 1120 harcerek i harcerzy. Harcerze Szesnastki występowali w ramach swojej setki Wolsko-Ochockiej. Do przydzielonych im zadań należało kierowanie ruchem przed przejściem podziemnym u zbiegu ulic Złotej i Zgody, a później, już w trakcie samej Mszy na Placu Defilad, wykonywanie rutynowych czynności o charakterze porządkowo-sanitarnym. Na całym placu oraz ulicy Marszałkowskiej, gdzie służbę pełnili harcerze, nie doszło do żadnych niespodzianek. Po zakończeniu mszy 6 osobowy patrol Szesnastki, w ramach liczącego 50 harcerzy oddziału, towarzyszył papieżowi w procesji na Plac Zamkowy.

Ostatnim akordem BS'87 było pożegnanie papieża. Szesnastka wraz ze swoja setką otrzymała zadanie utworzenia kordonu na ulicy Żwirki i Wigury na wysokości ogródków działkowych. Mimo ulewnego deszczu, na trasie przejazdu Ojca Świętego znalazło się tysiące wiernych. Jak zwykle zapanowanie nad takimi tłumami nie było rzeczą łatwą, ale harcerze mieli już w tym względzie ogromne doświadczenie, więc wszystko poszło gładko. Przy okazji ponownie można było ujrzeć papieża z bliska i wszystkim wydawało się, że przejeżdżając wzdłuż harcerskiego szpaleru bardzo serdecznie machał do tłumów i wyjątkowo się uśmiechał. 

1987 r. Biała Służba - Zbiórka wraz z szesnastka żeńską.

Po przeżyciach Białej Służby Szesnastka nie odpoczywała zbyt długo. Już kilka dni później miało bowiem miejsce kolejne wydarzenie: patrol Piżmaki zorganizował tradycyjny VI czerwcowy spływ kajakowy rzeką Rozpudą. Tyle tylko, że tym razem do udziału w spływie zaproszono chętnych uczniów z Liceum Kołłątaja. Komendantem wyprawy, która odbyła się w dniach 17-21 czerwca, był pwd. Rafał Lipski.

Również 17 czerwca dotarła wiadomość, że Rada Hufca Ochota postanowiła powołać specjalną komisję dla zbadania konfliktu pomiędzy Szesnastką, a Komendą Hufca. Jednak skład osobowy komisji od razu przesądzał o wyniku jej prac. Tworzyli ją wyłącznie instruktorzy znani ze swoich „czerwonych" przekonań oraz osoby charakteryzujące się „cnotą" posłuszeństwa wobec zaleceń partii. Mimo to postanowiono poddać się wszystkim procedurom kontrolnym, które mogłyby być zarządzone przez komisję. Ustalono, że nic prócz działalności „Celinki", o której i tak wiedzieli tylko nieliczni, nie będzie przed komisją ukrywane. Jednak czas, w którym się to wszystko rozgrywało nie sprzyjał Szesnastce. Była druga połowa czerwca i wszyscy żyli zbliżającą się wielkimi krokami akcją letnią. W rezultacie komisja kontrolna nie podjęła pracy przed wakacjami i Szesnastka pozostała na lato w stanie formalnego zawieszenia działalności, co oznaczało brak możliwości zorganizowania normalnego obozu. Sytuacja była krytyczna. Wszystkie przygotowania do zaplanowanego obozu były już zapięte na ostatni guzik. Tymczasem hufiec odmawiał zgody na wyjazd.

I tu okazało się, że Szesnastka może liczyć na swoich wypróbowanych przyjaciół. Po pierwsze Czarna Jedynka zaproponowała wypożyczenie niezbędnej liczby namiotów, a po drugie Czarna Trzynastka zaoferowała możliwość urządzenia wspólnego obozu. Przypomnijmy, że dokładnie 5 lat wcześniej - latem 1982 roku, kiedy z powodów politycznych 13WDH nie uzyskała zgody na swój obóz, to właśnie Szesnastka umożliwiła tej drużynie zorganizowanie własnego podobozu w ramach zgrupowania Szczepu. Teraz przyszedł czas na rewanż i Trzynastacy (nazywani też Czarnymi) stanęli na wysokości zadania. Akcja została przygotowana tak misternie, ze władze Hufca Ochota i Chorągwi do końca nie zorientowały się, ze Szesnastka jednak będzie miała swój obóz. Ukrycie tego faktu było możliwe tylko dzięki temu, że 13WDH, nie będąc związana z żadną szkołą, kilka lat wcześniej zmieniła swój przydział organizacyjny i przeniosła się do o wiele bardziej normalnego Hufca Mokotów. W „krycie" nielegalnego obozu włączyli się także rodzice, którzy powiadomieni o zaistniałej sytuacji korespondencję do swoich synów adresowali: „Obóz 13 WDH nad jez. Branickim". Tak to po raz pierwszy w historii harcerze Szesnastki zostali zaliczeni w poczet członków innej drużyny.

I tak LVIII obóz letni, który odbył się w terminie od 29 czerwca do 26 lipca nad jeziorem Branickim koło Bukowa, formalnie był podobozem zgrupowania 13WDH. Faktycznie jednak był samodzielny programowo, miał własna kuchnię i własne kwatermistrzostwo, a więc w praktyce był obozem w pełni autonomicznym. Obóz Szesnastki dzieliła od obozu Trzynastki około stumetrowa przestrzeń rzadkiego lasu, tak więc obie drużyny nie wchodziły sobie wzajemnie w drogę. Czasami organizowane były wspólne ogniska, no i oczywiście wielka gra terenową pod koniec obozu - tradycyjne "manewry".

Komendę obozu stanowili: pwd. Jacek Kajak – komendant, pwd. Tomek Rokicki – zastępca komendanta, pwd. Rafał Lipski – oboźny, ćw. Leszek Sawicki – kwatermistrz i wyw. Paweł Burakowski – instruktor programowy. Poza komendą w obozie uczestniczyło 32 harcerzy, początkowo w 6, a później w 5 zastępach:

  • Rysie (starszoharcerski) - zastępowy wyw. Maciej Piątkowski
  • Jeże (starszoharcerski) - zastępowy mł. Lech Najbauer
  • Byki (młodszoharcerski) - zastępowy mł. Krzysztof Borzęcki
  • Łosie (młodszoharcerski) - zastępowy mł. Wojciech Talacha
  • Szczury (młodszoharcerski) – zastępowy mł. Paweł Dulla
  • Orły (młodszoharcerski) - zastępowy mł. Piotr Kafarski.

Zastęp Orły w drugiej części obozu został rozwiązany z powodu wyjazdu kilku harcerzy; pozostali chłopcy zostali rozdzieleni pomiędzy Łosie i Byki.

W rywalizacji między zastępami zwyciężyły Szczury Pawła Dulli - "Szczurka".

W trakcie obozu zdobyto stopnie: 2 ćwika, 1 wywiadowcy i 9 młodzika oraz dużą liczbę sprawności. Obóz tradycyjnie odwiedzili Zawiszacy oraz harcerki z 29GDH-ek.

Warto wspomnieć, że w tym czasie harcerz Szesnastki, wyw. Jakub Skrzyński, w ramach swojej próby instruktorskiej wyjechał na dwa miesiące do Stanów Zjednoczonych, gdzie między innymi uczestniczył w charakterze drugiego oboźnego w obozie bostońskiego Hufca Warmia, wchodzącego w skład emigracyjnego ZHP. Wykazał się tam wspaniałą harcerską postawą, co podkreślone zostało w liście pochwalnym wystosowanym przez komendanta Hufca Warmia do drużynowego Szesnastki.

W sierpniu, w nieprzemijającej jeszcze atmosferze papieskiej wizyty, skromna reprezentacja Drużyny (Rafał Lipski, Leszek Sawicki i Lech Najbauer) uczestniczyła w pielgrzymce na Jasną Górę organizowaną przez diecezję ... gdańską (bo z Gdańska jest dalej do Częstochowy niż z Warszawy). Jak zwykle - pełniono zaszczytną służbę organizacyjno-reprezentacyjną. Zaraz po pielgrzymce część plutonu Grunwald, pod wodzą Rafałą Lipskiego, wyruszyła w Bieszczady, a następnie, przeniosła się w Tatry (okolice Zakopanego), gdzie dołączyli dwaj pozostali uczestnicy niedawnej pielgrzymki. Wyjazd ten odbył się w dniach 18 – 29 sierpnia.

W dniu 20 sierpnia poczet sztandarowy Szesnastki uczestniczył w pogrzebie przedwojennego przybocznego Drużyny, Jerzego Hellmana, zwanego „Mecenasem".

W nowy rok szkolny wchodzono z niepewnością co do dalszych losów Drużyny. Zawieszenie drużynowego i zorganizowanie obozu pomimo zakazu Komendy Hufca spowodowało, że władze harcerskie patrzyły na Szesnastkę wilkiem. Mówiono o planach rozwiązania Drużyny. Póki co kontynuowano normalny cykl pracy, szkoląc nowych harcerzy, prowadząc służbę w Filharmonii im. Romualda Traugutta, wydając „Sulimczyka" (jeden numer po wakacjach) i prowadząc pracę w pozostałych sekcjach.
Sekcja muzyczna wzbogacona o chórek dziewcząt z szesnastki żeńskiej ponownie wystąpiła na festiwalu piosenki „Morda" . Również i tym razem zdobyto wyróżnienie za, jak to określiło jury „związek z tradycją i spontaniczność".

W Plutonie Grunwald przeprowadzono normalny pobór, który dał dwa nowe zastępy próbne. W Sulimie poboru niestety nie udało się zorganizować z powodu zakazu działalności na terenie Liceum Kołłątaja.

We wrześniu ukazała się drukiem licząca 212 stron „Kronika 16WDH im. Zawiszy Czarnego 1911- 1986" autorstwa Wojciecha Bogusławskiego. Praca ta była owocem tytanicznej wprost pracy jaką wykonał druh Wojtek przy odtworzeniu archiwum Szesnastki. Sama kronika była z konieczności tylko zwięzłym i lakonicznym kompendium dziejów Drużyny. O wiele cenniejszym było stworzone przez niego archiwum, zawierające tysiące dokumentów i relacji, a także wykonanych przez niego opracowań i liczących ponad tysiąc stron wyciągów i odpisów z najprzeróżniejszych źródeł historycznych. Bez pełnej zapału i poświecenia pracy Wojtka Bogusławskiego nigdy nie poznalibyśmy tak wielu szczegółów dotyczących dziejów naszej Drużyny. Za to jesteśmy mu winni wieczną pamięć i wdzięczność.

W październiku z inicjatywy drużynowego powołano (przywrócono) do życia Olimp, w którego skład weszli wszyscy instruktorzy i funkcyjni Drużyny, a z ramienia Koła Zawiszaków - Bogdan Stefański, Marek Wronkowski i Stanisław Korwin - Szymanowski. Bieżącym celem tego zespołu była ochrona Szesnastki przed dążeniami władz ZHP zmierzającymi do jej rozwiązania.

Przez całą jesień trwały męczące i ciągnące się całymi tygodniami procedury odwoławcze od decyzji Komendy Hufca zawieszającej działalność Sulimy. Komisja powołana przez Radę Hufca nie rozpoczęła pracy ani w trakcie wakacji, ani po ich zakończeniu. Wobec tego, 10 września skierowano odwołanie do Komendy Chorągwi. Tam jednak, jak łatwo można się było tego domyśleć, również stosowano metodę spychotechniki i wszelkimi sposobami usiłowano wymigać się od zajęcia jednoznacznego stanowiska. Było oczywiste, że w ten sposób niczego nie uda się osiągnąć.

Tymczasem w całej Polsce trwały represje wobec instruktorów i drużyn zaangażowanych w organizację Białej Służby. Przypadki zawieszania drużyn i szczepów, a także usuwania z ZHP instruktorów związanych z Ruchem były tak powszechne, że nie mogło być mowy o jakimkolwiek zbiegu okoliczności. Dane o stosowanych represjach były skrupulatnie zbierane przez specjalnie do tego celu powołaną komórkę Ruchu. Dzięki temu już we wrześniu stało się jasne, że zakres represji nie jest przypadkowy i że nie są one podejmowane samorzutnie przez lokalne władze harcerskie w poszczególnych miastach i miejscowościach. Było oczywiste, że akcją represyjną na terenie całej Polski kieruje jeden powołany do tego organ, a lokalne komendy są tylko wykonawcami jego poleceń. Oficjalne uzasadnienia podejmowanych działań były bez znaczenia. Władze ZHP uderzyły z całą stanowczością w te środowiska, które tworzyły szkielet organizacyjny zdublowanej struktury Ruchu ujawnionej podczas przygotowań do Białej Służby. Rola Szesnastki w tej operacji była całkowicie czytelna, co nasuwało prosty wniosek, że taktyka odwołań i sporów prawnych z władzami ZHP nie ma szans powodzenia.

W tej sytuacji Olimp wypracował nową taktykę obrony. Drużynowy Szesnastki, phm. Marek Gajdziński, który działał na władze harcerskie jak przysłowiowa płachta na byka, ustąpił ze swojej funkcji. Zresztą i tak powinien to zrobić w związku z objęciem ważnych funkcji w legalnej odsłonie "Ruchu" (gdzie był najpierw szefem struktury mazowieckiej, a następnie vice naczelnikiem d/s programowych) i firmowaniem własnym nazwiskiem wielu jawnych już przejawów pracy niezależnego harcerstwa. Funkcję Drużynowego Szesnastki i jednocześnie funkcję plutonowego (czy, jak chciał hufiec – drużynowego), Sulimy objął pwd. Jacek Kajak. W plutonie Sulima przybocznymi zostali ćw. Jakub Skrzyński i ćw. Leszek Sawicki. W plutonie działały 3 patrole starszoharcerskie. Wykazując taki stan zwrócono się do hufca o rejestrację drużyny Sulima na kolejny rok. Pluton (a dla hufca – drużyna) Grunwald działała w niezmienionej obsadzie z pwd. Rafałem Lipskim jako plutonowym (drużynowym) oraz z wyw. Krzysztofem Zbytniewskim w roli przybocznego, mając w swoim składzie 5 zastępów.

11 listopada odbyła się uroczysta zbiórka Drużyny z licznym udziałem Zawiszaków, którym przewodził sam Zyg Wierzbowski. W jej trakcie ogłoszono akt ukonstytuowania się Olimpu. Dwaj nowomianowani instruktorzy, pwd. Rafał Lipski i pwd. Andrzej Karwan, złożyli zobowiązanie instruktorskie. Ogłoszono rozkaz nowego Drużynowego i uroczyście pożegnano Marka Gajdzińskiego, który przewodził męskiej Szesnastce równo 10 lat, od jesieni roku 1977 r.

Praca Drużyny prowadzona była w sposób normalny z tym, że pluton Sulima nie miał wstępu na teren Liceum Kołłataja i zbiórki patroli oraz sekcji musiały odbywać się w harcówce Drużyny znajdującej się w szkole podstawowej nr 9, czyli „Dziewiątce", na ulicy Białobrzeskiej.

Na początku grudnia Komenda Hufca przedstawiła wreszcie warunki odwieszenia plutonu Sulima. Okazało się już zupełnie oficjalnie, że nie mają one nic wspólnego z przedstawionymi pół roku wcześniej zarzutami. Żądano:

  1. Przywrócenia Roty Przyrzeczenia i tekstu Prawa Harcerskiego oficjalnie obowiązującego w ZHP.
  2. Powrotu do stosowania systemu stopni harcerskich zatwierdzonego przez GK ZHP.
  3. Ujednolicenia umundurowania, czyli zrezygnowania z elementów nie pochodzących z CSH (Centralna Składnica harcerska) takich, jak krakowskie rogatywki tzw. „kurzydłówki" i krótkie spodenki przed kolana specjalnie szyte przez Drużynę.

Wobec żądań, których spełnienie zaprzepaściłoby cały dorobek Sulimy i złamało sumienia harcerzy, a także biorąc pod uwagę fakt, że Szesnastka stała się czołową drużyną niezależnego harcerstwa, co nakładało na nią obowiązek dawania czytelnego świadectwa harcerskiej postawy, postanowiono trwać w wierności wyznawanym ideałom. Podpisanie przedstawionej „lojalki" byłoby zbyt daleko idącym kompromisem moralnym, który bez wątpienia zniweczyłby cały praktykowany w Szesnastce system wychowania i podważył zaufanie innych drużyn do reguł postępowania przyjętych w Ruchu. Zastosowano się do jednej z kardynalnych zasad Ruchu, który zalecał pozostawać w ZHP tak długo, jak długo harcerze nie będą zmuszeni kłamać, i ani dnia dłużej. Po konsultacji z Olimpem i uzyskaniu akceptacji zasiadającej w nim reprezentacji Zawiszaków, wystosowano do hufca pismo, w którym odrzucono przedstawione warunki. W następstwie tego 16WDH Sulima została rozkazem komendantki hufca oficjalnie rozwiązana. W ten sposób przerwano brutalnie wieloletni ciąg pracy, który doprowadził działalność starszoharcerską w Szesnastce do wielkiego rozkwitu. Przerwano, ale na szczęście jeszcze całkowicie nie zaprzepaszczono. Prawie wszyscy harcerze starsi natychmiast „zapisali się" do drużyny Grunwald, by tam przeczekać do chwili wymyślenia jakiejś nowej formuły umożliwiającej kontynuacje ich służby. Dzięki temu można było dalej prowadzić najważniejsze prace: próby na stopnie i służbę na rzecz Filharmonii im. R. Traugutta. Utracono natomiast ważne zaplecze działania w postaci Liceum Kołłataja, własną znajdująca się tam ciemnię fotograficzną oraz potencjalnych odbiorców „Sulimczyka", co postawiło pod znakiem zapytania sens jego regularnego wydawania.

W wyniku trwającego wiele miesięcy napięcia i niepewności załamało się jednak kilka odcinków pracy. Dotyczyło to zwłaszcza sekcji żeglarskiej, w której chłopcy stopniowo tracili zainteresowanie harcerstwem na rzecz wąsko pojętego hobby wodniackiego. W wyniku tego procesu członkowie sekcji żeglarskiej nie przystąpili już do Grunwaldu i całkowicie zerwali z harcerstwem, kontynuując zabawę w żeglarstwo w ramach założonego przez siebie szkolnego koła Ligi Morskiej. Załamała się również, choć z zupełnie innego powodu, praca zuchowa. Rysie jakby na przekór całej sytuacji nagle straciły zainteresowanie infantylną, ich zdaniem, zabawą i postanowiły w większym stopniu zaangażować się w poważne starszoharcerskie przedsięwzięcia.

Jeszcze w grudniu zrodził się szaleńczy pomysł powołania do życia własnej legalnej organizacji o statusie stowarzyszenia, która dla prawnego umożliwienia jej rejestracji zrezygnowałaby z używania określenia „harcerska" na rzecz określenia „skautowa". Rozpoczęto prace nad podstawowymi dokumentami planowanej organizacji, która przyjęła nazwę „Polskie Bractwo Skautowe" (PBS). Skrót ten był, zarazem kryptonimem charakteryzującym istotę pracy starszoharcerskiej: Praca nad sobą, Braterstwo, Służba. Jednak realizację tego projektu trzeba było odłożyć na kilka miesięcy ze względu na powołanie Marka Gajdzińskiego z wojska.

W tej sytuacji Szesnastka okrojona została ponownie do jednej tylko drużyny o nazwie Grunwald. I tak zakończył kolejny 76 rok jej burzliwych dziejów.

Marek Gajdziński

Stan Drużyny w dniu 31 grudnia 1987 r.

  • Drużynowy – pwd. Rafał Lipski HO
  • Kwatermistrz – pwd. Andrzej Karwan HO
  • Przyboczny – ćw. Jakub Skrzyński
  • Przyboczny – ćw. Leszek Sawicki
  • Przyboczny – ćw. Krzysztof Zbytniewski
  • Patrole starszoharcerskie:
    • Rysie – patrolowy wyw. Maciej Piątkowski
    • Jeże – patrolowy wyw. Lech Najbauer
  • Zastępy młodszoharcerskie:
    • Byki - zastępowy mł. Krzysztof Borzęcki
    • Łosie - zastępowy mł. Wojciech Talacha
    • Szczury – zastępowy mł. Paweł Dulla
    • oraz dwa poborowe (późniejsze Wilki i Sokoły).
  • Razem w stan Drużyny wynosił 2 instruktorów, 13 harcerzy starszych, 20 harcerzy młodszych i 10 kandydatów.

 

Więcej...